-Kapitan..?-

9 3 0
                                    

...

Minęło 2,5 miesiąca.

...

- Crystal, pamiętaj o tym jak bardzo uniwersalna jest twoja umiejętność! Nie pozwól mu się do siebie zbliżyć, walcz defensywnie! - Pokierowałem jedną z dziewczyn, posługującą się lodem. Krążyłem po sali trzymając się blisko ściany, obserwując trenujących małolatów. - HEJ, LARRY, PRZESTAŃ GRZEBAĆ W NOSIE, POTEM WYCIERASZ TO O ŚCIANY!! - Skrzyczałem chłopaka który szybko schował ręce za plecy i zgrywał niewiniątko.. Lubił się obijać, zazwyczaj bardzo szybko kończył swoje walki. Większość czasu spędzał na samotnych ćwiczeniach lub sparingach z Shurą, który jako jedyny nie bał się podjąć wyzwania.

- Ren, więcej agresji, nie bój się przeciwnika! Shura!.. Daj mu fory, proszę cię.. HEJ, KIRA! CO JA MÓWIŁEM O BRONI PALNEJ?! - Odwróciła się i popatrzyła na mnie ze smutkiem wymalowanym na twarzy, celowała właśnie w przeciwnika z karabinu który wystawał jej z rękawa. Czarno-włosa dziewczyna, jej ciało w większości składało się z mechanicznych części.

- Ale bum bum..-

- Schów. - Przerwałem jej.

Tak też zrobiła. - Wybacz.. - Odwróciła się spowrotem w stronę swojej pary, która przywitała ją ciosem w twarz.

- I nie spuszczaj oczu z wroga.. - Wzdechnąłem głęboko siadając na ziemii tuż obok drzwi, w których progu pojawiła się Elisabeth. Spojrzałem na nią kątem oka.

- Nie mam teraz czasu. - Gdy Shura zobaczył swoją panią, wykopał przeciwnika w ścianę i się ukłonił. Ta zagestykulowała mu ręką aby nie zwracał na nią uwagi.

- Masz. Potrzebuję cię, Teraz.

- I kto niby przypilnuje tą zgraję dzikus?- AŁ AŁ AŁA!! - Złapała mnie za ucho i pociągnęła. - PUŚĆ PUŚĆ!

Schyliła się przystawiając swoje usta do mojego ucha. - Powiedziałam teraz~. - Uśmiechnęła się. Często się z nią widywałem, przez co załapaliśmy nieco lepszy kontakt, a ja wkońcu miałem zezwolenie na pomijanie jej głupich przydomków.. Uważała mnie za bliskiego znajomego, co sprawiło że jeszcze częściej pozwalała sobie na głupie żarty.

- Dobrze dobrze! Pójdę z tobą, tylko mnie puść! - Zabrała rękę i się wyprostowała.

- Takie podejście bardziej mi odpowiada.

Wstałem z ziemi szorując swoje biedne ucho, zwróciłem się do uczniów. - Koniec na dziś! Ogarnijcie ten syf, zjeść porządny posiłek, odpocząć.. I umyć się. Tak, to było do ciebie, Larry!

- CO TY WYGADUJESZ! JA ZAWSZE SIĘ MYJĘ..- Prawie zawsze. - Odpowiedział oburzony i tupnął nogą. Parsknąłem śmiechem pod nosem widząc jego reakcję, po czym pomachałem im i ruszyłem za Elisabeth.

- Dokąd idziemy? - Zapytałem. Odrazu wydało mi się to podejrzane.. Nie miała na sobie swojego płaszczu, który zawsze nosiła z dumą. Zamiast tego miała na sobie całkiem odświętny ubiór.

- Jak to dokąd.. Do mnie. Musimy porozmawiać. - Spojrzała na mnie przez bark, już dobrze znałem ten jej uśmieszek..

- Ojj nie, jeśli poraz kolejny masz się do mnie dobierać, to nigdzie nie idę. - Zatrzymałem się.

Hej.. Kiri. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz