Rozdział 11

3.9K 124 38
                                    

Odkąd weszłam na teren szkoły, już zaczęły się plotki na temat mojego wyjazdu z braćmi. Nie wiedziałam skąd ludzie to wiedzieli, ale ciągłe szeptanie o mnie było już wyczerpujące. Przewróciłam w duchu oczami i podeszłam do swojej szafki. Otwarłam ją i schowałam nie potrzebny mundurek szkolny, zostając przy tym w samej koszuli. Chyba muszę namówić ojca na odzież z krótkim rękawem.

Dzisiejszy dzień był naprawdę upalny, przez co wiele uczniów mamrotało pod nosem, jak bardzo gorąco im jest. Nie dziwiłam się. Dlatego dziś swoje wlosy miałam związane w wysokiego kucyka, mając z przodu wyciągnięte dwa pasma włosów. Westchnelam cicho, zamykając z hukiem swoją szafkę. Poprawiłam plecak na swoim ramieniu, zaczynając iść w stronę klasy.

Jednak zanim weszłam do sali, ktoś nagle mnie zatrzymał, kładąc rękę na moim ramieniu. Zmarszczyłam lekko brwi, odwracając głowę w stronę osoby, która to zrobiła. Przede mną stała lekko wysoka ode mnie rudowłosa, a na jej twarzy widniał delikatny uśmiech.

- Melanie Evans, prawda? - spytała, na co przytatknęłam niepewnie głową.

- Tak, to ja. Coś nie tak? - zapytałam, patrząc na nią z lekkim zmieszaniem.

- Och, nie, nie martw się. Twój tata kazał mi do ciebie przyjść, bo podobno masz gust. - powiedziała, sięgając swój telefon. Otworzyła galerie, pokazując mi dwa zdjęcia. - Zobacz i powiedz co sądzisz. To na pobliskie wydarzenie.

No tak, przecież już w tym tygodniu odbywały się mecze szkół dla morderców. Jak moglam zapomnieć?

Złapałam ostrożnie za jej telefon, przyglądając sie dokładnie zdjęciom. Na jednym z nim widniał wielki transparent z logiem naszej szkoły, oraz jej nazwa. Napis Silence Academy, bo tak nazywała się akademia, na którą i tak wszyscy mówili Devil's Academy, był wyszyty zlotym haftem. Głównie ukazywał się tam kolor szary, iż logo naszej szkoły i mundurki właśnie były w takim kolorze. Na dole natomiast pokazane zostały nagrody i jakieś poczęstunki.

Drugie zdjęcie było podobne, tylko one natomiast różniło się kolorem. Tym razem głównie obejmował go kolor żółty. Pokręciłam szybko głową, bo zdecydowanie nie pasował do naszej akademi.

- To pierwsze. Bardziej oddaje klimat szkoły. - podałam jej telefon, na co jej uśmiech się powiększył.

- No wiem, mówiłam o tym, a reszta i tak głosowała na drugą opcję. - bruknela, na co cicho się zaśmiałam.

- Ewidetnie nie mają gustu.

- Swoją drogą. - wystawiła swoją dłoń przed siebie. - Jestem Rosalie Wood. Ale mów mi Rose. Jestem przewodniczącą komitetu uczniowskiego.

Zmarszczyłam automatycznie brwi, przyjmując jej dłoń.

- Wood? Jesteś spokrewniona z profesorem Woodem? - spytałam, na co przytatknęła głową.

- To mój tata.

Przytatknęłam lekko głową, aż nagle dzwonek zadzwonił na lekcje. Nie zdążyłam nic odpowiedzieć.

Pożegnałam się z dziewczyną, a następnie weszłam do sali. Usiadłam obok Condrada, który wydawał się być przygnębiony. Jego oczy były podkrążone, jakby nie spał całą noc.
Jednak wolałam go nie zagadywać o temat. Wiedziałam że czasami warto przemilczeć daną sprawę.

***

Katherine namawiała mnie co lekcje, bym pogadała z blonydem o jego stanie. Co chwilę mruknęłam, że nie to sensu, że on i tak nie będzie chciał ze mną rozmawiać. Jednak dziewczyna się nie poddawała i nagadywała bez przerwy. Koniec końców zgodziłam się dla pieprzonego spokoju. Ucieszyła się, chociaż mi do radości nie było. Przecież ja do cholery nie potrafię pocieszać ludzi.

Devil's AcademyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz