Rozdział 20

138 2 10
                                    

Angie

- Nie sądziłem, że przyjdziesz mnie odwiedzić.

Nie miałam pojęcia, skąd wiedział, że to właśnie ja skradam się za jego plecami. Być może naprawdę umiał czytać w myślach. Po tym wszystkim, czego przy nim doświadczyłam, nawet by mnie to nie zdziwiło. Tak samo to, że o północy znalazłam się na pewnym strychu rodem z horroru, również nie było dla mnie czymś niezwykłym.

Stąpałam powoli po nadpróchniałych deskach, obawiając się, że każdy mój kolejny krok może sprawić, że się pode mną załamią. Drażniący zapach stęchlizny i kurzu zdawał się na dobre wsiąknąć w ściany. Jedynym źródłem światła była niewielka, zwisająca z sufitu żarówka i jedno z dwóch okien, to, które nie było zabite deskami. To właśnie przy nim, otwartym na oścież, stał Neil i popalał papierosa.

- Przychodzę tu czasami, gdy zaczyna brakować mi mojego włoskiego miasteczka. - wyznał niespodziewanie.

- Sądziłam, że włoskie miasteczka są nieco bardziej urokliwe niż wielkomiejskie blokowiska, szczególnie te z dzielnic takich jak ta. - odparłam z przekąsem. Neil zgasił papierosa i odwrócił się w moją stronę. Coś we mnie zamarło, gdy patrząc na jego twarz przypomniało mi się nagle, gdy ujrzałam go po raz pierwszy w pubie Teda i jak bardzo się go wtedy bałam.

- Milutka jak zwykle. - skwitował. Rozejrzał się dookoła. - Chodzi o ten strych. Przypomina mi trochę ten, który był w moim domu. Też był paskudny i odpychający, ale dla mnie, dzieciaka, który nie miał zbyt wielu rozrywek poza tymi na ulicy, był trochę jak przedsionek do jakiejś baśniowej krainy. Moja matka chowała tam mnóstwo pamiątek. Uwielbiałem je przeglądać i wyobrażać sobie, że to jakieś zaczarowane przedmioty.

Jego kącik ust lekko drgnął. Wyobraziłam sobie małego, ponurego chłopczyka, który pełen rozterek, z którymi na pewno nie powinien mierzyć się w swoim wieku, wdrapuje się na magiczny strych, a tam po chwili staje się tym, kim zawsze był w swoich marzeniach.

- Co się stało z tymi pamiątkami? - spytałam z zaciekawieniem. Przyszłam porozmawiać tu z nim na zgoła inny temat, ale gdy wspomniał o swoim dzieciństwie, poczułam nieodpartą chęć poznania kolejnych skrawków jego historii. Miałam wrażenie, że on również wyjątkowo ma chęć porozmawiania z kimś o niej.

Jeden łagodny cień, który na moment znalazł się w jego spojrzeniu, zniknął.

- Spłonęły. Razem ze wszystkim.

- Tak mi przykro. - powiedziałam natychmiast. Skarciłam się za to niefortunne pytanie, choć tak naprawdę nie miałam pojęcia, że odpowiedź będzie tak druzgocąca. Ale Neil pokręcił tylko głową, jakby w ogóle go to nie obchodziło.

- To nic. Nie przywiązałem się do tego domu. Nie znosiłem go. Właściwie gdyby nie pożar, pewnie za jakiś czas sam by runął. Szkoda mi było tylko mamy, że po powrocie ze szpitala nie będzie miała dokąd wrócić. Ale już nie wróciła.

Poczułam nieprzyjemny ucisk gdzieś w okolicach żołądka. Wiedziałam już od jakiegoś czasu, że Neil stracił matkę, sama też nigdy nie doświadczyłam tego, jak to jest ją mieć, choć moja wciąż żyła. To jednak musiało boleć. Byłam pewna, że boli go to zdecydowanie bardziej niż mnie, choćby się tego wypierał. Ja od najmłodszych lat miałam świadomość, że nigdy nie będę miała szansy chociażby normalnie porozmawiać z Marissą. Pogodziłam się z tym, że nigdy nie doświadczę prawdziwego, matczynego ciepła. Neil zdołał go doświadczyć. Dorastał w nieciekawych okolicznościach, ale miał przy sobie matkę, która wtedy pewnie jako jedyna darzyła go szczerą miłością i troską. Gdy ją stracił, stracił wszystko, co miał. Zostały mu wspomnienia, które choć były na wagę złota, bolały.

The SinnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz