Angie
Po raz kolejny dałam się namówić Kelly i Elliotowi na wyjście do ludzi, lecz tym razem nie żałowałam. Zabrali mnie na imprezę w stylu hawajskim, która miała miejsce na plaży. Po jakimś czasie dołączyli też do nas jacyś znajomi Elliota, którzy wydawali się być naprawdę w porządku. Oddaliliśmy się nieco od największego skupiska, siedzieliśmy na kocykach niedaleko brzegu i popijaliśmy drinki. Lekki wiatr bawił się naszymi włosami, słuchaliśmy spokojnego szumu fal i dźwięków gitary. Zdawać by się mogło, że powiedzenie "żyć, nie umierać", jak najbardziej mogłoby zostać głównym hasłem tego wieczoru.
- Rok temu też byłam na tej hawajskiej imprezie i było trochę ciekawiej. Wynajęli połykacza ognia. - wspominała Lizzie. W długiej, przewiewnej sukience i z kwiatami w swoich rudych lokach wyglądała jak rusałka.
- Ja tam nie narzekam. I w tym roku jest na co popatrzeć. - dodał Saul, nie odrywając wzroku od tancerek w hawajskich strojach.
- A skoro mowa o połykaniu ognia, co to za szajs? - Elliot skrzywił się, odstawiając butelkę z niezidentyfikowaną mieszanką, którą uraczył nas Ray.
- To wino, które wyrabia mój ojciec. Zajebiste. - odparł z dumą.
- Nie smakuje jak wino. Bardziej jak samogon.
- Nieprawda. Chlejesz na co dzień jakieś szczyny i nie wiesz, co to dobry alkohol.
- Ale czy ja powiedziałem, że samogon nie jest dobry? Powiedziałem tylko, że pali. Samogonem też nie pogardzę. - stwierdził Elliot, po czym przysunął się bliżej Kelly. Kelly oparła się o jego ramię, uśmiechając się błogo. Naprawdę miło się na nich patrzyło. Co prawda znali się krótko, ale uważałam, że do siebie pasują. Miałam nadzieję, że z tej znajomości wyjdzie coś ciekawego.
Napiłam się swojego drinka i zapatrzyłam się na chwilę na ocean przed nami. Wiele razy, gdy odwiedzałam plażę, myślałam o moim ojcu. Zastanawiałam się, co czuł za każdym razem, gdy wypływał w rejs, czy doskwierała mu bardziej tęsknota, czy chęć eksplorowania nieznanego. Często, kiedy jeszcze byłam mała, wyobrażałam sobie, jak w środku nocy wychodził na pokład i wpatrywał się w niebo usiane gwiazdami. To one tworzyły ścieżkę, która zawsze prowadziła go do domu, do mamy i do mnie.
Westchnęłam cicho, bo teraz to wyobrażanie bolało jak jeszcze nigdy dotąd. Craig dobił do portu. Szkoda tylko, że nie czekał tam na niego nikt, kogo się spodziewał. Czekał tam na niego krwawy, niesprawiedliwy koniec.
- Mój kumpel opowiadał mi historię o jednym dzbanie, który lubił popijać spirytus. Oczywiście był studentem medycyny. - Podekscytowany ton Ray'a wyrwał mnie z zadumy. Gdy tylko usłyszałam wzmiankę o studencie medycyny, prychnęłam śmiechem. Chyba już zawsze, gdy tylko padnie to hasło, będę myślała o Maxie.
- Tragedia. I potem leczą nas tacy nieodpowiedzialni lekarze. - skwitowała Kelly.
- W tych czasach nie ma już normalnych lekarzy. - wtrąciła Lizzie. Elliot pokręcił głową z niedowierzaniem i poderwał się z miejsca.
- Zaczynacie ględzić jak stare baby w przychodni. Idę zamówić nam coś mocniejszego. Sam samogon może nie wystarczyć. - oznajmił i oddalił się chwiejnym krokiem.
- Czy ktoś ma ochotę potańczyć? - zaproponowałam. Muzyka akurat zmieniła się na nieco bardziej żwawą i uznałam, że dobrze byłoby się trochę poruszać przed kolejną dawką alkoholu. Kelly, Lizzie i Saul byli chętni, za to Ray postanowił zostać i popilnować naszych rzeczy. Dołączyliśmy więc do grupy tańczących, starając się wczuć w hawajskie klimaty.
Saul był w siódmym niebie, gdy zaczął lawirować wśród dziewczyn, które wcześniej obserwował. Lizzie po chwili zgarnął do tańca jakiś facet, a ja i Kelly bujałyśmy się obok siebie, próbując naśladować ruchy tańca hula. Znudziło nam się to dość szybko, dlatego postawiłyśmy na pełną improwizację. Gdy już miałam zatracić się w niej do reszty, poczułam, jak Kelly mnie trąca.
CZYTASZ
The Sinner
RomanceOpowieść o miłości, która rozkwita tam, gdzie króluje zniszczenie. Neil Devin od zawsze żył w cieniu przemocy i zdrady. Jako syn włoskiego wpływowego biznesmena, człowieka, który nigdy go nie chciał, dorastał w świecie zbrodni, używek i nielegalnych...