Nigdy nie myślałam o tym, jakie to uczucie, gdy pozbywa się życia drugiego człowieka, iż nawet nie spodziewałam się, że kiedykolwiek to zrobię.
Było to tak niespodziewane, jak wszystkie moje sytuację w życiu od parunastu miesięcy. Sama ledwo nadążałam z tym, co się działo. Akcja za akcja, jakbym była w filmie. Niestety nie byłam, a wszystko to zwykła przykra, szarobiała rzeczywistość.
Nacisnęłam spust i było już za późno.
Gdy rozległ się znajomy odgłos strzału, czas tak jakby się zatrzymał. Bijący się ludzie zamarli bez ruchu, patrząc wprost na nas. Trzymałam w dłoniach pistolet, naciskając w niego poraz kolejny. Jedna z kulek dotarła juz do Morrisa, a tak dokładniej to do jego szyji. Idealnie. Następna powędrowała w okolice barka, a ramienia.
Oglądałam jak padał na ziemię zaskoczony i nim ktokolwiek zdążył zareagować, on już odpłynął. Podbiegł jeden z jego ochroniarzy, a obok mnie zjawił się Carter. Nawet nie zauważyłam kiedy ostrożnie wyciągnął pistolet z moich drżących dłoni.
- Już dobrze... - wyszeptał, a następnie objął mnie ramieniem do swojej lewej piersi.
Wtuliłam w nie swój policzek, patrząc jak mężczyzna naprzeciw nas sprawdza puls Morrisa. Kucał tyłem do nas, przez co nie widziałam jego twarzy.
- Co z nim? - zapytałam.
Ochroniarz przed nami podniósł się, patrząc na mnie, jakby chciał mnie zabić. I już wtedy znałam odpowiedź.
- Nie żyje.
Przełknęłam głośno ślinę, by następnie zacisnąć usta w wąska linie. Wyszłam spod ramienia Mattheo, a potem podeszłam do ciała, nad którym stanęłam. Wzięłam głęboki, drżący wdech, przeczesując ręką swoje włosy do tyłu. Zabiłam go. Jego wszyscy ludzie należeli do mnie.
Odwróciłam się przodem do budynku i zamiast na nim skupić swoją uwagę, poświęciłam ją na kleczących na jednym kolanie przede mną mężczyzn. Zmarszczyłam lekko brwi, zerkając nerwowo na Mattheo.
- Oddają ci hołd. - wyjaśnił niespodziewanie Lucas, widząc moje zakłopotanie. Stanął tuż obok mnie. - Zabiłaś ich szefa, przez co oni teraz będą ci służyć. Taka zasada, o której z pewnością słyszałaś.
Przytatknęłam niepewnie głową.
- Nie rozumiem tego. Ja... Ja kompletnie się na tym nie znam. Nie mogę po prostu oddać ich tobie, bądź Charliemu? - zapytałam z nadzieją, na co westchnął.
- Uwierz, chciałbym. - zaczął, łapiąc mnie za ramię, by odciągnąć na bok, podczas gdy Hunter i jego ludzie zajęli się ciałem. - Po prostu... Te zasady bywają popieprzone, okej?
- Dlaczego niby nie mogę? - uniosłam brwi.
- Tylko ty i twój przyszły mąż możecie. - wyjaśnił, lekko się krzywiąc. - Niestety, stało się. Weszłaś w ten świat. Ale wiesz co? Z naszą paczka nie zginiesz, a męża znajdziemy ci idealnego.
I jak ja mam mu wyjaśnić, że od jakiegoś czasu czuje coś do jego najlepszego kumpla?
- Dziękuję. - mruknęłam, a następnie przytuliłam się do jego ciała. - Po prostu dziękuję. - wyszeptałam.
Spiął się na chwilę, jednak równie szybko oddał uścisk. Przymknęłam lekko powieki, ciesząc się chwilą. Mama byłaby ze mnie dumna, że nie dałam się jakiemuś facetowi, jednak również dobrze wiedziałam, że zrobiłaby mi długo godzinny monolog, o tym jakie to źle.
- Ej! - zawołał nagle Tony w nasza stronę. - Wsiadajcie! Jedziemy!
***
Siedziałam w swoim pokoju, od dobrej godziny wgapiając się w pusta ścianę naprzeciwko.
CZYTASZ
Devil's Academy
Romance16-letnia Melanie Evans cieszy się biednym ale za to radosnym życiem wraz z swoją matka. Jej ojciec odszedl, biorąc ze sobą dwójkę jej braci, gdy miała ledwo 9 lat. Jednak z biegiem czasu, po śmierci matki musiala wrócić do ojca. Gdy Dziewczyna był...