Neil
Poniedziałek minął tak jak zwykle. Parę drobnych transakcji, odwiedziny u starych klientów i rozmowy z osobami, które otwierały przede mną kilka perspektyw w niedalekiej przyszłości. Przemyt i handel bronią był czymś, co dostarczało znacznie więcej adrenaliny niż zwykły handel dragami, lecz niekiedy było to bardziej opłacalne. Po tylu latach prowadzenia mojego narkobiznesu powoli zaczynał mi się on nudzić, ale wciąż miałem z niego zbyt wiele zysków, by rezygnować.
Zostałem w to wciągnięty, gdy miałem zaledwie trzynaście lat. Mieszkałem wtedy jeszcze z moją matką we Włoszech. Nigdy się u nas nie przelewało, ale gdy nagle zachorowała, musiałem pożegnać się z resztkami beztroski. Kasa, jaką dostawaliśmy, ledwo wystarczała nam na jedzenie, a był przecież jeszcze czynsz i inne rachunki, leki dla matki i inne potrzebne rzeczy. Postanowiłem rozejrzeć się za jakąś pracą, ale szło mi to średnio. Byłem albo za młody, albo za bardzo roztrzepany. Koniec końców nawiązałem znajomość z grupką starszych chłopaków z sąsiedztwa. Zaproponowali mi pełne wrażeń zajęcie, które bardzo mogło mi się opłacić. Dość szybko pojąłem zakres moich działań i zostałem ich chłopcem na posyłki. Wiele razy próbowali mnie oczywiście oszukać, ale nie byłem aż tak głupi. Od początku wiedziałem, że mam do czynienia ze światem, w którym nie ma żadnych zasad. Była za to nieustanna walka o zysk, własną pozycję, a niekiedy też i o życie. Po czasie zrozumiałem pewne panujące mechanizmy, jak również to, że miałem do wyboru wyłącznie bycie ofiarą albo oprawcą. Wybór był, rzecz jasna, prosty.
Nigdy nie powiedziałem wprost mojej matce, czym się zajmuję i skąd mam pieniądze. Nie chciałem jeszcze bardziej pogarszać jej samopoczucia. Myślę jednak, że sama się domyślała. Często powtarzała mi, że się o mnie boi, często robiła mi wyrzuty, gdy wracałem o nieludzkich porach, nieraz płakała w łazience, szukała innych sposobów pomocy dla nas, ale bezskutecznie. Wielokrotnie mówiła mi też, że marzy o tym, bym nigdy nie zapomniał, że jestem człowiekiem. Starałem się o tym pamiętać, ale trudno było mi się tego trzymać. Dziś już nie miałem pojęcia, jak było naprawdę. Walczyłem dla niej, dopóki żyła. Potem nie miałem już po co.
Gdy zmarła, postanowiłem wyjechać do Stanów, by zacząć z czystą kartą, a przynajmniej tak sobie wmawiałem. W moim kraju narobiłem sobie już wielu problemów i jako piętnastolatek bywałem czasami naiwny, dlatego wierzyłem, że ucieknę od przeszłości. W chwili, gdy po latach spotkałem mojego ojca, dotarło do mnie, że po pierwsze to niemożliwe, a po drugie nie chcę uciekać. Nie chciałem stać się nim.
Szybko odnalazłem się w Los Angeles. Ojciec, kierowany prawdopodobnie poczuciem powinności, załatwił mi miejsce w jakimś internacie, gdzie mieszkałem, dopóki nie ukończyłem szkoły. A raczej, to ja z nią skończyłem. Ani razu nie przyszło mi jednak żałować mojego niepełnego wykształcenia. Umiałem o siebie zadbać. Umiałem zarabiać i funkcjonować w świecie, w którym dziś byłem kimś, kto miał znaczenie. Nauczyłem się już tylko wygrywać, a smak każdej wygranej był tak uzależniający, że nie potrafiłem się już bez niego obyć.
Byłem jednak pewien, że mojej matce nie o to bynajmniej chodziło.
Dochodziła północ, gdy dotarłem do mieszkania. Już od wejścia dało się słyszeć, że mój przyjaciel Max jest obecny i najwyraźniej świetnie się bawi.
- Max, wziąłbyś się lepiej za robotę. - zawołałem, wchodząc do jego sypialni bez uprzedzenia. Zarówno Max, jak i towarzysząca mu brunetka, która akurat siedziała na nim okrakiem, zastygli w bezruchu.
- Właśnie jestem w trakcie, jakbyś nie zauważył. - warknął Harvey. - Wypierdalaj, Neil.
- Właściwie to może zostać. - zaszczebiotała dziewczyna, nawijając kosmyk włosów na palec i lustrując mnie wzrokiem.
![](https://img.wattpad.com/cover/371259868-288-k698580.jpg)
CZYTASZ
The Sinner
عاطفيةOpowieść o miłości, która rozkwita tam, gdzie króluje zniszczenie. Neil Devin od zawsze żył w cieniu przemocy i zdrady. Jako syn włoskiego wpływowego biznesmena, człowieka, który nigdy go nie chciał, dorastał w świecie zbrodni, używek i nielegalnych...