Rozdział 23

129 2 12
                                    

Neil

Zaciągnąłem się mocno i wypuściłem chmurę dymu z ust.

- Zamknij się, bo nie mogę się skupić. - warknąłem w stronę Tobiasa, który na przemian jęczał i krztusił się własną krwią. Zastanawiałem się, jaki sposób będzie najodpowiedniejszy, by pozbyć się tego śmiecia z powierzchni ziemi.

Miałem dotychczas do czynienia z wieloma degeneratami. Część z nich niszczyła swoje rodziny, niszczyła życie swoim bliskim i dalszym znajomym, część z nich była przemocowcami i mordercami. Historia Angie była więc niestety jedną z wielu, ale dla mnie była niemal tak samo istotna, jak moja własna.

Gardziłem wszystkimi idiotami, którzy krzywdzili swoje kobiety i dzieci. To, oczywiście, wpływ mojego kochanego tatusia. Gardziłem każdym, kto odważył się podnieść rękę na kobietę lub skrzywdzić ją w jeszcze inny, brutalny sposób. Gardziłem oblechami, którzy nie potrafili trzymać łap przy sobie. Żaden z nich nie napawał mnie jednak tak ogromną nienawiścią jak Tobias Everhart. Byłem ciekaw, czy znalazłoby się dla niego miejsce w piekle. Jeśli nie, byłbym w stanie urządzić mu znacznie gorsze.

- Jak myślisz, Tobias? Czy piekło ucieszy się z twojego przybycia? - zapytałem z najwyższą pogardą.

- Kiedyś się tam spotkamy. - wycharczał, wykrzywiając swoją zakrwawioną mordę. Prychnąłem wyniośle i spojrzałem na niego po raz ostatni.

- Powinieneś się modlić, by trafić na jego inny poziom. Nie chciałbyś mnie tam spotkać.

Rzuciłem niedopałek na stojące pod ścianą i zgromadzone aż pod sufit drewniane skrzynie i palety.

- Przywitaj się z przedsionkiem piekła, Tobias.


Powoli zaczynało się ściemniać. Był to dla mnie jasny znak, że grubo się przeliczyłem.

- Max, czy ty na pewno nie przesadziłeś, do cholery? - syknąłem, posyłając mojemu kumplowi mordercze spojrzenie. Irytowało mnie to, że jak gdyby nigdy nic tkwił przed telewizorem i oglądał któryś z tych swoich durnych seriali.

- Pytasz mnie o to już po raz setny. - fuknął obrażony. - Nie, nie przesadziłem. Dziewczyna przeżyła szok. To normalne, że ciężko jej się otrząsnąć. Ona nie jest taka jak my. Nie widuje na co dzień takich scen.

Fakt. O tym akurat wiedziałem doskonale i wciąż obwiniałem się o to, że pozwoliłem Angie nam towarzyszyć. Czasu już jednak nie cofnę.

- Będzie lepiej. Zobaczysz. - dodał Max, spoglądając na mnie z czymś w rodzaju współczucia, co zirytowało mnie jeszcze bardziej. Nie chciałem współczucia. Wciąż byłem wściekły, choć było mi lżej, gdy powracała do mnie świadomość, że skurwiela Tobiasa już nie ma, za to ciężko było mi się pogodzić z tym, co musiało teraz nastąpić.

- Nie wiem, co z nią teraz będzie. - mruknąłem, wstając z kanapy. Minęło kilkanaście godzin, a ja wciąż nie potrafiłem znaleźć sobie miejsca. Miałem ochotę wtargnąć do mojej sypialni, położyć się obok Angie i przylgnąć do niej całym moim ciałem. Chciałem, by odnalazła w moich ramionach ukojenie, ale tego też nie mogłem jej dać.

Max doskonale wiedział, co mam na myśli.

- To się nie musi tak skończyć.

Musi. Właśnie, że musi. Nie mogę skrzywdzić jej jeszcze bardziej.

Zacisnąłem szczęki i uderzyłem pięścią w ścianę.

- Uspokój się. Pół roku temu malowałem te jebane ściany.

The SinnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz