Rozdział 22

131 3 11
                                    

TW: Ten rozdział zawiera sceny brutalnej przemocy. Jeśli nie czujesz się na siłach, nie czytaj. Dla tych, którzy się zdecydują, przypomnienie - to fikcja literacka. Nie popieram przemocy w żadnej jej postaci.

Neil

Z samego rana, jeszcze przed ósmą, miałem na szybko spotkać się z Blaire. Czekała na mnie w umówionym miejscu, czyli pod kawiarnią, którą sama wybrała. Była ubrana cała na czarno, założyła też okulary przeciwsłoneczne. Jeśli chciała tym sposobem wtopić się w tło, to na pewno jej się to nie udało. Sam intensywny zapach jej drogich perfum sprawiał, że nie dało się jej nie zauważyć.

- Chyba naoglądałaś się za dużo pseudo-kryminałów. - rzuciłem na powitanie. Blaire prychnęła pod nosem.

- Kobieta ubiera się zgodnie z jej nastrojem i odpowiednio do okazji jednocześnie. Tak się składa, że nie mam dziś zbyt przyjaznego nastroju. A spotkanie z tobą to prawie jak wyjście na pogrzeb.

Kochana siostrzyczka. Moja krew.

- Nie wejdziemy do środka? - spytała.

- Za dużo ludzi. Poza tym, spieszy mi się. Daj mi to, co dla mnie masz i sobie stąd pójdę.

- Milutko. Pamiętaj, że wcale nie muszę z tobą współpracować. - odparła z przekąsem. Ten mały, ukryty szantaż nie zrobił na mnie wrażenia. Co prawda, nie sądziłem, że po zajściu na jej urodzinach Blaire zechce mi pomagać, a jednak przełamała się i starała się zdobyć jakieś informacje na temat podejrzanej działalności naszego ojca. Nie było to łatwym zadaniem, bo strzegł dostępu do swojego gabinetu jak Cerber, lecz nie wiedział, że udało mi się do niego dostać i odblokować dostęp do jego komputera. Postanowiłem, że nie spocznę, dopóki nie dowiem się, kim były kobiety z ukrytej tam listy oraz co wspólnego ma z Richardem Zachary Burton. Blaire była aktualnie moim tajemnym sojusznikiem, ale nie ufałem jej w stu procentach. Starałem się być ostrożny. Nie miałem gwarancji, że w przypływie emocji nie wypapla wszystkiego tatusiowi.

Wyjęła z torebki jakiś niepozorny notesik, wyrwała z niego zapisany skrawek kartki i wręczyła mi go.

- To adres biura ojca. Wczoraj wieczorem nie domknął drzwi do gabinetu. Słyszałam, jak dyktował go komuś przez telefon. - wyjaśniła.

- Coś długo to trwało. - mruknąłem, chowając świstek do kieszeni. Blaire wyraźnie się oburzyła.

- Nie narzekaj. Wiesz, jak jest z ojcem. Nie odpowiada na pytania związane z pracą i zawsze starsznie się unosi. Nie jestem tak odważna jak ty, żeby wchodzić z nim w zażarte dyskusje.

- Kiedyś będziesz musiała się odważyć. - skwitowałem. - Dzięki, Blaire.

- Daj znać, gdy czegoś się dowiesz.

- Mhm. Muszę lecieć.

- Jasne. Następnym razem moglibyśmy wyjść na obiad. Chciałabym, żebyś kogoś poznał.

- Podziękuję. Mam dość twoich znajomych. - prychnąłem, wspominając wspaniałe towarzystwo z jej imprezy urodzinowej.

- A ja twoich. - odgryzła się. - Mówię oczywiście o Maxie. Co do Angie, chciałabym chociaż wiedzieć, co u niej. Źle mi z tym, że zakazałeś mi się z nią kontaktować. Ale cóż, rozumiem, że nie chcesz jej w to wciągać.

Poczułem nagły ucisk w żołądku, jakby samo imię tej dziewczyny działało na mnie jak silny, zwalający z nóg środek.

- Dokładnie. Do zobaczenia, Blaire. - pożegnałem się pospiesznie i ruszyłem w stronę parkingu. Wsiadłem do auta i odjechałem z impetem, a skrawek kartki niemal przepalał moją kieszeń, gdy postanowiłem, że będzie musiał jeszcze trochę poczekać, aż zrobię z niego użytek. Były pewne priorytety. Jednym z nich było pozbycie się frajera, który odważył się podnieść rękę na moją Angelinę, nawet jeśli naprawdę nie mogła być moja.

The SinnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz