Angie
Stwierdziłam to już co prawda jakiś czas temu, ale tego poniedziałkowego poranka musiałam powtórzyć to po raz kolejny. I tym razem wierzyłam w to już naprawdę mocno.
Oszalałam. Zwyczajnie oszalałam.
- Podobało mi się, jak o mnie walczyłaś. Jak lwica. - oznajmił Devin. Jego podkrążone oczy i poszarzała cera były oznakami nieprzespanej nocy. Ogólnie na pierwszy rzut oka wydawał się być półprzytomny, ale nawet jeśli faktycznie tak było, dobry humor go nie opuszczał, co wobec zaistniałych okoliczności było czymś niesamowitym.
- Zrobiłam to, co powinnam.
Oboje wiedzieliśmy, że było to kłamstwem. Gdy policja zapukała również do moich drzwi, oprócz strachu wykiełkowało we mnie pewne przeczucie, które skłaniało mnie do powiedzenia całej prawdy. Gdybym tylko to zrobiła, zaistniałaby dla mnie szansa na wolność. Gdzieś przecież była też pewna granica możliwości Devina i tym razem mógłby nie uniknąć konsekwencji.
Ale ja, cholera jasna, postanowiłam postawić wszystko na jedną kartę. Zrobiłam coś niewyobrażalnie głupiego. Stwierdziłam, że doprowadzę to wszystko do końca. Poza tym chyba naprawdę zaczynałam wierzyć w to, że Neil nie zrobiłby mi krzywdy. Albo byłam idiotką, albo Kelly miała rację i nabawiłam się syndromu sztokholmskiego. W moim przypadku, właściwie wszystko jedno.
Wariatka Everhart.
Przygryzłam wargę na samo wspomnienie moich decydujących słów. To była jakaś cholerna paranoja. Irytujący uśmieszek, który wciąż tkwił na twarzy Devina, był dla mnie dowodem na to, że to wydarzyło się naprawdę. Naprawdę zaprzeczyłam, że jestem do czegokolwiek zmuszana. Naprawdę zeznałam, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i że naprawdę jestem w związku z Neilem Devinem. Nawet jeśli przesłuchujący mnie policjanci mieli co do tego wątpliwości, nie mogli na mnie wpłynąć. Nie mieli też żadnych dowodów świadczących o tym, że jest inaczej.
Wiedziałam, że Kelly tak tego nie zostawi. Zrobiła to, by mnie chronić. Nie bała się konsekwencji ze strony wspaniałego towarzystwa Devina, ani też samego Devina. Tymczasem ja siedziałam na tyle taksówki, obok niego, bojąc się zarówno jego, jak i Kelly.
Taksówka wysadziła nas pod moim blokiem. Przez chwilę staliśmy w ciszy, skąpani w porannym blasku.
- Czasami jesteś naprawdę urocza. - rzekł nagle Devin, bacznie mi się przyglądając. Nie wiedziałam, dlaczego wtedy nie wybuchłam. Byłam chyba po prostu zbyt zmęczona.
- Powinnam być teraz na uczelni. - odparłam wymijająco. Devin przestał się uśmiechać.
- Nie musiałaś tego robić. Tym bardziej, jeśli wcale nie czułaś, że powinnaś.
Oczywiście. Nie dość, że nie słyszałam już własnych myśli, postanowił zrobić w nich jeszcze większy mętlik. O ile było to w ogóle możliwe.
Nie wiedziałam, co czułam. Nie wiedziałam, co myśleć. Nie wiedziałam już nic.
Neil, nie spuszczając ze mnie wzroku, uniósł nagle dłoń. Przejechał jej wierzchem po moim policzku, po czym zatrzymał kciuk w kąciku mojej wargi. Sparaliżowało mnie to na tyle, że nawet go za to nie skarciłam. Nie odsunęłam się, ani nie strąciłam jego dłoni. Nie było w tym geście zresztą nic nachalnego. Było w nim coś, co zakrawało o czułość. To przerażało mnie jeszcze bardziej.
Otworzyłam szerzej oczy, wpatrując się w jego zmęczoną twarz. Coś się zmieniło. Z początku nie potrafiłam tego określić, ale kiedy to on wreszcie się zdystansował, wciąż jednocześnie milcząc, odgadłam. Nie miał na sobie maski. Ciekawe, dlaczego opadła w sytuacji, kiedy była mu najbardziej potrzebna.
CZYTASZ
The Sinner
RomanceOpowieść o miłości, która rozkwita tam, gdzie króluje zniszczenie. Neil Devin od zawsze żył w cieniu przemocy i zdrady. Jako syn włoskiego wpływowego biznesmena, człowieka, który nigdy go nie chciał, dorastał w świecie zbrodni, używek i nielegalnych...