Rozdział 36

1.5K 69 20
                                    

Perspektywa Mattheo

Porwali ją.

Porwali Melanie, przez co ona teraz wylądowała w szpitalu.

Wszedłem do środka budynku, który należała do Marka Evansa, którego byłem zdecydowanie ulubieńcem. Nie dziwiło mnie to. Gdyby nie ja, wielokrotnie straciłby jednego z swoich synów.

Włożyłem ręce do kieszeni moich szerokich, czarnych spodni i ruszyłem środkiem korytarza w stronę jednych z sali. Środek wyglądał tak samo jak na zewnątrz, czyli był zniszczony. Miał szare ściany z tynku, gdzie momentami odstawał, pokazując cegły. Podłoga była z samego betonu. Panowało zimno, ale kto na to zwracałby uwagę? To był inny rodzaj piekła.

Wyminąłem kolejnych ochroniarzy i wszedłem do środka kolejnego z pomieszczeń, gdzie były jedynie schody, prowadzące na dół. Zacząłem po nich iść, a kosmyki moich włosów opadały na moje czoło. Szybko go odgarnąłem, a chłód piwnicy uderzał w moje ciało jeszcze bardziej.

Zszedłem z schodów do piwnicy i zacząłem isc w stronę pobliskich drzwi. Popchnąłem je, a widząc Lucasa przy drzwiach, kącik moich ust drgnął.

- Ile na ciebie można czekać, Carter? - zapytał. Oczywiste jest to, że byłem przed czasem, ale za to oboje lubiliśmy testować swoje granice cierpliwości.

- Och, też za tobą tęskniłem. - odparłem, a następnie zbiłem z nim piątkę. Klasyk.

We dwójke ruszyliśmy w stronę kolejnych drzwi, gdzie już odbywało się przesłuchiwanie. Nie daleko można było widać jeszcze kolejne drzwi, które prowadziły do klatek przesłuchiwanych osób, które prędzej czy później i tak umierały. Chyba, że im się poszczęściło, ale to była rzadkość.

Zamknąłem za sobą drzwi i stanąłem przed ściana, na której było duże okno, przez które mogłem widzieć co się działo na przesłuchaniu. Pokój był szary, ale za to dokładnie oświetlony i obroniony. Na środku postawiony został stolik, a po obu stronach krzesła. Mężczyzn okazało się być dwóch, ale przesłuchiwano ich osobno.

- A więc, nazywasz się Ilian Ikovan, hm? Twierdząc po twoim nazwisku, musisz pochodzić z Rosji. - zaczął jeden z naszych zaufanych wspólników, Patrick. Miał na sobie garnitur, a włosy lekko ulizane do tyłu.

Mężczyzna naprzeciw niego w odpowiedzi przewrócił oczami i skrzyżował ręce na piersi. Odchylił się na krześle, nie okazując ani trochę szacunku Patrickowi.

- Melanie Evans, co o niej wiesz? - zapytał Patrick, poprawiając rękaw swojej marynarki. Jednak mimo wszystko miał skupiony wzrok na obcym.

- A co mam niby wiedzieć? - Ilian wzruszył ramionami. - Laska, jak laska. Wiem, że ma siedemnaście lat i że zabiła Morrisa, tyle.

- Skąd wiesz, że akurat to ona go zabiła? Wieści były kompletnie inne.

- Och, Mark Evans i jego krasnoludki są sprytne, ale prawdy nie ukryje. Morris nigdy by się nie poddał. - odpowiedział Ikovan. - On zawsze walczył do końca, a jeden postrzał w ramię by go nie pokonało.

- Od kogo to wiesz? - Patrick zadawał kolejne pytania.

A potem następne i następne. Słuchałem je dokładnie, wyczekując satysfakcjonujących dla nas odpowiedzi, oraz przy okazji informacji na temat planowanego porwania, które zbytnio im nie wyszło. Ale za to prawie ją zabili.

Devil's AcademyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz