Ten tydzień był chyba jednym z najgorszych.
Jedynym plusem było to, że znalazłam swoją grupkę znajomych. Na początku jadłam obiady z braćmi i ich kumplami. Teraz natomiast siedziałam z grupka moich nowych znajomych. Cieszyło mnie to, że Katherine bo tak miała na imię dziewczyna, która zaprosiła mnie do ich grona zaproponowała mi przyjaźń. Chodziłyśmy razem do klasy, wraz z Conradem. Reszta natomiast chodziła do innych klas.
Jednym z minusów było to, że czułam się obserwowana co noc. Mimo moich wielokrotnych sprawdzań zza okno i przekonywaniu się, że nikt mnie nie obserwuje, wciąż tak się czułam. Czyiś wzrok byl utkwiony we mnie. I za cholere nie wiedziałam kogo.
Kolejnym minusem, których mogłabym wymieniać bez końca, były ostatnie kłótnie moich braci z tatą. Od rana przy śniadaniu, do kolacji. Obiad jedlismy w szkole. Podobno ciągle wpadali w kłopoty, dając się przyłapać i imprezowali. Sama wielokrotnie próbowałam też iść na jakąkolwiek imprezę, jednak nic to nie dawało.
Aż do czasu.
Aktualnie stałam przed swoim lustrem, mając na sobie jeansowa spódniczkę i sweter, tak by moja rodzina myślała, że ide na nocowanie do koleżanki. Właściwe plan był taki, abym im wmówiła że nocuje u kogoś, a tak naprawdę będę na imprezie. Długo nad tym się zastanawiałam, jednak wieczne namowy przyjaciół mnie przekonały. Wchodzę w to.
Włosy związałam w luźnego koka, a z przodu miałam wyjęte dwa pasma włosów, które często zakładałam za swoje ucho. Na twarzy miałam taki sam makijaż co zawsze, by nie zbudzić podejrzeń. Impreza była w małym domku letniskowym, rodziców Katherine. Jest to miejsce prywatne, więc wydarzenie na moją prośbę również. Westchnęłam cicho, łapiąc za plecak, gdzie miałam swoje rzeczy. Założyłam go na ramie i wyszłam z pokoju.
Zeszłam powoli na dół po schodach, a w salonie usłyszałam głośne męskie śmiechy. Idealnie, albo Charlie, albo Lucas mogliby mnie zawieźć do Katherine. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam w stronę salonu.
Stanęłam w drzwiach, unosząc wysoko brwi. Moi bracia wcale nie byli sami, a z całą ich grupka. Śmiechy nagle ucichły, spojrzenia zaczęły być kierowane w moją stronę, co przyznam szczerze, że jest wciąż niekomfortowe.
- Siema Melanie! - zawołał blondyn, czyli Leo, siedzący po drugiej stronie kanapy. Poklepał miejsce obok siebie, proponując bym usiadła na bok, ale szybko zaprzeczyłam.
- Nie, dzięki. Potrzebuje, aby Charlie albo Lucas podwieźli mnie do Katherine. - mruknęłam, patrząc wyczekująco na braci.
- Wybacz Mel, ale jesteśmy obaj pod wpływem alkoholu. - powiedział Charlie, rzucając mi przepraszające spojrzenie.
- Tata kazał wam mnie zawieźć, zgodziliście się. - skrzyzowalam ręce na piersi.
Ci westchneli cicho, rozglądając się kto jeszcze nie pił. Każdy był pod wpływem chociaż poza jedna osoba, która właśnie się na mnie gapiła.
- Dobra zawiozę ją. - przewrocil oczami Carter, wstając z miejsca. - Odrazu mówię że jestem motorem.
Jeknelam zrezygnowana, przejeżdżając po twarzy dłońmi.
- Więc lepiej przebierz tą swoją spódniczkę. - dodał, zakładając rękawiczki na ręce.
Pokazałam mu w odpowiedzi środkowy palec.
- Nie mam zamiaru się przebierać, jadę tak. - wymamrotałam.
- Jak wolisz, byleby potem nie było. - wzruszył ramionami.
Wyminął mnie w drzwiach, szturchając przy okazji barkiem. Przewróciłam oczami, ruszając w stronę wyjścia. Gdy ubierałam buty, rozległ się krzyk Lucasa.
CZYTASZ
Devil's Academy
Romance16-letnia Melanie Evans cieszy się biednym ale za to radosnym życiem wraz z swoją matka. Jej ojciec odszedl, biorąc ze sobą dwójkę jej braci, gdy miała ledwo 9 lat. Jednak z biegiem czasu, po śmierci matki musiala wrócić do ojca. Gdy Dziewczyna był...