Rozdział 37

240 6 4
                                    

Neil

Nie mogę się w nim zakochać. Inaczej, nie powinnam.

Ale gdybym się w nim zakochała, wcale nie zakochałabym się w jego twarzy, w jego idealnych kościach policzkowych, w jego oczach o stalowo szarej barwie i w jego perfekcyjnym ciele.

Zakochałabym się w bliźnie biegnącej wzdłuż jego policzka i przecinającej jego wargi, w historii, którą w sobie ma. Zakochałabym się w sile jego spojrzenia, w którym czasami jestem w stanie dostrzec coś więcej niż tylko gniew i chłód. Zakochałabym się w tym jednym promiennym punkcie, który pojawia się nieraz gdzieś w kąciku jego ust, który pojawia się tylko wtedy, gdy jestem przy nim. Zakochałabym się w każdej jego opowieści, w jego niskim, aksamitnym głosie, którym je opowiada. Zakochałabym się w tym, co robi ze mną jego dotyk, w tym, że potrafi uleczyć mnie ze wszystkich moich zmartwień. Zakochałabym się w sposobie, w jaki na mnie patrzy i sposobie, w jaki mnie traktuje. Zakochałabym się w tym, jak mówi do mnie carissima. Zakochałabym się w każdym jego drobnym nawyku, o którym sam nawet nie wie. Zakochałabym się w każdym jego westchnieniu, w każdej jego niedoskonałości, w każdej najmniejszej zmarszczce i w każdej jego słabości. Zakochałabym się w tym, że tylko przy mnie jest Alessandrem.

Ale nie mogę. Nie mogę się w nim zakochać.

Rzeczywistość bez niego boli tym bardziej, im bardziej próbuję się w nim nie zakochać.

Był to ostatni wpis w notatniku Angie. Odkąd mi go dała, zawsze nosiłem go gdzieś przy sobie, bo dzięki temu jakaś jej część była ze mną nierozłączna.

Był wczesny ranek i pierwsze promienie słońca zaczynały wkradać się do pokoju Angeliny. Wciąż spała, wtulona w mój bok. Nie miała pojęcia, że nie zmrużyłem oka. Myślałem o tym wszystkim, o czym rozmawialiśmy kilka godzin temu, czytałem kolejne wpisy w jej notatniku, aż dotarłem do tego ostatniego, który zrobił ze mną coś, od czego przez lata starałem się uciec.

Nauczyłem się nie przywiązywać do miejsc i do ludzi. Nauczyłem się, że prawdziwe uczucia już nie istnieją. Bez nich mi też było łatwiej. Będąc świadkiem ogromu aktów zła i nienawiści zapomniałem już zresztą, że inne, pozytywne emocje mogłyby mieć jakiekolwiek znaczenie.

Wystarczyło, że w moim życiu zjawiła się dziewczyna, która na swój pokręcony sposób zaczęła to we mnie zmieniać. Stała się moją słabością, moim przekleństwem i moim lekarstwem. Przez nią byłem stosem nieuporządkowanych myśli, ale i dzięki niej zrozumiałem, że czas wreszcie je poukładać.

Nie mogłem składać jej już więcej obietnic. Nie wiedziałem, co będzie dalej. Mogłem tylko mieć nadzieję, że jakoś to wszystko przetrwam, a wtedy...

Wtedy pozwolę jej się w sobie zakochać.

Angie westchnęła przez sen. Przylgnąłem do niej jeszcze bardziej, wiedząc, że zaraz będę musiał pogodzić się z koniecznością wstania i wyjścia z jej mieszkania.

- Do zobaczenia, carissima. - powiedziałem szeptem. Wtedy jak na zawołanie otworzyła oczy.

- Neil. - wymruczała, przejeżdżając palcami po linii mojej żuchwy. - Kiedy się znów zobaczymy?

- Nie mam pojęcia. Mam nadzieję, że jak najszybciej. - odparłem, czując dziwny ucisk wewnątrz, jakbym już zaczął za nią tęsknić.

Pocałowałem ją z taką ilością uczucia, jaką tylko byłem w stanie jej dać i kilka minut później wyszedłem, myśląc o tym, jak cholernie piękna jest Angelina Everhart.

The SinnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz