...
- Hahaah.. BWHAHAH! - Raz jeszcze śmiech smoczycy rozległ się na tle zderzanego ze sobą żelastwa czy eksplozji, z góry posypały się skały na inne fragmenty pola bitwy. Rogi na jej głowie rozrosły się, a od przedramion aż po dłonie skórę pokryły niebieskie łuski, zakończone grubymi szponami na krańcach jej palców. Drastycznie przybrała na prędkości, nim Shura się obejrzał znalazła się tuż przed nim otwierając szeroko swą paszczę, wyraźnie widział zbierający się w jej krtani dym. Zasłonił się rękoma, jednakże była to tylko zmyłka. Gdy stracił ją z oczu został potraktowany solidnym podbródkowym który wysłał go w powietrze, cudem nie stracił ani jednego zęba.
Z jej pleców wyrosła para skrzydeł, poszybowała w jego kierunku. - MAM CIĘ, JUŻ CIĘ MAM! - Wykrzyczała gotowa do ataku, lecz nim go dosięgła, jej prawe skrzydło pokrył lód.
- W twoich snach.. - Crystal stała na ziemii kierując swą dłoń w jej kierunku. Wokół niej zbierały się odłamki lodu, wszystkie mieszając się między sobą ruszyły w kierunku smoczycy.
Nim w ogóle zdążyła opaść na ziemię żywioł krępujący ją się rozpadł, wciąż szybowała na niebie. Zamachnęła się swym biczem i podmuchem strąciła wszystkie pociski na ziemię. Shura pozbierał się po poprzednim ciosie i wleciał w nią z buta wspierając się wiatrem, cios był wyjątkowo szybki.. Trafił ją prosto w twarz, lecz brakowało w nim krzepy, siły wystarczającej aby zranić smoka. Jej głowa delikatnie się odchyliła, lecz szybko spojrzała spowrotem w jego kierunku. Złapała go za nogę miażdżąc jej kości, i rzuciła nim o ziemię. Mężczyzna krzyknął, jego głos był przepelniony bólem.
- SHUURA! - Crystal rzuciła się na ratunek przyjacielowi, lecz nim dotarła na mjejsce, wleciała w nią Kaida. Wbiła się razem z nią w ziemię z impetem, całą widoczność przykrył kurz. Smoczyca złapała ją za krtań i uniosła, tak aby spojrzeć jej prosto w oczy.
- Ty też mnie irytujesz.. Mało komu się to udaje, ale wy chyba robicie to specjalnie. - Zacisnęła dłoń mocniej, na gardle i tak już ledwo trzymającej się przy świadomości dziewczyny. - Ciągle i ciągle bez przerwy tylko ratujecie się nawzajem, zobaczymy co zrobicie gdy jednego z was zabraknie. - Oczy ofiary przekrwiły się, straciła przytomność. Uśmiech Kaidy poszerzał się z każdą sekundą która zbliżała przeciwniczkę do śmierci.. Czerpała z tego satysfakcję.
...
- Zajmę się tym.. Shura.
- Kh.. Wróciłeś..?
- Wygrajmy tą wojnę.
Otaczające ich pole bitwy przykryła gęsta mgła.
...
- CHOLERA..! - Larry rzucił się w kierunku góry, nie miał zamiaru uciekać. Gdy ten twarzą w twarz stanął z pedzącą lawiną, Kira najzwyklej w świecie podleciała do góry na swoim jetpacku, niewiele mogła zrobić nie pogarszając sytuacji. Chłopak zaparł się głęboko w ziemii i gołymi rękoma zaczął rozbijać pędzące w jego kierunku głazy na kawałki.
Jedna z większych skał zbliżyła się, był gotów aby pozbyć się i jej, lecz strzała przebiła jego bark. Stracił pęd jak i siłę, w ostatniej sekundzie przechwycił skałę drugą ręką, siłował się z nią przez chwilę, jednak gdy kątem oka zobaczył jak łucznik szykuje kolejną strzałę, miotnął głazem wprost w niego. Nim zdążył zareagować został zmieciony z planszy niczym pionek uderzony przez kostke, pozostawił po sobie jedynie kałuże krwi. - PHEW! - Chwila radości nie trwała długo, gdyż lawina nie ustawała.. Nie zdążył zareagować. Przysypała zarówno go jak i żołnierzy Hamagi.
CZYTASZ
Hej.. Kiri.
FantasyTen świat to chore miejsce.. Chociaż wydaję mi się, że chore to mało powiedziane. Gdyby to o samą chorobę się rozchodziło, może jakoś bym to zniósł, choć to co robi z ludźmi i nie tylko jest przerażające. - "Niestety mam wrażenie, że stoi za nią wie...