Rozdział 3

309 3 9
                                    

Angie

- Kiedy w końcu przyjedzie po mnie Craig?

Pielęgniarka poprawiła opatrunek na dłoni Marissy i wypranym z emocji głosem odparła:

- Na pewno nie dzisiaj. Przyszła do ciebie za to twoja córka.

Zostawiła nas same w pomieszczeniu, w którym biel ścian aż raziła po oczach. Gdyby nie szarość podłóg i kraty na oknach, czułabym się tutaj jak w innym wymiarze, a tak czułam się jak w więzieniu. W pewnym sensie było to przecież trafne odczucie.

Oczy matki jak zawsze były jakby zamglone, a ona sama uśmiechała się do mnie w dziwny, nienaturalny sposób. Jak zwykle przeszył mnie dreszcz i jak zwykle zapragnęłam stąd jak najszybciej wyjść, ale powstrzymywały mnie przed tym wyrzuty sumienia. I tak bywałam tu zbyt rzadko. Te wizyty były dla mnie prawdziwym wyzwaniem, po nich zwykle nie mogłam dojść do siebie przez całą resztę dnia. Być może i byłam złą córką, zwłaszcza wtedy, gdy uświadamiałam sobie, że nie patrzę już na Marissę jak matkę. Jako matka umarła w moich wspomnieniach już dawno temu. Teraz była dla mnie zupełnie obcą kobietą, czy raczej kimś bardziej jak postać z jakiejś powieści czy snutej przez kogoś historii. Była ożywiona, ale nie posiadała własnej woli i charakteru. Była nierzeczywista.

- Wczoraj odwiedziła mnie kuzynka Lucy. Nic się nie zmieniła przez ten czas. Powiedziała, że przyjedzie z całą rodziną na nasz ślub. Przyjeżdża też kuzynka Craiga. - powiedziała tym samym tonem co zwykle, dzieląc sylaby nieco mechanicznie. Brzmiała trochę jak zaprogramowany robot.

Ja też zachowałam się tak jak zwykle, czyli po prostu przytaknęłam. Zignorowałam fakt, że kuzynka Lucy nie żyje od prawie dziesięciu lat, a dokładnie dwadzieścia trzy lata temu zaginął ślad po Craigu. Być może ułożył sobie życie gdzieś z dala stąd, może dalej pływał po morzach, a może to właśnie ono go pochłonęło. W każdym razie, to jego zniknięcie było początkiem tego, z czym do tej pory mierzyła się Marissa, choć nie było szans na to, by zdawała sobie z tego sprawę.

Spojrzała teraz w stronę okna i uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Promienie słońca przedostające się do pomieszczenia przez kraty w oknach muskały jej trupiobladą twarz.

- Co mówisz, Linda? Och, obiecałam przecież, że zaproszę was do nas, gdy tylko skończy się remont. Tak się cieszę, że pokój dla malutkiej Angie już niedługo będzie gotowy.

Boże. Słyszałam to już nie po raz pierwszy, ale wciąż nie umiałam odeprzeć od siebie uczucia zażenowania.

- Jak się czujesz, mamo? - spytałam, nerwowo skubiąc skórkę paznokcia. Dawno pogodziłam się z tym, że nie ma opcji, by nawiązać z Marissą choćby minutę w miarę normalnej konwersacji. Przychodziłam tu więc tylko z powinności. Nie liczyłam na to, że stanie się cud i pogodziłam się z tym, że moja matka nigdy nie rozpozna we mnie swojej córki, nigdy nie dowie się, jak wygląda moje życie, a ja nigdy nie będę mogła wpadać do niej na niedzielną kawkę i plotkować o jej sąsiadkach.

- Słońce zawsze jest takie samo. Za to księżyc zawsze jest inny.

No cóż, gdyby się nad tym zastanowić, miało to pewien sens. Nie tylko dosłowny.

- Naliczyłam już czterdzieści dwa księżyce, odkąd Craig wyszedł z domu. Każdej nocy pytam się księżyca, kiedy on wróci. Zawsze obiecuje mi, że to już niedługo. Nie mogę się doczekać.

Westchnęła głośno i z rozżaleniem, jej oczy zaczęły lśnić blaskiem wspomnień, których zachowane szczątki przeplatały się teraz z nawiedzającymi ją marami. Przypuszczałam, że jeśli cokolwiek pamiętała takim, jakim rzeczywiście było, były to te najbardziej beztroskie i szczęśliwe momenty jej życia. To dlatego za każdym razem mówiła głównie o moim ojcu. Wciąż na niego czekała, a w jej podświadomości wciąż był pewnie tym dwudziestoparolatkiem, który zaledwie kilka tygodni temu wypłynął w morze. Dla jej dobra nie warto było stawiać jej naprzeciw prawdy. Gdy kilka razy przedtem ktoś usiłował się tego podjąć, nie skończyło się to dobrze. Wpadała w głęboką rozpacz, miewała napady autoagresji, przez co trzeba było podawać jej silne leki uspokajające i przypinać do łóżka pasami. Nie chciałam tego dla niej. Patrzenie na jej cierpienie również dla mnie było czymś rozdzierającym serce.

The SinnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz