Rozdział 33

84 2 6
                                    

Angie

Ten wieczór miał wyglądać zdecydowanie inaczej. Skończyło się tak, że tkwiliśmy w piątkę w moim pokoju, prowadziliśmy zażartą dyskusję, piliśmy alkohol kupiony przez Maxa, a po arancini zrobionym przeze mnie pozostało już tylko wspomnienie. Podejrzewałam, że właśnie to było największą bolączką Neila.

Siedział obrażony na podłodze, opierając się o moje łóżko, popijał od niechcenia piwo i miażdżył wzrokiem każdego po kolei. Najbardziej, rzecz jasna, obrywało się Kelly, której wciąż nie znosił, z wzajemnością zresztą. Dosłownie nie mógł znieść jej obecności, a gdy tylko krzyżowaliśmy ze sobą spojrzenia, wyczytywałam jasną aluzję co do tego, by wyprosić moją przyjaciółkę, a najlepiej wszystkich. Cóż. Próbowałam.

- Wciąż nie mogę w to uwierzyć. Moja przyjaciółka i Neil Devin. - powtórzyła Kelly po raz kolejny, krzywiąc się ze zdegustowaniem. - Ona już prawie dała sobie z tobą spokój, ale ty musiałeś znów się zjawić i namieszać jej w głowie. Nie rozumiem cię, człowieku.

- To długa historia. I nasza. - odcięłam się. Doceniałam troskę Kelly, ale jej ciągłe uwagi pełne wyrzutu powoli zaczynały mnie już irytować.

Neil zerknął na Elliota, który był zajęty otwieraniem nowej butelki piwa.

- Mam pytanie. Wytrzymujesz z Palmer, bo jesteś masochistą, czy dlatego, że nie masz pieniędzy na terapię i jesteś z nią, bo przy niej za darmo możesz się przekonać, że nie jest jednak z tobą aż tak źle? - spytał. Kelly opadła szczęka, a Max zarżał ze śmiechu, przy okazji wylewając trochę swojego drinka na mój dywan.

- Ale dlaczego ty aż tak nie lubisz Kelly? - zdumiał się Elliot. - Ja sądzę, że jest urocza.

- A ja, że wkurwiająca.

- Neil! - skarciłam go. Neil zerknął na mnie ponuro.

- Taka jest prawda, carissima. Dawno nie spotkałem tak perfidnej...

- Dość tego. - ucięłam. - Przestańcie się nawzajem wyzywać i porozmawiajmy o czymś innym. Nie przyszliście tu chyba po to, żeby wszczynać kłótnie.

- Właśnie. Przyszliście, zeżarliście mi arancini, zobaczyliście mój nagi tyłek, może już wystarczy tych atrakcji. A właściwie to po co przyszliście?

Kelly i Elliot spojrzeli na siebie.

- Nudziło nam się u mnie, więc stwierdziliśmy, że odwiedzimy Angie i coś razem porobimy. - odparł Elliot.

- Musicie mieć zajebiście satysfakcjonujące pożycie, skoro we dwójkę wam się nudzi. - mruknął Neil. Max znów zawył.

- Zamknij paszczę, Harvey. - zareagowała Kelly, tym razem ignorując zaczepkę Neila. - A ty niby po co tutaj przyszedłeś?

Max wzruszył ramionami.

- Już nie pamiętam. Chyba chciałem coś powiedzieć Neilowi.

- Nie mogłeś powiedzieć mu tego w waszym mieszkaniu? Albo przez telefon? - spytałam załamana.

- Mogłem. - stwierdził Max po chwili zastanowienia. - Ale wtedy nie ujrzałbym jego wypiętych pośladów.

- A właśnie! - odpalił się znów Elliot. - Wciąż nie wiem, co znaczy ten tatuaż na tyłku. Jak tam było? Vivi, lot...

- Ja pierdolę, nie wytrzymam. - Neil poderwał się z podłogi i sięgnął po swoją paczkę papierosów. - Wychodzę na balkon.

- Idę z tobą. - rzucił Max. Elliot również postanowił do nich dołączyć. - Tam jest vivi, lotta, ama. Żyj, walcz, kochaj. Debil kazał to sobie wytatuować w wieku siedemnastu lat, kiedy rzuciła go jakaś laska, czy coś. Teraz się tego wstydzi i chce to przerobić, ale mu powiedziałem, żeby zostawił, bo to nawet urocze.

The SinnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz