Angie
Moje kwiaty powoli usychały, podobnie jak ja z każdym dniem, który dzielił mnie coraz większą ilością godzin, minut i sekund od momentu, kiedy widziałam Neila po raz ostatni. Nie była to zwykła tęsknota. Chwilami wydawało mi się, że moja dusza pragnie znów zostać schwytana w pułapkę. Może po prostu nie do końca jeszcze wiedziałam, jak korzystać z wolności. Może musiałam poczekać, aż poradzę sobie z pustką.
Kelly wpadała do mnie prawie codziennie. Martwiła się o mnie, choć zapewniałam ją, że jakoś sobie radzę. Doceniałam jej obecność i to, że zawsze mogłam się jej wygadać, ale niektóre myśli wolałam przetrawiać w ciszy. Kelly nigdy nie musiała mierzyć się z podobnymi aferami. Jej rodzina była najzupełniej zwyczajna. Miała oboje rodziców i rodzeństwo, z którym miała dobre relacje. Tak jak w każdym normalnym domu, w domu Kelly też zdarzały się kłótnie i dni wypełnione napięciem, ale każdy uczył się wypracowywać kompromisy i wszyscy nawzajem się wspierali. Nikt nikogo nie gnębił i nikt nie musiał się martwić, że skończy z nożem w brzuchu. Nie mogłam więc wymagać od Kelly, by mierzyła się z tym, do czego sama zdążyłam przywyknąć, a przywykłam do ciągłego strachu i funkcjonowanie w trybie przetrwania. Teraz walczyłam o to, by nauczyć się żyć bez oglądania się za siebie. Musiałam pogodzić się z tym, że pewien skurwiel postanowił z zazdrości zabić mojego ojca i zarazem swojego rodzonego brata, a moją matkę skrzywdzić i zafundować jej głęboką traumę. Musiałam na nowo zrozumieć, że niczego już nie zmienię.
- Co zamierzasz z tym zrobić? - spytała Kelly, przyglądając się peoniom, których skrawki płatków były już zbrązowiałe.
- Nie wiem. Chyba powinnam je wyrzucić.
Tak naprawdę byłam pewna, że zarówno peonie, jak i wszystkie inne kwiaty zostaną w moim mieszkaniu, nawet gdy będą już całe się kruszyć, gdy tylko się ich dotknie.
- Niektórzy zasuszają kwiaty, albo robią z nich biżuterię. Zatapiają fragmenty płatków w żywicy i robią na przykład wisiorek.
- Moja mama uwielbiała suszyć kwiaty. Gdzieś mam schowany jej zielnik. Musiał kosztować ją sporo pracy, ale było warto, bo jest cudny.
Kelly pokiwała głową i uśmiechnęła się uprzejmie. Podejrzewałam, że przyszła z kolejną porcją plotek z pubu, na które, bądź co bądź, zawsze czekałam. Zastanawiałam się, czy któregoś dnia usłyszę w nich wzmiankę o Neilu albo Maxie. Kelly zaprzeczała, że ma z nimi kontakt.
- Co oprócz kwiatów chciałabyś dostać od faceta? - spytała nagle, budząc we mnie pewną podejrzliwość.
- Nie mam pojęcia. Kwiaty. - zaśmiałam się nerwowo.
- Kwiaty to dość banalne rozwiązanie, nie uważasz?
- Może i tak, ale cieszyłabym się, gdyby mój facet co jakiś czas mnie nimi obdarowywał. To uroczy gest.
- Ja chyba wolałabym słodycze. Słodycze nie więdną. Za to Gina, gdy się jej wczoraj spytałam, stwierdziła, że ona chciałaby dostać pierścionek zaręczynowy.
- Gina? Przecież ona gardzi stałymi związkami.
- Doskonale wiemy, że to ściema. Wkurza się, bo w przeciągu ostatnich trzech lat rozstała się i zeszła ze swoim facetem już kilka razy, bo on nie potrafi się zadeklarować. Mówi, że jej na tym nie zależy, żeby ukryć, że jest jej przykro. Na jej miejscu dałabym sobie spokój.
- Rzeczywiście. Jeśli ona chce kiedyś wziąć ślub, a on nie za bardzo, to ciężko będzie osiągnąć kompromis. A tak właściwie, skąd to pytanie?
W oczach Kelly błysnęły iskierki podekscytowania.
- No dobra, ostatnio kogoś poznałam. Nazywa się Elliot. Wpadł do naszego pubu i gapił się na mnie tak bardzo, że aż z wrażenia zostawił portfel i wyszedł. Pobiegłam za nim, by mu go zwrócić, zaczął mi dziękować i składać propozycje wspólnego wyjścia, w ramach znaleźnego.
CZYTASZ
The Sinner
RomansOpowieść o miłości, która rozkwita tam, gdzie króluje zniszczenie. Neil Devin od zawsze żył w cieniu przemocy i zdrady. Jako syn włoskiego wpływowego biznesmena, człowieka, który nigdy go nie chciał, dorastał w świecie zbrodni, używek i nielegalnych...