Rozdział 6

1K 52 44
                                    


Nie miałam ochoty wstawać z lóżka. Jednak ciągłe kroki i głośne szepty, czyiś dotyk na moim ramieniu mi to nieumożliwiły.

Otwarłam lekko powieki, a pierwsze co poczułam to przeokropny ból głowy. Jeknęłam boleśnie, podnosząc się na przedramionach i spojrzałam w bok na pobliskie krzesło, gdzie siedział Lucas. Podał mi szklankę wody, którą przyjęłam, iż umierałam z pragnienia. Gardło paliło mnie niemiłosiernie.

- Ojciec wie. Czeka cię z nim rozmowa, kiedy wróci. - mruknął.

- Wie o czym? - zmarszczyłam automatycznie brwi, nie rozumiejąc o co mu chodziło.

- O imprezie, nic nie pamiętasz? - uniósł brwi.

- Nic, a nic. Przysięgam. - chciałam odłożyć szklankę na bok, ale ten szybko podał mi tabletkę.

- Wow, upiłaś się gorzej niż ja zazwyczaj. To już jest wyczyn. - powiedział z podziwem. - Weź ją. - wskazał palcem na tabletkę.

Przytatknęłam lekko głową i to zrobiłam. Odetchnelam z ulgą, kładąc wodę na pobliską szafkę nocną.

- Byłeś tu cały czas? Wsensie, czułam czyjąś obecność przy sobie. - spojrzałam na niego kątem oka.

- Byłem, ale zastąpił mnie na jakiś czas Mattheo. Musiałem coś załatwić razem z Charlie'm, a mu ufam najbardziej. Jesteśmy dla siebie jak bracia, zwłaszcza, że nasz ojciec go uwielbia. - odparł z uśmiechem, na co przewróciłam oczami. Kolejna osoba wielbiąca Cartera.

Kichnęłam cicho i przytatknęłam znowu głową. Poprawiłam swoje włosy, zaczesując je do tyłu, by nie opadały mi na twarz. Były w okropnym nie ładzie.

Czekał mnie długi i męczący dzień.

***

Całą niedzielę przesiedziałam w łóżku, oglądając seriale, czy wykorzystując dobroczynność moich braci. Rozmowa z ojcem nie była taka zła, jak myślałam. Zaczęło się od krótkiego monologu, o tym, jak alkohol jest zły. Potem przeszliśmy do rozmowy, gdzie musiałam sie dokładnie wytłumaczyć. Chociaż szlaban i tak dostałam. Zero wyjść przez następne dwa tygodnie. Świetnie.

Mark Evans faktycznie był taki surowy, jaki się wydawał.

Cóż, aktualnie był poranny poniedziałek, a ja siedziałam na zajęciach z ucieczki. Leżałam w ostatniej ławce, cicho ziewając i przy okazji obracając leniwie długopis pomiędzy palcami. Nie poświęcałam uwagi na lekcje, bo zaczęło się zwykłym wprowadzeniem do tematu, co nie interesowało mnie ani trochę. Uwaga Katherine była poświęcona telefonowi, na którym pewnie pisała z Evanem. Kręcili ze sobą.

- Panno Evans. - rozbrzmiał głos nauczyciela, na co ja z wzdrygnięciem podniosłam głowę. - Co zrobimy w przypadku przyjazdu policji na miejsce zbrodni?

- A to zależy, czy jestesmy sami, czy jesteśmy w grupie. - zaczęłam, a ten wskazał gestem, bym kontynuowała. - Jeśli jestesmy w grupie, oczywiste jest to że będziemy poinformowani wcześniej, natomiast nawet jeśli nie, bardzo łatwo podzielić się na role. Jedna z osób będzie miała za zadanie ogarnąć pojazd, reszta będzie usuwała wszelakie dowody w miejscu modrestwa. Gorzej samemu, jednak w chwili, gdy usłyszymy syreny policyjne, mamy jeszcze około 30 sekund na załatwienie wszystkiego. Zdążymy posprzątać, zakryć dowody i na końcu uciec. - skończyłam, opierając się dumnie plecami o krzesło.

Brawo Melanie, oglądanie horrorów wreszcie ci się przydało.

Nauczyciel skrzyżował ręce na piersi, opierając się o jedną z pobliskich ławek obok mnie.

Devil's AcademyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz