Rozdział 38

71 2 9
                                    

TW: przemoc

Angie

Pulsujący ból rozrywał moją czaszkę, wszystkie mięśnie paliły mnie żywym ogniem, a ucisk w klatce piersiowej sprawiał, że ledwo byłam w stanie oddychać.

Wciąż żyłam. Jakimś cudem udało mi się ocknąć, lecz powrót pełnej świadomości był dla mnie kolejnym ciosem.

Byłam w jakimś ciemnym, ciasnym pomieszczeniu cuchnącym stęchlizną, leżałam na czymś, co chyba było materacem, a całe moje ciało skrępowane było skórzanymi pasami, które boleśnie wrzynały się w moją skórę. Nie miałam siły krzyczeć, ani nawet płakać. Wiedziałam, że i tak nikt mnie tu nie usłyszy. A jeśli nawet usłyszy, raczej nie skończy się to dla mnie dobrze.

Wychodząc dziś z mojego mieszkania, nie spodziewałam się, że wieczorem już do niego nie wrócę. Spędziłam kilka godzin w pracy, nieco rozkojarzona rozmyślaniami na temat mojej ostatniej rozmowy z Neilem. Martwiłam się o niego, ale byłam też niesamowicie rozdarta. Chciałam, by w końcu zrozumiał, że wcale nie chce tak dalej żyć, że naprawdę może z tym skończyć, nawet jeśli byłby zmuszony napotkać po drodze wiele trudności. Mogłam tłumaczyć mu to w nieskończoność, ale nie miałam prawa podejmować decyzji za niego. Wierzyłam w niego, mimo że sam w siebie nie wierzył.

Czy właśnie dostałam tę nauczkę, przed którą tak przestrzegała mnie Kelly? Być może.

Gdy tylko jakieś pół godziny przed zamknięciem restauracji zjawił się Lewis, podświadomie poczułam, że zbliżają się kłopoty. Złożył jakieś niewielkie zamówienie, które byliśmy mu jeszcze w stanie wydać, zapłacił, nie tknął nic z tego, co zostało mu podane, siedział tak do samego zamknięcia, po czym zaoferował, że odprowadzi mnie kawałek. Odmówiłam, wymyślając na poczekaniu jakąś wymówkę, ale tym razem był wyjątkowo natrętny. Szedł obok mnie, rzucając jakimiś pustymi tekstami, a kiedy tylko wkroczyliśmy na kolejną ulicę, wyskoczył na nas jakiś typ. Zapamiętałam tylko silny ucisk, z którego nie miałam szans się wyrwać i dotyk jakiegoś materiału na mojej twarzy. Chwilę później odpłynęłam.

Nie miałam pojęcia, ile upłynęło czasu, zanim się ocknęłam. Nie wiedziałam, co mnie czeka, ani czy wyjdę stąd żywa. Przeklinałam w myślach Lewisa, co do którego od samego początku miałam niepokojące przeczucia. Obwiniałam się za to, że nie posłuchałam swojej intuicji. Gdybym tylko zdecydowała się powiedzieć o swoich obawach Neilowi, być może nie doszłoby do tej sytuacji.

Neil... Ciekawe, czy jakimś cudem zorientował się, że zniknęłam. Co zrobiła Kelly, gdy nie zastała mnie w domu?

Wariatka Everhart. Nic ci już teraz nie pomoże. Wreszcie spotka cię to, na co zasługujesz.

Łzy wreszcie zaczęły spływać po moich policzkach, wcale nie przynosząc mi ulgi. Ból był coraz bardziej dotkliwy, przybierał na sile z minuty na minutę, sprawiając, że nie byłam już w stanie panować nad własnym umysłem. W końcu nie wytrzymałam i wydałam z siebie błagalny okrzyk, który zwabił do pomieszczenia jakiegoś mężczyznę. Spięłam się, gdy podszedł bliżej i kucnął przy mnie.

- Proszę, proszę. Nasza śpiąca królewna. - zaszydził, odgarniając mi włosy z twarzy. Wzdrygnęłam się z obrzydzeniem, ledwo powstrzymując się przed ugryzieniem go w rękę.

- Nie wiem, kim jesteś, ale wypuść mnie stąd. - wychrypiałam żałośnie. Słowa ledwo przechodziły mi przez zaschnięte i ściśnięte gardło.

- Nie zrobię tego. Poza tym to nie ja o tym decyduję. - odparł oschle. - A szkoda. Mam straszną ochotę zrobić temu skurwysynowi na złość, po tym, jak mnie zastraszał. Ciekawe, co by zrobił, gdyby ujrzał swoją zabaweczkę w częściach.

The SinnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz