rozdział 14

25 3 3
                                    

Liam

Kiedy Mia oznajmiła że zgłodniała i zaproponowała nam jedzenie, już miałem wizję że będę znowu zdany na jakieś suszone ryby czy inne niejadalne coś. Ale nie, Mia zaprosiła nas na patio z tyłu domu. Za domem była zrobiona przytulna przestrzeń wypoczynkowa. Kilka krzeseł wokół ogromnego stołu, wisząca ławka na której zmieszczą się co najmniej cztery osoby a w centrum grill elektryczny. Mia włączyła urządzenie, po czym przyniosła z domu kilka rodzajów mięsa i pieczywo. Byłem w raju.
Mia zaproponowała nam małe spotkanie zapoznawcze. Tym sposobem dołączyła do nas Angel oraz dwie osoby które widziałem w klubie. Wielki ochroniarz i wysoka blondynka. Jak się okazało byli to Brock i Amber. Brock patrzył się na mnie z rozbawieniem, pewnie mnie kojarzył z sytuacji sprzed klubu. Jednak nic nie powiedział
- Pomóc ci w czymś - zapytała siostra gospodynie. Mia przytaknęła
- Przypilnujcie grilla - rozkazała Mia po czym z Zoe zniknęły we wnętrzu domu.
Rozglądnąłem się po ogrodzie. Było tu dużo krzewów, żadnych kwiatów ani nic co wymaga większej uwagi czy zaangażowania w uprawie. W rogu ogrodu był zrobiony plac zabaw, wydało mi się to dziwne. Czyżby Mia miała dzieci?
- Do M.J. często przyjeżdżają brat z dziećmi- usłyszałem za sobą kobiecy głos
Amber, kobieta musiała zobaczyć na czym zawiesiło się moje spostrzeżenie. Kobieta zlustrowała mnie od góry do dołu, po czym się ciepło uśmiechnęła.
- Miło cię w końcu poznać- powiedziała po czym poszła sprawdzić mięso na grillu. W końcu? Co to miało znaczyć? Spojrzałem za blondynką ale napotkałem spojrzenie jej męża, wyraz jego twarzy był ciężki do odgadnięcia. Mężczyzna siedział na jednym z krzeseł i po prostu się mi przyglądał po chwili na jego kolanach usiadła blondynka i szepnęła mu coś na ucho. Oboje spojrzeli się na mnie po czym uśmiechnęli się do siebie porozumiewawczo. Ciekawe. Po dłuższej chwili wróciły do nas Mia i Zoe, obie miały mokre policzki i czerwone, zapłakane oczy. Co do...
- Zrobiłyśmy jeszcze sałatki, jakby ktoś chciał - powiedziała moja siostra jakby nigdy nic.
Widziałem, że znajomi Mii też zauważyli po niej że coś się wydarzyło gdy obie były w domu, jednak Mia tylko kiwnęła do nich głową. Będę musiał później wypytać o to siostrę. Mój telefon zawibrował. Spojrzałem na wyświetlacz. Mercedes. Od kiedy jestem w Kalifornii wysyła do mnie mnóstwo wiadomości i nieustannie próbuje się ze mną skontaktować. Jednak ja nie mam potrzeby na jakikolwiek kontakt z nią. Prawdę mówiąc od kiedy jestem Los Angeles nie mam ochoty na żadna kobietę. Kłamie, mam ochotę na jedną konkretną, ale tej jednej nie mogę mieć.
Siedzieliśmy wokół stołu i prowadziliśmy luźną rozmowę. Każdy z każdym. Na pierwszy rzut oka nie dało by się zauważyć, że dzieliła nas z Mią dziesięcioletnia przerwa. Jednak mieliśmy wiele do nadrobienia. Wszyscy byli pochłonięci rozmową, jednak ja mogłem się skupić tylko na Mii
Już wcześniej zauważyłem że cały czas bawi się łańcuszkiem na szyi, robiła tak za dzieciaka jak się denerwowała. Dzisiaj też dostrzegłem, że ma na uszach mnóstwo kolczyków. Normalnie nie zwracałem uwagi na takie szczegóły, ale u niej zauważyłem je niemal od razu jak tylko dołączyła do nas popołudniu w związanych włosach. Mia musiała wyczuć, że się na nią gapie, bo spojrzała na mnie i spaliła raka. Mia się zarumieniła! I był to tak uroczy widok ze nawet szczeniaczki nie mogą się z nim równać.
- A ty Liam - odezwała się do mnie Amber- dlaczego postanowiłeś zostać prawnikiem?
Wszyscy nagle zwrócili spojrzenia na mnie.
Popatrzyłem wymownie na Mię po czym ze śmiertelna powagą w oczach oznajmiłem.
- Jak miałem siedemnaście lat moja najlepsza przyjaciółka została skazana na piętnaście lat więzienia...- musiałem odchrząknąć, bo poczułem gule w gardle - a ja postanowiłem, że zrobię wszystko by ją wydostać...-
Nastała grobowa cisza, było słychać przelatującego komara. Mia patrzyła się na mnie i widziałem że ledwo powstrzymuje łzy.
- Komu jeszcze coś do picia? - zapytała Mia wstając i kierując się do wnętrza domu, popatrzyłem się na zgromadzonych po czym ruszyłem za nią.

***

- Hej, wszystko w porządku? - zapytałem Mii, która stała w salonie tyłem do mnie. Cisza. Podszedłem bliżej w tym samym momencie, dziewczyna się obróciła, była zalana łzami. W dwóch szybkich krokach podszedłem do niej i przytuliłem ją do swojego torsu.
Staliśmy tak przez moment, aż Mia się ode mnie odsunęła i wytarła dłonią policzki.
- weterynarz - powiedziała ledwo słyszalnie
- co?
- Chciałeś być weterynarzem i leczyć zwierzęta - oznajmiła Mia próbując się uspokoić.- To z mojego powodu zostałeś prawnikiem.- powiedziała z wyraźnym wyrzutem.
Tak to prawda za dzieciaka chciałem być weterynarzem i pomagać chorym zwierzętom
- Hej ale jestem jednym z najlepszych adwokatów w Nowym Jorku - powiedziałem ze szczerym uśmiechem- wyszło mi to tylko na plus. Poza tym czy ty wiesz jak wygląda badanie krowy?- powiedziałem próbując rozładować atmosferę. Mia się uśmiechnęła, przez moment patrzyłem w jej piękne, brązowe oczy. Były takie jak je zapamiętałem ciepłe i w kolorze gorzkiej czekolady, mógłbym w tych oczach utonąć...
- Wszystko w porządku? - do pomieszczenia wszedł Rider. Popatrzyłem na niego z mordem w oczach, zresztą on nie został mi dłużny.
- Rider, weź tamtą tackę - wskazała na blat na którym, stały drinki które chwilę temu przygotowała. Mierzyliśmy się z chłopakiem na spojrzenia. Ale w końcu brunet dał za wygraną i zrobił to co powiedziała Mia
- Trzymasz chłopaka na krótkiej smyczy - zażartowałem, ale miałem jad w głosie. Nie lubiłem go.
- Chłopaka?- zaśmiała się Mia- Boże nie. - ona się z tego naprawdę śmiała.
- Mieszkacie razem i jak wszedł nazwał cię "kochaniem"? - przypomniałem jej sytuację sprzed kilku godzin. Mia spojrzała na mnie i wybuchała głośnym śmiechem. Nic z tego nie rozumiałem.
- O Boże nie- zaczęła się pomału uspokajać- kocham go, ale to brat, nic więcej. Potrzebował się zatrzymać u mnie parę dni to dlatego tu mieszka- odparła wciąż się śmiejąc
- A to "kochanie"?- wciąż nie byłem przekonany do jej tłumaczeń
- To taki nasz inside joke.- powiedziała już na spokojnie- Rider jest kochany, ale w kontaktach z kobietami jest golden retrieverem. Nie mój typ.-popatrzyła się na mnie wymownie. Doskonale pamiętam jaki typ faceta miała w liceum. Mia przed aresztowaniem miała jednego chłopaka i bym to koleś, który był znany z tego, że walczył w nielegalnych walkach. Był dupkiem, ale ją traktował dobrze. - więc wy nic?- potrzebowałem potwierdzenia. Mia zaprzeczyła ruchem głowy. Nie wiem czemu, ale ta wiadomość mnie ucieszyła. Wzięliśmy pozostałe napoje i wróciliśmy do ogrodu.



Nie Jej winaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz