Rozdział 7

669 13 9
                                        

Neil

Musiałem przyznać, że ta urocza kelnereczka ponadprzeciętnie działała mi na nerwy. Nie zmieniało to jednak faktu, że była urocza, ale miała też swoją ciemną stronę, której niezmiernie byłem ciekaw, dlatego prowokowanie jej sprawiało mi niemałą frajdę. Zdecydowanie bawiłbym się jeszcze lepiej, gdybym mógł po prostu zapomnieć o tej całej cholernej intrydze.

Trochę dziwnie było mi z myślą, że po tylu latach miałem nagle zburzyć niczym niezmącony spokój i tę sztuczną idealność panującą w domu mojego ojca. Z drugiej strony, zasługiwał na to. Chciałem, by wreszcie poczuł się tak jak ja, by wreszcie czegoś nie mógł być pewien, by był jak naznaczony. Nie mogłem się doczekać, aż zobaczę tę panikę w jego oczach, gdy będzie musiał tłumaczyć się przed swoją żoną i córką z przeszłości, którą dawno temu pogrzebał. A przynajmniej tak sądził, bo ona tak naprawdę wciąż wychodziła na wierzch w postaci najmroczniejszej zjawy.

Rzuciłem okiem na mój zegarek. Trzeba było się streszczać, jeśli mieliśmy zdążyć zrealizować jeszcze jeden punkt z mojego planu na dzisiejszy wieczór.

- I jak? - spytałem zza zasłony. Po usłyszeniu przyzwolenia ze strony Angie, odsunąłem ją lekko. Dziewczyna miała na sobie elegancki, czarny kombinezon z ozdobnymi guzikami. Stwierdziłem, że gdyby dodała do niego jeszcze naszyjnik z pereł i założyła szpilki, niczym nie odstawałaby od wyobrażenia kobiety sukcesu, jakie zwykle panuje wśród pseudo-elit.

- No nie wiem. - mruknęła, oglądając się z każdej strony w lustrze. - Nie jestem pewna, czy dobrze na mnie leży.

- Podoba ci się?

- Podoba, ale...

- Bierzemy.

Po raz kolejny wprawiłem ją w chwilowe osłupienie, jakby w przeciągu minionej godziny podobna sytuacja nie miała kilka razy miejsca. Przewróciłem oczami, ignorując jej narzekanie, że to nie w porządku, że nie chce, bym za nią płacił i że ma wątpliwości co do legalności źródła moich środków. Jak zwykle wystarczył tekst, że za chwilę znów przejdę od słów do czynów i wyniosę ją stąd w tym cholernym kombinezonie, mając gdzieś, że ruszy za nami ekspedientka, ochrona i kto tam jeszcze. Posłusznie, lecz wciąż mamrocząc coś pod nosem przebrała się z powrotem w swoje ubrania i pozwoliła mi zapłacić. Jęknęła, gdy ujrzała cenę, ale nie ośmieliła się już ze mną dyskutować. Byłem z siebie zadowolony. Chciałem, by wszystko poszło idealnie. Idealne towarzystwo w idealnym domu.

- Ja chyba oszalałam. - oznajmiła bezsilnie, gdy siedzieliśmy już w aucie.

- Mam nadzieję, że jesteś zadowolona z zakupów. - odparłem na to.

- Zadowolona? Byłabym zadowolona, gdybym sama mogła sobie na to wszystko pozwolić. Mimo wszystko, raczej nie marzyłam o posiadaniu sugar daddy'ego i o tym, co się z tym wiążę.

Opadła głową na oparcie fotela i wbiła wzrok w widok za boczną szybą, zapewne nie mogąc znieść mojego perfidnego uśmieszku.

- Nie jestem aż taki stary. - powiedziałem, przybierając ponury ton. Bawiłem się przednio. - Poza tym, obiecałem ci coś. Zwykle dotrzymuję obietnic, chyba że ktoś ostro mnie wkurwi.

- To ile masz lat? - spytała po chwili milczenia.

- Dwadzieścia dziewięć.

- Rzeczywiście. - mruknęła. Ledwo powstrzymałem się od parsknięcia śmiechem. - Nie spytasz, ile ja mam?

- Kobiet ponoć nie pyta się o wiek. Ale obstawiam, że masz dwadzieścia dwa.

- Dwadzieścia trzy. - przyznała. Wiedziałem, że ma dwadzieścia trzy, bo zdradził mi to ten przychlast Ted, gdy ładnie go o to spytałem. Powiedziałem jednak dwadzieścia dwa, bo znałem już tę cholerną obsesję kobiet na punkcie ich wieku. Poza tym, Angie naprawdę wyglądała dość młodo. Nawet wtedy, gdy na jej twarzy widoczne było zmęczenie.

The SinnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz