Rozdział 40

1.3K 75 4
                                    

Zamknęłam za sobą ostrożnie drzwi, a zapach krwi zaatakował mój nos.

Było tu ciemno. Korytarz oświetlały jedynie pojedyncze, słabo świecące żarówki. Ruszyłam przed siebie, wyciągając ostry nóż z mojego pasa. Szłam powoli, ale są to cicho i ostrożnie. Omijałam trupy, leżace na podłodze, powstrzymując wymioty. 

- Mówię do cholery jasnej! Jej tutaj nie ma! Nie jechała z nami! - usłyszałam desperacki krzyk Lucasa, a następnie głośnie plaśnięcie.

Wzdrygnęłam się niespodziewanie i zaczęłam iść coraz szybciej w stronę odgłosów.

- Gdzie ta gówniara?!

Znałam ten głos. On tutaj był. Morris. Oblizałam nerwowo wargi.

Stanęłam przed drzwiami, zerkając przez ich lekkie uchylenie na całą sytuację, niemal zamierając.

Wszyscy zostali związani. Siedzieli pod ścianą, poza Lucasem, który siedział na krześle. Przed nim stanął Morris, a po bokach pomieszczenia dwaj ochroniarze. Mało, jak na niego. Dlatego coś mi nie pasowało. I wtedy zauważyłam jak jeden z ich ludzi, którzy byli poza pokojem mnie zauważył.

- Kurwa. - przełknęłam pod nosem. Rzuciłam w niego pospiesznie nożem. - Proszę traf. - trafił. Prosto w serce w wyniku czego upadł na kolana.

Podbiegłam do mężczyzny oraz zamknęłam mu usta jego dłonią by stłumić krzyk. Wyciągnęłam nóż, aby ponownie poderżnąć mu na wszelki wypadek gardło. Krew trysnęła na moją twarz, ale nie przejmowałam się tym. Wytarłam jedynie nóż o mundur mężczyzny.

Nie miałam wiele czasu na myślenie. Musiałam działać szybko, ale odpowiedzialnie. Musiałam wejść do środka tamtego pokoju.

Morris był wyższy ode mnie o kilkanaście centymetrów, więc bezproblemu mogłabym przyłożyć mu nóż do gardła, a następnie lekko pochylić do tyłu. A co z jego ochroniarzami? Co jeżeli strzela? Albo co gorsza, zabiją kogoś z moich przyjaciół lub braci?

Pokręciłam szybko głową i również szybko weszłam do pomieszczenia. Znalazłam się za Morrisem i przyłożyłam nóż do jego krtani. Zwróciłam się do jednego z ochroniarzy.

- Jeden zły ruch, a on zginie. - przyłożyłam mocniej nóż do krtani. - Klękać a bronie na podłodze, przed wami. Zero jakiejkolwiek pomocy zewnątrz, zrozumiano?

Słowa wypuszczały moje usta z szybkością, ale taka, że bez problemu mogli je zrozumieć. Wykonali moje polecenie.

Spojrzałam na moich przyjaciół.

- Dacie radę się rozwiązać? - zapytałam.

Carter zaśmiał się cicho i uniósł obie ręce do góry.

- Naprawdę mnie zaskakujesz Evans  dnia na dzień. Ale czyż zignorowałaś nasze polecenia? - uśmiechnął się. Mattheo Dupek Carter.

- Mattheo. Odpuść. - powiedział Lucas, wstając z swojego krzesła.

Wpadłam na pomysł. Ruszyłam z Morrisem przed siebie i posadziłam go na krześle. Poszło mi łatwo, za łatwo. Nie sprawiał oporu, a nawet nic nie mówił. Jedynie się uśmiechał. Musiał być tu gdzieś haczyk.

Chłopcy zaczęli go związywać, a ja stanęłam tuż przed nim.

- Gdzie haczyk? - skrzyżowałam ręce na piersi.

- Haczyk? - mężczyzna się zaśmiał. - Ach, Melanie. Tak podrosłaś pod względem porwań. To na ciebie czekałem, wiesz? Wciąż masz cięty język?

- Nie zmieniaj tematu. - powiedziałam.

- Nie ma żadnego haczyka. Wygrałaś ponownie, Melanie Evans. - uśmiechnął się złośliwie.

Devil's AcademyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz