Święta.
Pierwsze święta z moimi braćmi i ojcem. Niestety bez mamy. Obiecałam sobie, że przestanę aż tak przejmować się śmiercią Susan, jednak za kazdym razem, gdy o niej wspomniałam, albo ktoś inny, fala smutku z tęsknotą uderzała podwójnie. Wzięłam głęboki wdech, schodząc na dół po schodach. Zdecydowanie nie miałam dzisiaj ochoty zadręczać się myślami o mamie.
Z tego co mi wiadomo, mieliśmy jechać na kolacje do jakieś rodziny od strony ojca. Dowiedziałam się, że mam żywą babcie, której kompletnie nie znałam. Mają być tam osoby, które należały do naszej rodziny i również chodziły do Silence Academy. Tata nie lubil, gdy nazywano ją Devil's Academy. Podobno niszczyło to imię przodków.
Weszłam do kuchni, w której siedziała już moja rodzina. Miałam na sobie dresowe, krótkie spodenki i czerwony, świąteczny sweter, a włosy spięte w wysokiego, luźnego koka. Lucas był oparty o blat kuchenny, popijając kubek kawy. Charlie siedział przy stole, wskazując palcem w papierach ojca, który odziwo miał na sobie okulary z czarną oprawą. Pierwszy raz go takiego widziałam.
- Nowy styl? - spytał nagle mój starszy brat.
Momentalnie spojrzałam na swój sweter i pokazałam mu środkowy palec, co nie uszło uwadze Marka.
- Melanie. Gesty. - rzekł znad papierów. - Mam nadzieję, że wykażesz przy rodzinę chociaż trochę kultury.
- Och, możesz na mnie liczyć. - machnęłam lekceważąco ręką. - Byleby Luc nie wyprowadził mnie z równowagi.
- Luc? - odezwał się Charlie, na co wzruszyłam ramionami i odparłam beznamiętnie.
- Mama tak mówiła.
I nikt już się nie odezwał. W milczeniu zaczęłam robić dla siebie śniadanie. Postawiłam na kanapki wraz z ciepłą herbatą. Westchnęłam ciężko, biorąc gryza jedzenia. Czułam na sobie wzrok ojca, przez to mój niekomfort zjawił się natychmiastowo.
- Mel. - zaczął jedynie. - Wyjeżdżamy o 16. Jedziemy do Los Alamitos. To około jakieś dwie godziny drogi. - wzruszył ramionami. - Musimy być o 19.
Przytatknęłam lekko głową, zerkając na godzinę.
- Ach i zostajemy na noc. - dodał. - Więc lepiej spakuj dodatkowe rzeczy i ja spokojnie możesz jechać w dresach. W sukienkę przebierzesz się u babci.
- W porządku. - wzięłam kolejnego gryza kanapki, popijając herbatą.
- Tylko błagam, nie miej tyłka na wierzchu. - jęknął dramatycznie Lucas, na co zmrużyłam gniewnie oczy.
Twój kumpel jakoś nie narzeka na te sukienki.
Ugryzłam się szybko w język, by tego nie palnąć na głos. Oj byłby kłopoty. I to wielkie. Zacisnęłam usta w wąska linie, wciąż milcząc.
***
Droga minęła mi spokojnie.
Udało mi się chwilę zdrzemnąć, pomimo ciągłego gadania i gadania Lucasa z tatą. Charlie jedynie milczał, przeglądając coś w telefonie. Ewidetnie nie był w sosie, jednak ja wolałam mu nie przeszkadzać. Każdy miał prawo mieć zły humor, a ja doskonale wiedziałam jak to jest.
Z tego, co było mi wiadomo, nie kupywaliśmy prezentów dla rodziny. Kolejna tradycja, w kwestii wychowania. Jedynym wymogiem było okazywanie wzajemnego szacunku i spędzenie czasu z rodziną. Współczułam jedynie cioci Bell, iż jechała z wujkiem Aaronem, z którym się nienawidzili. Nie znany był mi powód.
CZYTASZ
Devil's Academy
Romance16-letnia Melanie Evans cieszy się biednym ale za to radosnym życiem wraz z swoją matka. Jej ojciec odszedl, biorąc ze sobą dwójkę jej braci, gdy miała ledwo 9 lat. Jednak z biegiem czasu, po śmierci matki musiala wrócić do ojca. Gdy Dziewczyna był...