-Wielka 7 - Już Jutro-

8 3 2
                                    

...

Dotarłem do pokoju, w środku nie było Larry'ego. - Zapewne poszedł zjeść.. Żarłok. - Rozejrzałem się. - Czy ja w ogóle czegoś potrzebuję.. - Uśmiechnąłem się na widok naszego zdjęcia zrobionego przez Ivan'a gdy się poznaliśmy.. Stało obramowane na szafce. Doszedłem do wniosku że wystarczy mi zwykły plecak.. To i tak nie będzie długi wypad. Spakowałem kilka drobnostek oraz ciuchów i ruszyłem do łazienki aby się ogarnąć po treningu..

...

- LISA! MUSIMY STĄD UCIEKAĆ, NO DALEJ! - Chłopiec złapał ją za rękę i odciagnął od martwego ciała jej brata. Płakała, krzyczała, i próbowała się wyrwać ale to na nic.

- PUSZCZAJ MNIE, SŁYSZYSZ?! PUSZCZAJ! - Zaczęła go drapać po rękach gdy ten wybiegł z budynku i pobiegł przed siebie, dwójka mężczyzn ich zauważyła.

- Tam są kolejne, brać je! - Ruszyli za nimi w pogoń.

Gdy tylko młodzieniec zobaczył Sępy biegnące ich tropem zaczął się delikatnie stresować.. Nie wie co w niego wstąpiło momenty temu, ale jest wyczerpany. Skręcili razem w uliczkę, to był błąd, ślepy zaułek. Stanęli tyłem do ściany, patrząc na napastników zbliżających się do nich z nożami w rękach, obrzydliwe uśmiechy wyryły się na ich twarzach. Byli tuż przed nami, Lisa zaczęła krzyczeć przerażona, a chłopiec zacisnął pięści, gotów poświęcić własne życie by ją uratować..

- Damy.. Damy radę, Lisa. Będę cię chronić do samego końca, Obiecuję. - Powiedział ciężko dysząc.

...

Wtedy rozległy się dwa strzały.

...

Minęło kilka godzin, odrazu po kąpieli udało zebrać mi się wszystkich swoich uczniów, i powiadomić ich że przez najbliższe conajmniej 2 dni mnie nie będzie.. Ucieszyli się, wkońcu mają odrobine wolnego. Nie zliczę ile godzin z nimi wysiedziałem, na tym etapie czuje się prawieże jak jakiś ojciec.. Jedynie Larry jeszcze nie otrzymał wieści, gdyż poraz kolejny był na misji. Popatrzyłem na zegar.

- Mam jeszcze pół godziny.. Zdążę. - Ostatnia osoba z którą chciałem porozmawiać.. Ivan. Zarzuciłem plecak na plecy i szybkim krokiem ruszyłem do jadalni.. Zdziwiłem się, gdy dotarłem na miejsce i zobaczyłem kogoś innego za ladą. Podszedłem i usiadłem tam gdzie zawsze.

- Wybaczy pan.. Gdzie jest Ivan? - Zapytałem barmana.

- Ivan..? Ah! No tak, aktualnie jest zajęty, przyszedłem w zastępstwie. - To nie to samo gdy nie wita cię jego pozytywny uśmiech.. Przynajmniej herbaty się napiję. To pierwsza taka sytuacja, gdy słyszę aby Ivan opuszczał bar..

- Poproszę Yorkshire, na cito.

- Zrozumiano. - Trochę mu zeszło.. Przyzwyczaiłem się do bycia rozpieszczanym przez Ivan'a wcześniej przygotowanymi napojami.. Przychodzenie tutaj było częścią mojej codziennej rutyny, nigdzie nie ma tak dobrej atmosfery.. Ale bez niego to nie to.

Wziąłem łyka przygotowanej przez barmana herbaty.. Wyszedłem stamtąd równie szybko jak się tam pojawiłem. - Marnotrawstwo czasu, i pomyśleć że chciał mnie za to skasować.. No to co, Elisabeth.. Nachodze się dzisiaj. - Ruszyłem w kierunku biura. - Powinni dawać jakieś hulajnogi ludziom w kwicie wieku.. Nic tylko narzekać.

Szedłem tak gadając do samego siebie z nudów, odległość dzieląca jej pokój a jadalnie nigdy nie przestanie mnie irytować. Kroczyłem korytarzami zbliżając się ku celowi, aż usłyszałem krzyk za sobą.

Hej.. Kiri. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz