...
- KH- AUĆ! UWAŻAJ NO! - Krzyknąłem do Kiry która starała się odłożyć mnie na łóżko.. Nie było zbyt wygodne.
- Przestań narzekać, chcemy ci pomóc! Ugh. Starcom nigdy nie dogodzisz!
- JAKIM STARCOM, JESTEM W KWICIE WIEKU ROBOCIE! - To chyba miała być obraza.. Ale ona przyjęła to jako komplement. Wreszcie z pomocą innych udało się jej. - Huff.. Dziękuję wam. - Mimo bycia otoczonymi skrajnie grubymi ścianami wciąż słyszeliśmy jak i odczuwaliśmy trwająca nad nami walkę, co sprawiało że ludność była przerażona.. Niektórzy wręcz panikowali.
- Co teraz Kiri..? - Zapytała dziewczyna kucając przy moim łóżku. Podczas chwilowego pobytu w posterunku zalepiła dziurę w swojej głowie, lecz nie naprawiło to jej problemów z poruszaniem się czy innymi podstawowymi czynnościami.. Czasami jej ruchy wciąż były losowe. Spojrzała z politowaniem przez swój bark na ludzi trzymających się blisko ścian. - Sami się nie ochronią..
- My ich też nie. Oboje jesteśmy w fatalnym stanie, nie poruszę się choćbym bardzo chciał. - Leżałem tak wpatrując się w drgający sufit. - Choć mnie też to martwi.. Musimy pozostawić wszystko tej dwójce.
- Myślisz, że dadzą radę? To tylko nastolatkowie a ich przeciwnicy są wyjątkowo potężni.. Wkońcu to Generał i.. Smok?
- Mnie też dziwi ta ostatnia część.. Larry ma po swojej stronie Heaks'a.. A Shura? Nie wiem sam.. Nigdy bym nie pomyślał, że kryje w sobie coś więcej, choć nie zaprzeczę, że od początku był wyjątkowy. - Mężczyzna z Kobietą wybiegli z zaplecza trzymając apteczkę w ręku, "Mamy sprzęt medyczny, udało się!" - Wykrzyczeli podbiegając do mnie, przynosząc różne przyrządy czy rodzaje opatrunków.. Nie wiem, nie znam się na tym. Najważniejszy jest fakt, że chcą mi pomóc. Zaczęli mnie opatrywać, pojękiwałem z bólu od czasu do czasu.
- Tak właściwie.. Kim w ogóle jest "Heaks"..? - Odsunęła się delikatnie aby zrobić nieco więcej miejsca medykom.
- Heaks to.. Auć- Demon.
- Demon..? Jakim cudem wydostał się na powierzchnie..
- Nie mam bladego pojęcia, ale w jakiś sposób tego dokonał. Najbardziej intryguje mnie jego imię..
- Co z nim..?
- Heaks.. To rodowe nazwisko Larry'ego.
...
- KH-KHAAAGH! - Nogi Shury zaczynały się delikatnie uginać pod naciskiem potężnej szczęki Ryuu. Spojrzał wgłąb jego krtani, z której gwałtownie wystrzeliła salwa ognia. - CHOLERA! - Wykrzyczał i w akcie desperacji raz jeszcze użył wiatru.. Z jego pomocą udało mu się rozszerzyć paszczę smoka na tyle, aby się z niej wydostać. Wyleciał z niej, znajdowali się idealnie w środku tornada.. Spojrzał przed siebie, płomień leciał wprost na niego. Zasłonił się rękoma czekając na atak..
- BWAAAAH! PORA NA LARRY'EGO.. I HEAKSA! - Heaks przeleciał tuż obok, jego pięści były pokryte szarym kamieniem. Uderzył smoka prosto w pysk, impet ciosu sprawił, że ten kompletnie zmienił swój kurs i został wessany przez wiatry tornada.. - AAHHHG PRZERWIJ TO SHURA, PRZERWIJ! - Sam poleciał tuż za nim.. Ryuu dosyć szybko otrząsnął się po ataku ale zrobiło to na nim niemałe wrażenie. - ZRÓB COŚ, LARRY! - Zamienili się osobowościami..
CZYTASZ
Hej.. Kiri.
FantasyTen świat to chore miejsce.. Chociaż wydaję mi się, że chore to mało powiedziane. Gdyby to o samą chorobę się rozchodziło, może jakoś bym to zniósł, choć to co robi z ludźmi i nie tylko jest przerażające. - "Niestety mam wrażenie, że stoi za nią wie...