Z rana obudziły mnie promienie słoneczne, przebijające się przez rolety okien. Jeknęłam zrezygnowana, przewracając sie na drugi bok, gdyż nie miałam ochoty wstawać z lóżka. Wyciągnęłam leniwie rękę, by zobaczyć godzinę na telefonie. Włączyłam ekran, krzywiąc się pod wpływem jasności światła, które raziło moje oczy. Była jebana 12. Przetarłam twarz dłońmi, podnosząc plecy by przejść do pozycji siedzącej. Nigdy wcześniej nie zdarzało mi się wstawać o tak późnych porach. Zazwyczaj wstawałam już o 7, nie ważne czy był weekend, czy nie.
Poprawiłam swoje gęste, długie włosy, a następnie wstałam z łóżka ziewając. Założyłam na nogi kapcie, które dostałam od babci na urodziny. Ona też już nie żyła. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Miałam na sobie krótkie spodenki, był początek września, przez co pogoda dopisywała. Do tego luźny czarny T-shirt. Wlosy były rozczepane, lekko falowane a oczy lekko podkrążone od snu.
Mruknęłam cicho pod nosem i wyszłam z pokoju. Zeszłam na dół, próbując znaleźć kuchnie. Było to proste, bo znajdowała sie ona tuż obok jadalni. Założyłam kosmyk swoich włosów za ucho, wchodząc do pomieszczenia. Było puste, co znacznie było na plus.
Odnalazłam z jednych z szafek płatki, co znacznie mnie uratowało, bo nie miałam ochoty na żadne kanapki. Otwarłam lodówkę, rozglądając się za mlekiem. Gdy je znalazłam, zamknęłam drzwi od urządzenia, jednak widząc przed sobą Mattheo, niemal nie wypuscilam mleka z rąk.
- Co ty tu robisz? - zapytałam w szoku, zalewając płatki mlekiem.
Ten zaśmiał się cicho, przeczesując ręką swoje włosy. Jego bark był oparty o ścianę.
- Czekam za Lucasem. - wzruszył ramionami. - A tobie już cięty język minął?
- Uważaj, żebyś zaraz ty nie miał go pociętego. - rzuciłam w jego stronę, zmieniając moje nastawienie wobec niego i wyminęłam go z miska płatek w dłoniach.
Zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, szturchnęłam go barkiem w ramie, tak jak on zrobił mi to wczoraj. Wyszłam z kuchni, mając na twarzy wielki uśmiech satysfakcji.
Wróciłam do siebie, gdzie na spokojnie zjadłam śniadanie.
***
Chodził za nią niczym mrok, trzymając w dłoni nóż. Biegła jak najszybciej, by tylko zgubić go w ciemnym lesie. On tylko śledził każdy jej ruch. Słyszał każdy jej oddech, muśnięcie rękoma o drzewa, czy szelest lisci, po których biegała. Nie miała szans na ucieczkę. Wpadła w ręce samego diabła.
Pochłonięta oglądałam film na telewizorze w moim pokoju. Cały dzień tutaj leżałam. Chłopacy z ojcem z rana byli w tej całej akademi. Charlie coś wspominał że nazywają ją Devil's Academy. Nie interesowało mnie to zbytnio, chociaż wiedziałam że będę musiała się tam uczyć. Wszystko i tak było mi obojętne.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi, więc wyłączyłam film, przenosząc wzrok.
- Otwarte. - mruknęłam, odkładając pilota na bok.
Do pokoju wszedł niejaki Mark Evans. Ubrany identycznie jak wczoraj, tylko tym razem postawił na czarne spodnie. Trzymał w dłoni małą karteczkę.
- Mogę? - wskazał palcem na łóżko, by usiąść, a ja przytatknęłam lekko głową.
- Coś się stało? - zapytałam. Mój tata usiadł na skraju łóżka i podał mi karteczkę, która złapałam.
- To twój plan lekcji. - powiedział, a ja spojrzałam na małą karteczkę.
Zdziwił mnie fakt, że plan lekcji wyglądał normalnie. Poza tym, że były dodatkowe lekcje o zabijaniu i kryciu się, na wypadek przyjazdu policji.
CZYTASZ
Devil's Academy
Romance16-letnia Melanie Evans cieszy się biednym ale za to radosnym życiem wraz z swoją matka. Jej ojciec odszedl, biorąc ze sobą dwójkę jej braci, gdy miała ledwo 9 lat. Jednak z biegiem czasu, po śmierci matki musiala wrócić do ojca. Gdy Dziewczyna był...