Rozdział 5

2.5K 78 57
                                    

Ten tydzień był chyba jednym z najgorszych.

Jedynym plusem było to, że znalazłam swoją grupkę znajomych. Na początku jadłam obiady z braćmi i ich kumplami. Teraz natomiast siedziałam z grupka moich nowych znajomych. Cieszyło mnie to, że Katherine bo tak miała na imię dziewczyna, która zaprosiła mnie do ich grona zaproponowała mi przyjaźń. Chodziłyśmy razem do klasy, wraz z Conradem. Reszta natomiast chodziła do innych klas.

Jednym z minusów było to, że czułam się obserwowana co noc. Mimo moich wielokrotnych sprawdzań zza okno i przekonywaniu się, że nikt mnie nie obserwuje, wciąż tak się czułam. Czyiś wzrok byl utkwiony we mnie. I za cholere nie wiedziałam kogo.

Kolejnym minusem, których mogłabym wymieniać bez końca, były ostatnie kłótnie moich braci z tatą. Od rana przy śniadaniu, do kolacji. Obiad jedlismy w szkole. Podobno ciągle wpadali w kłopoty, dając się przyłapać i imprezowali. Sama wielokrotnie próbowałam też iść na jakąkolwiek imprezę, jednak nic to nie dawało.

Aż do czasu.

Aktualnie stałam przed swoim lustrem, mając na sobie jeansowa spódniczkę i sweter, tak by moja rodzina myślała, że ide na nocowanie do koleżanki. Właściwe plan był taki, abym im wmówiła że nocuje u kogoś, a tak naprawdę będę na imprezie. Długo nad tym się zastanawiałam, jednak wieczne namowy przyjaciół mnie przekonały. Wchodzę w to.

Włosy związałam w luźnego koka, a z przodu miałam wyjęte dwa pasma włosów, które często zakładałam za swoje ucho. Na twarzy miałam taki sam makijaż co zawsze, by nie zbudzić podejrzeń. Impreza była w małym domku letniskowym, rodziców Katherine. Jest to miejsce prywatne, więc wydarzenie na moją prośbę również. Westchnęłam cicho, łapiąc za plecak, gdzie miałam swoje rzeczy. Założyłam go na ramie i wyszłam z pokoju.

Zeszłam powoli na dół po schodach, a w salonie usłyszałam głośne męskie śmiechy. Idealnie, albo Charlie, albo Lucas mogliby mnie zawieźć do Katherine. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam w stronę salonu.

Stanęłam w drzwiach, unosząc wysoko brwi. Moi bracia wcale nie byli sami, a z całą ich grupka. Śmiechy nagle ucichły, spojrzenia zaczęły być kierowane w moją stronę, co przyznam szczerze, że jest wciąż niekomfortowe.

- Siema Melanie! - zawołał blondyn, czyli Leo, siedzący po drugiej stronie kanapy. Poklepał miejsce obok siebie, proponując bym usiadła na bok, ale szybko zaprzeczyłam.

- Nie, dzięki. Potrzebuje, aby Charlie albo Lucas podwieźli mnie do Katherine. - mruknęłam, patrząc wyczekująco na braci.

- Wybacz Mel, ale jesteśmy obaj pod wpływem alkoholu. - powiedział Charlie, rzucając mi przepraszające spojrzenie.

- Tata kazał wam mnie zawieźć, zgodziliście się. - skrzyzowalam ręce na piersi.

Ci westchneli cicho, rozglądając się kto jeszcze nie pił. Każdy był pod wpływem chociaż poza jedna osoba, która właśnie się na mnie gapiła.

- Dobra zawiozę ją. - przewrocil oczami Carter, wstając z miejsca. - Odrazu mówię że jestem motorem.

Jeknelam zrezygnowana, przejeżdżając po twarzy dłońmi.

- Więc lepiej przebierz tą swoją spódniczkę. - dodał, zakładając rękawiczki na ręce.

Pokazałam mu w odpowiedzi środkowy palec.

- Nie mam zamiaru się przebierać, jadę tak. - wymamrotałam.

- Jak wolisz, byleby potem nie było. - wzruszył ramionami.

Wyminął mnie w drzwiach, szturchając przy okazji barkiem. Przewróciłam oczami, ruszając w stronę wyjścia. Gdy ubierałam buty, rozległ się krzyk Lucasa.

Devil's AcademyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz