-Słowa-

12 2 0
                                    

...

-Izuma, 2,5 miesiąca wcześniej-

...

- Myślałem, że ci Viasconowie są nieco silniejsi.. To oni mieli trenować mnie, a nie ja ich, Krausie. - Zawiedziony Ryan spojrzał w jego kierunku, siedział tuż obok Amy zajadającej śniadanie na parapecie w sali treningowej.

- Cóż.. Mimo iż jesteśmy rasą poniekąd idealną, Kapitan to wciąż Kapitan.. Ale nie przejmuj się, dzisiaj nasz posterunek odwiedzi ktoś kto napewno cię zaspokoi. - Powiedział pewien siebie.

- Ty też jesteś Viasconem prawda? Przedtem zgrywałeś takiego groźnego.. Może zawalczysz ze mną osobiście, co? - Założył rękę na rękę.

- Nie jestem zbyt dobrym wojownikiem.. I tak cię nie zadowolę, po prostu chcesz obić mi moją piękna facjatę. - Pomachał ręką przeganiając go, między palcami trzymał peta.

- Tak też myślałem.. Kiedy zjawi się nasz tajemniczy gość? Zależy mi na tym, aby w końcu zawalczyć z kimś na poziomie. - Podszedł do nich, chwycił za bidon z wodą i wziął kilka solidnych łyków.

- Śpieszy nam się gdzieś? - Zapytała Amy z pełnymi ustami.

- Nam? Nie przyzwyczajaj się do mnie. Mi się śpieszy, tobie nie, nie biorę ciebie ze sobą.

- I tak nie chciałam iść.. Muszę dostać się do Gloomspire. Wiesz co tam w ogóle się teraz dzieje, Kraus? - Popatrzyła na niego.. Minęło trochę czasu odkąd była w domu.

- Nie wiem.. Również nie byłem tam od waszego incydentu, lecz zapasy wciąż do nas nie trafiły, ani nie nawiązaliśmy żadnej formy kontaktu. - Ta informacja zmartwiła Króliczke.

- Nawet czegoś tak prostego nie potraficie zrobić dobrze.. - Wtrącił się Ryan i.. Dostał z liścia. Plask rozległ się echem po całym pomieszczeniu.

- Nic a nic nie wiesz.. Nie masz prawa się wypowiadać! Przeszliśmy przez więcej niż mogłoby ci się wydawać.. I to wszystko przez takich jak ty. - Kolokwialnie mówiąc, wkurwiła się.

- Gdyby nie fakt, że jesteś dziwką Kiri'ego, uciąłbym ci obie ręce. - Spojrzał na nią, nie obchodził go zadany cios, a słowa które wypowiedziała.. Mimo iż tego nie ukazał, zabolały go.

- Wystarczy tego! Zaczerpnij trochę powietrza, Ryan. - Kraus starał się nieco uspokoić ich obojga.. Chyba nieskutecznie.

- Twoje nastawienie szybko co do niego szybko się zmieniło, nie chciałeś go przypadkiem zabić?! Masz ze sobą jakiś spory problem..! - Zaczęła krzyczeć w jego kierunku, odpuściła sobie gdy ten najzwyklej w świecie odszedł.. Rzuciła w niego pomidorem z kanapki, niecelnie. - Kurwa.. - Nie chciał z nią rozmawiać, nie skończyłoby się to zbyt dobrze.

- Nic nie rozumieją.. Nigdy nie zrozumieją. - Mówił sam do siebie pod nosem. Opuszczając pomieszczenie wpadł na kogoś i delikatnie się od niego odbił.. - Z drogi-. - Ostrze ruszyło w jego kierunku, cudem go uniknął, a i tak został draśnięty w klatkę.. Miecz rozciął jego ubrania jak i skrawek skóry przez co polała się krew. Nim zdążył stabilnie wylądować na ziemii został frontalnie kopnięty z buta, co posłało go kilka metrów dalej.. To nie był byle leszcz.

Uniósł swój wzrok a jego oczom ukazała się wysoka na około 2,5 metra kobieta o długich czerwonych włosach. W miejscu lewego oka wyrastały trzy róże, była ubrana niczym zakonnica, tylko nieco bardziej.. Bojowa? Na oczach Ryan'a miecz wyrastający z jej przedramienia przemienił się spowrotem w dłoń. - To ty zejdź mi z drogi, durny człowieku.

Hej.. Kiri. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz