Rozdział 28

2K 81 33
                                    

Było już pózno.

Poznałam to, przez to, że wiele ochroniarzy powoli kręciło się po budynku. Zaczęło robić się zimno i ciemno, przez co światło świeciło się w pomieszczeniu, w którym aktualnie się znajdowałam. Zmrużyłam lekko powieki, oglądając wzrokiem każdy zakamarek pokoju.

Cisza jaka tutaj panowała, była nie do zniesienia, jednak raz po raz przerywana przez stukot butów, czy rozmowy zza drzwi. Cóż, ochroniarze, z którym przebywałam, jedynie mrugali oczami.

Nie minęła chwila, a rozległ się chaos i to dosłownie. Z początku było słychać rozbicie szkła, a potem czyjeś krzyki, oraz odgłosy bijatyk, bądź strzałów. Dwojga facetów, która była ze mną, spieła się, a następnie spojrzała na siebie. Kiwnęli jedynie głowami, by potem wyciągnąć pistolety i jeden z nich wycelował go w drzwi. Drugi natomiast stanął obok mnie, przykładając spluwę do mojej skroni.

Rozchyliłam momentalnie powieki, patrząc na niego w szoku. Nawet nie spojrzał, tylko wgapiał się w punkt przed sobą, a były to drzwi, zza których hałas robił się coraz głośniejszy.

- Gdzie ona jest?! - usłyszałam dobrze znany mi głos.

Carter.

Był tutaj.

Już otwierałam usta, by coś krzyknąć, ale jeden z mężczyzn, stojących nade mną przyłożył dłoń do moich ust, co jedynie stłumiło by mój krzyk. Mocniej przycisnął pistolet do mojej skroni, gdy tylko lekko się poruszyłam. Pochylił delikatnie głowę niżej.

- Siedzisz. Na. Miejscu. - wycedził do mojego ucha.

Zacisnęłam usta w wąska linie, wgapiając się razem z nim w drzwi. Wciąż stamtąd uchodziły głośne hałasy, co dawało mi wielką nadzieję, że w każdej chwili ktoś tu wejdzie. Minęło parę minut i faktycznie tak się stało.

Drzwi otwarły się z hukiem, a do środka wparował Tony, Mattheo oraz dwójka moich braci. Zaczęłam się szarpać, jednak nieumożliwiła mi to lina, oraz dlon mężczyzny na moim barku. Cała grupa chłopaków spojrzała to na mnie, to na drugiego z mężczyzn, który stał tuż przed nimi z spluwą w dłoni.

- Jeden ruch a strzelę. - powiedział ten nade mną. - Och, Carter. Jak miło cię wiedzieć. Gdzie masz Huntera, hm?

- Louis. - wyszeptał. - Tak się składa, że jest. I to nie sam, a z całą obstawą.

Zmarszczyłam lekko brwi. Szukali mnie? Wszyscy? Całą obstawą? Chyba miałam rację, co do tego, że najstarszy z braci Carter był mafiozą. Louis nade mną tylko zmocnił uścisk, na co cicho syknęłam.

- Wystarczy zabawy. Oddajecie nam ją. - odezwał się Tony, obracając pistolet między palcami.

- Tak jak mówiłem, jeden krok, a strzele. Chyba nie chcecie stracić takiej ładnej buźki, hm? - mężczyzna nade mną niósł brwi. - A bywa bardzo bystra.

- Macie szanse stąd spierdolić i nie zostać zabitym. - wycedził Lucas. - Oddajcie nam ją, albo sami ją weźmiemy.

Ochroniarze spojrzeli po sobie, przez co ja zerknęłam na Mattheo. Załapał mój wzrok, przez co puścił mi oczko i się zaczęło. Wyciągnął pistolet z tylnej kieszeni spodni, a następnie strzelił w Louisa. Tony szybko załapał jego czyn, przez co on strzelił w tego drugiego. Kilka kropelek krwi pojawiło się ja moim gołym kolanie, iż wciąż byłam w mundurku szkolnym.

Mój oddech znacznie przyspieszył, a chłopacy odrazu podbiegli do mnie. Charlie kucnął przede mną, upewniając się ze nic mi nie jest.

- Źrenice ma w porządku, nie dali jej nic. - mruknął. - Boże, jak dobrze, że Ci nic nie jest. Tak się baliśmy..

Devil's AcademyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz