...
Poranek. Nie powiedziałbym że sie wyspałem bo bym skłamał, i nie była to nawet wina mojego lokatora, a ciągłych koszmarów które nawiedzały mnie tej nocy. Dalej nie otrząsnąłem się z ostatnich wydarzeń. Larry również nie spał, ale u niego to zdawała się być norma, odrazu przywitał mnie z rana.
- Hej, Kiri!! Pora wstawać! No dalej dalej, na co czekasz?! - Zawisł nade mną i zaczął mną delikatnie potrząsać.
- Ugh.. - Przetarłem oczy. - Która jest..
- Jak to która, już 7! Co prawda służba zaczyna się o 8, ale warto wstać wcześniej by rozprostować kości i pogadać z Ivanem, wstawaj! Napewno już na mnie.. Na nas czeka! - Poprawił się.
Niech ci będzie.. Daj mi 10 minut. - Kiwnął głową i odsunął się zostawiając mi trochę wolnej przestrzeni. Wstałem i ruszyłem prosto do łazienki aby wykonać rutynowe czynności, przemyć twarz, umyć zęby, załatwić się. Nie zajęło mi to długo, zarzuciłem na siebie ubrania i byłem gotowy do wyjścia.
- Jestem gotowy. - Powiedziałem do Larry'ego niecierpliwiącego się pod drzwiami.
- Szybko ci to poszło, niecałe 7 minut!
- Liczyłeś to..?
- A CO INNEGO MIAŁEM ROBIĆ, NUDZIŁO MI SIĘ! - Ewidentnie coś jest z nim nie tak..
- No cóż.. Brawo? - Chyba się ucieszył. - Chodźmy już, nie lubię się spóźniać.
- Tak jest, compadre! - Otworzył drzwi i wyszedł, odrazu bez rozglądania się ruszył w stronę jadalni. Poszedłem za nim, lecz momentalnie gdy tylko przekroczyłem próg zostałem złapany za kołnierz i przybity do ściany.
- Cholera!- ... Oh. To ty-
- Co masz na myśli mówiąc "To ty". Nie zapomniałeś się? - Larry momentalnie sie odwrócił gdy usłyszał damski głos.
- Okurwa.. Gene-.. Droga Pani Generał! Wygląda dzisiaj Pani wyjątkowo blado!
- Dalej chcesz się bawić w te śmieszne formalności?-
Złapała mnie dłonią za policzki i ścisnęła moją twarz, dobijając ją do ściany, po czym się przybliżyła. - Szczekaj dalej a utne ci język. - Spojrzała kątem oka na Larry'ego, przekaz był jasny, ale chyba go nie zrozumiał.. - Wynocha. - Korbki zatrybiły, a on szybciutkim krokiem poszedł w stronę stołówki posyłając mi spojrzenie pełne współczucia na odchodne.
Gdy odszedł, Elisabeth puściła moją twarz i odsunęła się ode mnie. - Idziemy do mnie. - Złapała mnie za nadgarstek, i taki też kierunek właśnie obrała ciągnąc mnie za sobą. Mógłbym się niby wykłócać, że służba zaczyna się od 8.. Ale czy to by coś dało? Zapewne nic, więc grzecznie poszedłem za nią.
- Nie musisz prowadzić mnie za rączkę. - Wyszarpałem swoją rękę z jej uścisku. - O co chodzi?
Popatrzyła na mnie, chyba jej się to nie spodobało. - Dowiesz się na miejscu, buntowniku od 7 boleści. Wszystko ci wytłumaczę, nie lubię rozmawiać o takich sprawach poza biurem.
Musi wszystko utrudniać.. Minęła chwila w ciszy, a my znaleźliśmy się już w miejscu docelowym. Elisabeth wygodnie rozsiadła się na swoim łóżku, noga na nogę, ręka na rękę.
CZYTASZ
Hej.. Kiri.
FantasíaTen świat to chore miejsce.. Chociaż wydaję mi się, że chore to mało powiedziane. Gdyby to o samą chorobę się rozchodziło, może jakoś bym to zniósł, choć to co robi z ludźmi i nie tylko jest przerażające. - "Niestety mam wrażenie, że stoi za nią wie...