Czwartek.
Nigdy nie widziałam tylu zabieganych osób na raz. Już nie wspomnę o mojej rodzinie. Mark Evans z Arronem Evans chodzili całkowicie spięci. Było to pewnie spowodowane dzisiejszym wydarzeniem, które trwało aż do soboty. Zresztą, Lucas nie był lepszy. Non stop chodził po domu i powtarzał plan na pamięć. Słyszałam go tak często, że sama zdążyłam wykuć na pamięć. Charlie był równie zestresowany jak Lucas. Mimo, że nie grał to na jego barkach spoczęła organizacja z córką Wooda, Rosalie. Z Conradem nie było lepiej. Trenował tak często, że nawet nie miał siły na jedzenie. Wraz z naszą reszta grupy wręcz wpychaliśmy mu je siłą, zwłaszcza Katie. Była taką mamą grupy.
A co do Cartera, cóż nasze stosunki lekko się zmieniły. Ostatnio więcej rozmawiamy, co prawda wciąż są te nasze docinki, ale nie są one z taką samą nienawiścią jak wcześniej. Potrafiliśmy gadać spokojnie, jednak po chwili ja bądź on powiedział coś uszczypliwego, przez co odrazu zaczynamy na siebie krzyczeć. Spędzenie czasu razem jest dla nas zmuszone, a częste docinki są rozbawieniem dla chłopaków, zwłaszcza Tony'ego.
Pokręciłam szybko głową, zaczynając iść w stronę szatni, by się przebrać. Ludzie biegali w kółko z przekąskami, które były do kupienia tuż przy wejściu akademii i wręcz pchali się, by zająć najlepsze miejsca. Ja na szczęście nie miałam tamtego problemu bo chealadereki miały specjalne miejsca z przodu. Całe szczęście, bo w innym przypadku musiałabym siedzieć wraz z moją rodziną, co byłoby nie do zniesienia. Zdecydowanie wolałabym z przyjaciółmi.
Pchnęłam drzwi, wchodząc do środka mając na ramieniu sportowa torbę. Byłam jako pierwsza, ze względu na to, że przyjechałam wraz z ojcem, który miał parę spraw do ogarnięcia. Usiadłam na ławce, pisząc krótką wiadomość do Katherine.
Ty: Kiedy będziesz?
Odłożyłam telefon do mniejszej kieszonki torby, aż nagle zauważyłam kolejna wiadomość.
Ivan: Mam takie ploty, że nie uwierzysz!
Zaśmiałam się pod nosem i założyłam kosmyk swoich włosów za ucho. Złapałam spowrotem za komórkę.
Ty: Dziś nie dam rady. Są te mecze i takie tam. Zadzwonię w wolnej chwili.
Wysłałam szybko odpowiedź, ponownie chowając telefon do torby. Westchnęłam cicho, wyciągając z większej kieszeni strój na dziś i zjechałam po nim wzrokiem. Nie był zły. Głównym kolorem był czarnym, a po lewej, górnej stronie widniało logo szkoły. Włosy postanowiłam związać w dwa warkoczyki. Zawiązałam je na koniec biała wstążką kokardką, co dodało uroku i wyglądu. Na twarzy miałam lekki makijaż, który i tak będzie potem zrobiony błyskotkami.
Drzwi się otwarły, a w nich stanęła moja przyjaciółka, Katie. Posłałam jej uśmiech oraz objęłam ją ramionami. Odwzajemniła.
- Wybacz, że musiałaś czekać i że nie odpisałam. - zaśmiała się nerwowo, kładąc torbę obok mojej. Nagle jej wzrok spoczął na mnie, a swoją uwagę skupiła na włosach. - Wow, warkoczyki. Noś je częściej, zdecydowanie ci pasują.
Przewróciłam oczami, machając lekceważąco ręką.
- Daj spokój, wyglądam jak jakiś dzieciak. - bruknęłam.
Ta wbiła mi łokieć w żebro, na co pisnęłam zaskoczona i złapałam się za obolałe miejsce. Zaczęłam je masować, a zadowolona dziewczyna ruszyła w stronę toalety, w której się zamknęła. Przewróciłam oczami, uczyniając to samo.
Po parunastu minutach zaczęło się zbierać coraz więcej dziewczyn. Z każdą się przywitałam uśmiechem, czy piątka bądź cichym ,,Cześć''. Zaczęło się szykowanie, co oznaczało hałas i zamieszanie. Parę dziewczyn poprosiło mnie o warkoczyki, co lekko mnie ucieszyło. Kilka nawet pomalowałam, a one przykleiły na moją twarz jakieś naklejki. Zamieszanie trwało i trwało bez końca.
CZYTASZ
Devil's Academy
Roman d'amour16-letnia Melanie Evans cieszy się biednym ale za to radosnym życiem wraz z swoją matka. Jej ojciec odszedl, biorąc ze sobą dwójkę jej braci, gdy miała ledwo 9 lat. Jednak z biegiem czasu, po śmierci matki musiala wrócić do ojca. Gdy Dziewczyna był...