Otworzyłam lekko oczy, które odrazu zostały zaatakowane przez światło dzienne. Na mojej twarzy pojawił się grymas. Poczułam ból głowy, ramienia, a właściwie to wszystkiego. Rozchyliłam powieki bardziej, rozglądając się dookoła.
Byłam podpięta do kroplówki, leżąc na szpitalnym łóżku. Obok na szafce nocnej leżała nietknięta butelka wody. Wtedy zdałam sobie sprawę z ciężaru na moim brzuch. Spojrzałam w tamtą stronę, ale nie miałam siły by się poruszyć. Lucas spał spokojnie, trzymając moją dłoń w swojej. Jego włosy były rozczepane, a wargi lekko rozchylone.
Poruszyłam lekko dłońmi, na co ten jak opatrzony podniósł się z miejsca. Wzdrygnęłam się delikatnie, mając skupiony na nim swój wzrok.
- Cholera Mel, ty żyjesz! - zawołał, a następnie pochylił się i delikatnie mnie objął. Jakby dotykał najcenniejszy kwiat świata. - Jak się czujesz? Zawołać lekarza? Boli cie coś? Poczekaj zadzwonię po Charliego, ojca, moich przyjaciół, twoich i...
- Boli mnie wszystko i mam wrażenie jakbym przespała wieczność. - mruknęłam.
- Byłaś w śpiączce przez prawie dwa miesiące. - westchnął cicho. - Mamy dwudziesty drugi listopada.
- Ominęłam twoje urodziny. - wyszeptałam, na co machnął lekceważąco ręką.
- I tak ich nie miałem ochotę wyprawiać, ze względu na tą akcje. - wzruszył ramionami. - Ale już jesteś bezpieczna. Złapaliśmy tego, kto ci to zrobił i delikatnie rzecz biorąc zajęliśmy się nim.
- Zabiliście go? - spytałam, a ten parsknal śmiechem.
- Zrobiłyśmy coś o wiele gorszego.
Przewróciłam oczami i już chciałam się podnosić, jednak nieumożliwiła mi to dłoń brata na moim ramieniu. Nie miałam jeszcze tyle siły, by mu się przeciwstawić więc po prostu opadłam na łóżko z cichym jękiem. Lucas wyszedł po chwili z sali, by zawołać lekarza.
Wrócił odrazu, jednak sam i z telefonem w dłoni. Wiedziałam co doskonale robił. Pisał do innych, że właśnie się wybudziłam. Przetarłam twarz dłońmi, aż nagle do pomieszczenia wszedł starszy mężczyzna, a obok kobieta. Podeszli do mojego łóżka, zaczynając skanować wzrokiem to mnie, to na urządzenia obok mnie.
- Witamy wśród żywych Panno Evans. - powiedział lekarz z uśmiechem i spojrzał na papiery, które spoczywały w jego dłoniach. - Narobiłaś nam lekkiego stresu, ale całe szczęście się wybudziłaś.
- Stresu? To znaczy? - spytałam.
- Kochanie, miałaś się wybudzić tydzień temu. - odezwała się pielegniarka, zmieniając mi kroplówkę. - Takie śpiączki są normalne, zwłaszcza gdy twój stan był krytyczny. Prawie nam się wykrawiłaś.
Odwróciłam swój wzrok na bok. Doskonale pamiętałam, jak biegłam za lekarzami w szpitalu, którzy wieźli moją mamę na blok operacyjny. Oni nie zdążyli, ci natomiast tak.
- Wychodzi na to, że zostanie pani jeszcze parę dni w szpitalu na obserwacji. Potem będziesz mogła wyjść. - odezwał się lekarz, analizując mój stan. - Przepisze ci leki. - dodał, a następnie wyszedł wraz z kobieta z sali.
Westchnęłam ciężko, podnosząc plecy I patrząc prosto na brata. Ten uniósł zaciekawiony brwi, na co przewróciłam oczami. Wyciągnęłam dłoń w jego stronę, a on zrezygnowany podał mi mój telefon. Spowrotem zajął miejsce na krześle obok mnie. Włączyłam komórkę, a na ekranie startowym już pojawiło się wiele wiadomości od osób.
Ivan: *+10 wiadomości*
Katie: *+10 wiadomości*

CZYTASZ
Devil's Academy
Romance16-letnia Melanie Evans cieszy się biednym ale za to radosnym życiem wraz z swoją matka. Jej ojciec odszedl, biorąc ze sobą dwójkę jej braci, gdy miała ledwo 9 lat. Jednak z biegiem czasu, po śmierci matki musiala wrócić do ojca. Gdy Dziewczyna był...