Rozdział 14

539 11 12
                                        

Angie

Zawsze zastanawiałam się, dlaczego nienawidził mnie aż tak bardzo. Starałam się nie sprawiać problemów. Żyłam swoim życiem, nigdy o nic nie prosiłam, a tym bardziej niczego nie żądałam. Miałam świadomość, że Tobias i jego partnerka przygarnęli mnie tylko dlatego, że mieli z tego zysk. Ja, oczywiście, z tego zysku dostawałam niewiele, zaledwie tyle, co konieczne, by nie zainteresowała się nami opieka społeczna. Akceptowałam to. Wiedziałam, że jestem gorsza. Byłoby mi jednak łatwiej, gdyby nie postawili sobie za punkt honoru przypominania mi o tym na każdym kroku, na wiele brutalnych sposobów.

Zajęcia tańca były dla mnie jedyną odskocznią od tego, co działo się w szkole i w domu. Poznałam je dzięki jednej dziewczynie, z którą chodziłam na wf. Poszłam z nią na nie któregoś razu i wciągnęłam się niemal natychmiast. Od zawsze lubiłam tańczyć, ale wtedy po raz pierwszy miałam możliwość zatracenia się w tańcu w zupełnie inny sposób. Pozwalałam mojemu ciału na wyrzucenie wszystkich emocji, z którymi sobie nie radziłam. To było dla mnie jak oczyszczenie, jak zrzucenie z siebie ciężaru. Wirując na sali pełnej luster, byłam kimś innym, kimś wolnym, kimś, kto tkwił gdzieś w głębi mnie i kogo miałam wreszcie okazję poznać.

Pokochałam taniec całą sobą, choć momentami nie była to łatwa miłość. Szczególnie dlatego, że gdy tylko opuszczałam zajęcia, wracało wszystko co złe i uderzało we mnie ze zdwojoną siłą. Aby uniknąć szyderczych komentarzy Tobiasa i Donny, utrzymywałam w sekrecie fakt, że w ogóle tam chodzę. Gdy znikałam im z oczu, mieli mnie gdzieś, więc zwykle nie wypytywali mnie, dlaczego regularnie zjawiam się tak późno. Oprócz tego, zajęcia nie były oczywiście darmowe. Opłacałam je z tego, co udało mi się dorobić, roznosząc gazety albo rozstawiając towar w pobliskim mini-markecie.

Wszystko runęło jednego wieczoru, kiedy wróciłam do domu po wyjątkowo ciężkim dniu w szkole i zajęciach tańca, które jak zazwyczaj były jedyną jego barwną częścią. Tobias i Donna kłócili się o coś w kuchni. Nawet nie usłyszeli, że weszłam do mieszkania.

- Głupia, mała dziwka. Widzę, jak na nią patrzysz.

- Pojebało cię?!

- Spójrz prawdzie w oczy, Tobias. Kręci ci to, że jest tak pieprznięta. Mógłbyś zrobić z nią wszystko, gdybyś tylko zechciał.

- Sama jesteś pieprznięta! Dobrze wiesz, że gdyby nie to, że dostajemy na nią pieniądze, mogłaby dla mnie zdechnąć.

- W dupie mam te pieniądze. Ma już piętnaście lat, jest praktycznie dorosła. Ja w jej wieku już sama się utrzymywałam.

- Dając dupy.

- Co z tego? Nie zmieniaj tematu. Opanuj się, bo zacznę myśleć, że to, co kiedyś powiedział twój zjebany braciszek, było prawdą.

Nie dowiedziałam się już, co miała na myśli Donna, bo w tym samym momencie oboje zdali sobie sprawę z mojej obecności. Kara za podsłuchiwanie musiała mnie oczywiście spotkać. Uderzenie w twarz bolało, ale nie aż tak, jak te wszystkie obelgi. Wtedy też sama już nie wiedziałam, czy gorszy był tak samo obrzydliwy jak zwykle Tobias, czy rozwścieczona Donna. Wiedziałam za to, że nie chcę już dalej żyć.

Jestem wariatką.

Jestem nikim.

Niczego nie osiągnę. Nie warto niczego próbować.

Zrobiłabym największy prezent całemu światu, gdybym z niego zniknęła.

Miałam już zawsze o tym pamiętać.

The SinnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz