Rozdział 34

2K 77 17
                                    

Siedziałam w szkolnej bibliotece, powtarzając poraz kolejny do egzaminów. Minusem był fakt, że to mój pierwszy rok, a ojciec wymagał ode mnie wszystkiego.

Jeśli chodzi o Cartera, znów stał się dupkiem. Ignorował mnie, nie pisał, a nawet nie przyjeżdżał na spotkania w naszym domu. Zostawiał mnie na wyświetlonym i nie odbierał telefonu. Spróbowałam sobie wmówić, że to wszystko to wina zbyt małego wolnego czasu. Ale skoro komuś bardzo zależy, to znajdzie czas, prawda?

Westchnęłam ciężko, nie potrafiąc już się skupić na nauce. Wstałam z miejsca, a następnie odłożyłam książkę na półkę. Założyłam plecak na jedno ramię, upewniając się, że mam wszystko. Miałam. Poprawiłam swoją koszule i wyszłam z biblioteki, posyłając uśmiech bibliotekarce i ciche dowidzenia.

W międzyczasie, gdy szłam do swojej szafki na korytarzu, wyciągnęłam swój telefon i napisałam krótka wiadomość na grupie rodzinnej, czy ktoś mógłby mnie odebrać. Wiadomość zwrotną odrazu dostałam od Lucasa, że przyjedzie on za 15 minut. Schowałam więc telefon, wyciągnąć z plecaka klucze.

Otwarłam swoją szafkę, w której znalazla się czarna koperta. Zmarszczyłam automatycznie brwi, łapiąc ją ostrożnie i delikatnie. Rozejrzałam się dookoła, czy nikogo nie ma i czy korytarz jest pusty. Był. Przejechałam palcami po papieprze, a następnie go otwarłam.

Wyciągnęłam krótka wiadomość, a do tego parę zdjęć. Gdy zauważyłam, jakie one są, prawie padłam na podłogę. Jedno ukazywało mnie, gdy całuję się z Carterem w samochodzie, a do tego oboje byliśmy nadzy. Ktoś nas wtedy obserwował. Drugie zdjęcie zawierało mnie, trzymającej pistolet i celującą nim prosto w Morrisa. Przełknęłam głośno ślinę, zerkając na kolejne zdjęcie. Te było zrobione podczas mojej nauki w bibliotece.

Odłożyłam je do środka, zaczynając czytać list, który znajdował się w środku. Napisany był na pergaminie, czarnym tuszem i do tego precyzyjnym pismem.

Droga Melanie Evans
Posiadasz więcej wrogów, niż myślisz. Jesteś w strefie zagrożenia, z którego już tatuś z braciszkami oraz przyjaciółmi cię nie uratuję.
Wpadłaś, zabijając Morrisa.
A naszym zadaniem jest dopilnować, czy napewno wpadłaś na tyle głęboko, na ile powinnaś.

Zacznijmy grę.

???

Przesunęłam wzrokiem po pergaminie, mając nadzieję, że zobaczę na nim chociaż odcisk palca, bądź jaką kolwiek oznakę by dowiedzieć się kto to mógłby być. Znał Morrisa, więc bardzo możliwe, że jest to jego wspólnik. Bliski wspolnik. Może popsułam im jakiś plan, nagłym zabójstwem?

Pokręciłam szybko głową i wgniotłam wszystko w do środka plecaka. Założyłam marynarkę szkolna, iż było dość chłodno, a ja nie chciałam ryzykować choroba.

Nie chciałam ryzykować chwila słabości i samotności.

Oblizałam nerwowo swoje wargi, wychodząc z akademii, na której parking wjeżdżał mój brat. Parę dziewczyn niedaleko zaczęło piszczeć, jakby conajmniej jechał conajmniej Justin Bieber. Lucasowi do niego dużo brakowało.

Podeszłam do auta i wsiadłam do środka  milcząc, co nie było w moim stylu. Zapięłam pasy, czując na sobie podejrzliwy wzrok najstarszego brata.

Devil's AcademyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz