Rozdział 35

83 2 5
                                    

Neil

Wściekłość znów odbierała mi rozum. Minęło kilka godzin, a słowa Andrew wciąż odbijały się echem w mojej głowie, za każdym razem zadając mi ból jak po uderzeniu jakimś ciężkim, tępym narzędziem.

- Na pewno nie chcesz niczego na uspokojenie? - spytał po raz kolejny Max, lecz gdy napotkał moje mordercze spojrzenie, postanowił dalej mnie nie namawiać. Tkwiliśmy w moim pokoju, w którym jeszcze kilka chwil temu wyładowywałem swoją złość. Ucierpiała ściana, lampa, krzesło i pusta doniczka, która służyła mi za popielniczkę. Zalegałem teraz na skraju łóżka, nerwowo przytupując nogą i drżącymi dłońmi zapalając nie wiem którego już papierosa.

Żałosne. To wszystko było żałosne.

Zalegałem tutaj i jak ostatni idiota wyżywałem się na meblach, podczas gdy powinienem rozmówić się z największym skurwielem stąpającym po tej ziemi, Richardem Evangelistą.

- Co teraz zrobisz?

Max przyglądał mi się badawczo. Po usłyszeniu ode mnie tego, czego się dowiedziałem, sam był zszokowany. Dawno nie widziałem go w takim stanie. Dawno też nie byłem rozgoryczony tak bardzo, że aż cały się trząsłem.

- Nie wiem. - odparłem szorstko, znów wracając myślami do mojej rozmowy z Andrew.

Bawił się moim kosztem, wciąż krążąc wokół sedna. Napawał się widokiem mojego zniecierpliwienia, widokiem tego, jak ledwo się powstrzymuję, by nie wybuchnąć.

Miałem kilka swoich podejrzeń, które mogłyby okazać się trafne. Jakimś cudem były we mnie jednak resztki nadziei na to, że mogłoby się okazać, że jednak się mylę.

Cóż. Nie mogłem się mylić. Nie po tym, gdy spytał mnie, czy wiem, ile kosztuje litr krwi.

Andrew westchnął ciężko i delektując się papierosem zdecydował się wreszcie rozpocząć swoją opowieść.

- Wszystko tak naprawdę zaczęło się kilkanaście lat temu. Żona Richarda ciężko zachorowała. Właściwie prawie nie było dla niej ratunku. Richard, który szastał forsą jako właściciel tego i kilku innych takich spelun w mieście, ściągał najlepszych lekarzy. Znalazł się jeden konował, który opowiedział mu o jakimś ryzykownym sposobie, który musiałby być przeprowadzony bez niczyjej wiedzy. Do tego potrzebny był przeszczep. Jak wiadomo, kolejka do przeszczepów jest długa, poza tym nikt nie mógł wiedzieć, że Richard i jego żona w niej byli. Postanowił sam się tym zająć. Z jego możliwościami poszło gładko. Jego żona cudownie ozdrowiała, za to on wyczuł nowy biznes. Zakręcił się tam, gdzie trzeba, aż w końcu na dobre się wciągnął. Tak, Devin. Twój stary zarządza nielegalnym handlem narządami. Z tego co mi wiadomo, ma pod sobą personel, który dokonuje zabiegów i ludzi, którzy zajmują się zdobywaniem tych narządów. Oczywiście wiesz, co mam na myśli.

Skinąłem sztywno głową, zaciskając palce pod siedzeniem krzesła. Czułem, że gdyby nie to, zsunąłbym się z niego.

- Jasne. - wycedziłem. To, co zaczynało się we mnie budzić, było mi już dobrze znane. To zawsze przekształcało mnie w bestię. Nigdy za bardzo o to nie dbałem. Jeśli ktoś zasługiwał na mój gniew, mierzył się z jego konsekwencjami. Bywało mniej lub bardziej drastycznie. Ale teraz to coś zaczynało przerastać dotychczasowe granice. Nie wiedziałem, co teraz się stanie. Nie wiedziałem, co spotka tę szumowinę, której już nigdy nie śmiem nazwać moim ojcem. Wiedziałem tylko tyle, że nie miało być to nic przyjemnego. I że moja matka wybaczyłaby mi to, nawet jeśli kiedyś naprawdę go kochała. Gdyby tylko miała pojęcie, że pokochała samego diabła, na pewno by mi wybaczyła.

The SinnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz