Te parę tygodni minęło szybciej, niż mogłam się spodziewać.
Jeśli chodzi o ciocie, cóż mieszkała z nami i była wręcz obsesyjna na moim punkcie. Nie żeby mi przeszkadzało, gdy polecała mi odżywkę do włosów, bądź gdy prawiła kazania i rozmawiała o mamie. Chociaż ciągłe zaglądanie mi w telefon oraz narzucanie sie w moje życie prywatne było nie do wytrzymania.
Zanim zdążyłam się obrócić, już była połowa grudnia, co oznaczało moje urodziny. Przez te kilka tygodni nie wydarzyło się za wiele. Raczej każdy skupił się na szkole i ocenach, iż za jakiś czas rozpoczyna się przerwa świąteczna, co oznacza nowy semestr. Moje oceny były cudowne i byłam z siebie bardzo dumna. Nocne wkuwanie, wstawanie wcześniej, by się pouczyć oraz odrzucanie wyjścia dla nauki, dało taki efekt jaki chciałam. Najgorzej szło mi z chemią. Za cholere nie potrafiłam jej zrozumieć, mimo częstych korepetycji z innymi. Tu Lucas, tu Charlie, potem Nick a nawet Mattheo. Żaden nie dał rady mi pomóc.
Dziś tak dokładniej był 14 grudnia, co wnioskowało, że już jutro były moje urodziny. Ciekawiło mnie to, czy ktoś o nich pamięta, bądź wie. Nie chciałam jednak hucznych imprez, iż po prostu za nimi nie przepadałam. Tylko strata czasu i pieniędzy, by ludzie mogli się napić. Ci potem i tak wszystko zwrócą.
Aktualnie siedziałam na trybunach, czekając za swoim najstarszym bratem. Miał trening, który ja zignorowałam, będąc skupiona na swoich notatkach. Było tak do czasu, gdyż nagle poczułam jak piłka uderza mnie w głowę. Jeknęłam z bólu i złapałam piłkę, leżącą obok mnie. Rzuciłam ją do Conrada, a obcy chłopak posłał mi przepraszające spojrzenie. Uśmiechnęłam się delikatnie, dając mu znać, że wszystko okej. Jakby nigdy nic wrócili do swojej gry, a ja wiedząc, że nie dam rady się skupić, postanowiłam zwrócić uwagę na trening.
I pierwsze co zobaczylam, to jak Carter przypadkowo obalił obcego chłopaka, który wcześniej trafił we mnie piłka. Wiedziałam doskonale, że zrobił to specjalnie, przez co jedynie przewróciłam oczami. Pozostawiłam to bez komentarza. Trening powoli dobiegał końca, więc postanowiłam zejść niżej, by w razie czego zawołać brata. Aktualnie mieli chwilowa przerwę, dlatego też podeszłam do bramek.
- Jestem dziś motorem, jak coś. - poinformował mnie Lucas, na co zmrużyłam oczy.
- Poważnie? Wiesz, że nie przepadam za nimi. - mruknęłam.
- Nie przesadzaj, zresztą zawsze możesz iść na pie... - zaczął, jednak szybko przerwał mu Carter.
- Wymiękasz, Evans. - rzucił z swoim typowym uśmieszkiem.
Pokazałam mu w odpowiedzi środkowy palec. Obydwoje spojrzeli na siebie i cicho parskneli. Napili się wody, a tuż po chwili już musieli wrócić na boisko. Wzruszyłam ramionami, siadając na pobliskiej ławce.
***
Było późne popołudnie. Dzień przed moimi urodzinami.
Siedziałam na blacie w kuchni, machając nogami i jedząc kanapki zrobione przez Lucasa. Reszta grupy, bo nie byliśmy sami w pomieszczeniu podjadali jedzenie, przez co wielokrotnie dostawali w głowę. Bawiło mnie to, więc wtedy tylko cicho się śmiałam. Założyłam kosmyk swoich włosów za ucho, oglądając jak Charlie z Leo kłócą się na temat tego, czy pomidor to owoc, czy może warzywo. Często tak mieli. Mattheo stał zza Nickiem, który klikał coś w laptopie.
No tak, dostali zlecenie, a idealnym pomysłem mojego ojca, było wzięcie mnie z nimi. Nie miałam okazji wyjechać na wyjazd, to mam teraz okazję się popisać. Dowiedziałam się dopiero wtedy, gdy wróciłam do domu. Nie miałam zbyt dużo czasu na przygotowanie się. Działaliśmy raczej na spontanie. Plan dopiero mieliśmy ustalić, gdy naszemu hackerowi, czyli Nickowi, uda się włamać do pobliskich kamer oraz systemu muzeum. Naszym zadaniem było zabicie jakiegoś faceta, który zagrażał naszej akademii i ukradnięcie przy okazji drogiego naszyjnika, organizatorki imprezy.
CZYTASZ
Devil's Academy
Romance16-letnia Melanie Evans cieszy się biednym ale za to radosnym życiem wraz z swoją matka. Jej ojciec odszedl, biorąc ze sobą dwójkę jej braci, gdy miała ledwo 9 lat. Jednak z biegiem czasu, po śmierci matki musiala wrócić do ojca. Gdy Dziewczyna był...