Rozdział 39

68 2 6
                                    

Neil

Mogłem śmiało stwierdzić, że kolejne godziny były najgorszymi w całym moim życiu.

Świadomość, że jedyna kobieta, która znalazła sposób, by przebić się przez kamienną powłokę mojego serca, była teraz w niebezpieczeństwie, odbierała mi rozum. Świadomość, że stało się to z mojej winy, sprawiała, że czułem się jak najgorszy nędznik. Świadomość, że mogła cierpieć, podczas gdy ja usiłowałem odnaleźć do niej drogę, czyniła ze mnie bestię.

Wiedziałem, że poruszę niebo i ziemię, żeby odnaleźć Angelinę. A potem ześlę piekło na tych, którzy odważyli się jej dotknąć.

Mknąłem przez miasto jak wariat, lekceważąc wszystko wokół mnie. Udało mi się dotrzeć do kelnerki, z którą pracowała Angie i wypytać ją o tego typa, z którym wyszła. Opisała mniej więcej jego wygląd, ale niczym szczególnym się nie wyróżniał. Wiadomo było tylko, że ma na imię Lewis. W Los Angeles zapewne było Lewisów od cholery, ale postanowiłem dotrzeć do każdego z nich. Byłem w stanie to zrobić każdym kosztem.

- Czyś ty oszalał?! - wrzasnął Max, gdy omal nie wjechałem w furgonetkę na skrzyżowaniu. - Wysiadaj, kretynie, bo zaraz nas zabijesz! Ja poprowadzę.

- Jak ci się nie podoba, to sam wysiadaj. Właśnie w tej cholernej minucie mojej kobiecie może dziać się krzywda, więc nie mam czasu do stracenia, czego, kurwa, nie rozumiesz?!

- Kurwa!

Max w ostatniej chwili chwycił za kierownicę i przyciągnął ją w prawo, by uniknąć zderzenia z autem jadącym z przeciwka. Zjechałem na pobocze i zaciągnąłem hamulec. Uderzyłem otwartą dłonią w kierownicę i zakląłem głośno.

- Wysiadaj. - nakazał Max. Był wściekły.

Odchyliłem głowę, opierając ją o tył fotela i nabrałem powietrza w płuca, po czym wypuściłem je ze świstem.

- Nie musisz ze mną jechać. To wszystko to moja pierdolona wina. Już i tak przeze mnie oberwałeś, więc nie chcę cię dalej w to wciągać. Poradzę sobie sam. - rzuciłem. Bolało mnie serce. Z chwili na chwilę coraz bardziej.

Max prychnął z niedowierzaniem.

- Chyba żartujesz. Jestem twoim kumplem, a to, co dotyczy ciebie, dotyczy też i mnie. Wiem, że dla mnie zrobiłbyś to samo.

- Masz rację, ale teraz... Wszystko się spieprzyło. Ja spieprzyłem. Muszę to naprawić.

- I ja ci w tym pomogę. Ktoś musi pilnować, żebyś nie wpadł w jeszcze większe bagno. Jazda, Neil. Przesiadaj się. Pojedziemy do Elliota i przemaglujemy Palmer, czy wie coś na temat tego Lewisa. Od tego wypadałoby zacząć.

W chwilach jak te Max był moim cholernym aniołem stróżem. Gdyby nie jego głos rozsądku, pod wpływem nerwów jeździłbym jak wariat po całym mieście i szukał tego śmiecia Lewisa, tracąc tylko czas i błądząc bez celu. Kiedy wybiegłem z mieszkania tej kelnerki z Rockin' Bites, nie przyszło mi do głowy, by najpierw przepytać Palmer.

Max, nieustannie poganiany przeze mnie, dowiózł nas do mieszkania Elliota. Tam też zapanowało spore poruszenie. Kelly ryczała, Elliot ją pocieszał, a Max usiłował jakoś utrzymać mnie w ryzach.

- Nie znam żadnego Lewisa! - lamentowała Palmer.

- Przypomnij sobie, do cholery! - warknąłem, mając ochotę coś rozwalić.

- Nie wyżywaj się na niej! - odpalił się Elliot. - Przecież to nie jej wina!

Kelly łypnęła na mnie zaczerwienionymi oczami i otarła mokre policzki.

The SinnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz