Rozdział 1

66 4 0
                                    

M.J.

- Gratulacje! Otwieramy szampana teraz czy... teraz?- zapukała do drzwi Amber, odrywając mnie od monitoringu klubu, po czym bez mojej odpowiedzi weszła do mojego gabinetu z butelką szampana w ręku i dwoma kieliszkami. Amber z charakteru przypomina mnie co jest na plus, bo nie daje siebie w kaszę dmuchać, ale przy tym jest też metr siedemdziesiąt pięć pięknością z nogami do samej szyi, blond longbobem i oczami tak niebieskimi, że ocean może czuć się zazdrosny, pomalowane zawsze w ten sam perfekcyjny sposób, którego nawet nie spróbuję się nauczyć, bo w odróżnieniu do niej wolę być uwalona smarem niż podkładem. Amber jest moją przyjaciółką, ale też szefową mojej ochrony. W momencie kiedy wpadłam na pomysł otworzenia tego miejsca wiedziałam, że muszę ją mieć u swojego boku.
-Co?-zdziwiłam się- co chcesz świętować?
Przyjaciółka spojrzała na mnie z niedowierzaniem i zaczęła szukać czegoś w telefonie w wielkim skupieniu. Kiedy znalazła, zaświeciła mi jakimś artykułem o najlepiej zarabiającej bizneswoman w L.A. przed trzydziestym rokiem życia.
- A to.- odparłam bez entuzjazmu. Nie cieszyły mnie takie artykuły, bo wolałam, żeby pismaki się przy mnie nie kręciły, a przez wzrastającą popularność klubu, co rusz ktoś próbował odkryć jak dorobiłam się takiego majątku w wieku dwudziestu siedmiu lat. A prawda jest taka, że wkładałam w to sto procent serca, enegrii i pieniędzy. Każdy zarobiony dolar wkładałam w ten budynek. I to był fakt którego nikt mi nie odbierze.
- Przestań, przecież to nic nie znaczy. W L.A. jest pełno ludzi bogatych, którzy nie mają trzydziestki.
- Może i tak, ale nikt z nich nie wziął się znikąd. Ludzi to kręci...- popatrzyłam zza monitora na przyjaciółkę jak na obcą istotę, z miną mówiąca " możesz rozwinąć?"- no wiesz ta twoja aura tajemnicy. - zaczęła wyjaśniać - Seksowna Maria Josie Andrew już w wieku dwudziestu siedmiu lat znalazła się w setce najbogatszych kobiet według Forbes.- odparła Amber, cytując jakiś kolejny głupi nagłówek.- MJ to jest totalnie hot i powinnaś przebierać w propozycjach od seksownych facetów.- stwierdziła Ambi
-Nie, dziękuję. Wiesz jak skończył się mój ostatni związek. Faceci albo chcą laski na jeden numerek albo pani domu, która będzie się spełniała jako kura domowa.- odparłam lekko rozdrażniona, bo to kolejna z takich rozmów i wróciłam do podglądu z kamer w klubie.
Mój ostatni związek zakończył się w fenomenalnym stylu po tym jak przyłapałam mojego chłopaka na przebijaniu kondomów. Tak, dokładnie. Facetowi włączył się zegar biologiczny i zapragnął mieć dziecko, więc próbował mnie wrobić w ciążę, mimo iż od razu postawiłam sprawę jasno. Nie chcę mieć dzieci. Koniec kropka. Może i nawet nie chodzi o to że nie chce mieć dzieci, nie chce urodzić córki... Tyle zła czai się na niewinne dziewczynki, które nie mogą się w większości przypadków same obronić. Nie chcę sprowadzić na świat córki, która z góry jest narażona na niebezpieczeństwo tylko dlatego że urodziła się kobietą.
Amber wciąż stała w moim gabinecie i wyczekiwała na moją odpowiedź.
- Wiesz, że nie pije alkoholu.- odparłam, nie odrywając wzroku z monitora.
- To szampan bezalkoholowy, czyli w sumie napój gazowany w fancy butelce, ale ma bąbelki więc się nada- odparła uśmiechając się szeroko i podając mi jeden z trzymanych przez siebie kieliszków. Pokonana zabrałam od niej kieliszek do którego zaczęła od razu nalewać trunek, wciąż zerkałam na monitor.
W końcu znalazłam to w monitoringu czego szukałam od dłuższego czasu. Amber musiał to wyczytać z mojej twarzy.
- Co jest?- zapytała poważniejąc. Chwyciłam krótkofalówkę , którą łączyłam się z Amber i Brockiem czyli drugim szefem ochrony i mężem Amber. Klikając przycisk na urządzeniu połączyłam się z Brockiem
- Tak? - z głośnika doszedł nas gruby, męski głos męża Amber
- Przyjdź do biura i przyprowadź Hollanda.- powiedziałam zimnym, profesjonalnym tonem
-Już się robi. - odpowiedział bez namysłu szef ochrony
-Hollanda?- zdziwiła się Amber i patrzyła na mnie wyczekując odpowiedzi
- To Holland wpuszcza nam małolaty do klubu, patrz!- obróciłem monitor przodem do przyjaciółki, żeby mogła zobaczyć dowód.
- A to szuja! - oburzyła się - A ja gnojowi robotę załatwiłam a on takie cyrki odpierdala!- uśmiechnęłam się do przyjaciółki - Czemu się cieszysz? To przez niego mamy naloty co jakiś czas.- zdziwiła się Amber.
- Miałyśmy- odparłam chłodno z bezczelnym uśmiechem - I teraz mamy co świętować...

Nie Jej winaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz