Rozdział 18

24 3 2
                                    

Liam
- Co to miało być? - zapytałem wściekły siostrę- Chcesz odzyskać przyjaciółkę, tak? A już ją wykorzystujesz do wkręcenia jakiś swoich koleżanek do jej klubu?- spytałem rozjuszony
- Przestań, przecież powiedziała, że "nie ma sprawy".- odparła Zoe jakby nigdy nic
- A co miała ci powiedzieć?- zapytałem czując ogromną irytację
- Przestań, więcej ludzi w klubie to większy dla niej zysk- broniła się siostra. Boże ona naprawdę nic nie chwytała. - to sytuacja "win win"
- Czasami naprawdę mam wątpliwości do tego czy faktycznie jesteśmy rodzeństwem. Jesteś taka niedomyślna.- powiedziałem czując brak siły do głupoty mojej siostry i bez rozwinięcia poszedłem do mojego pokoju. Chciałem napisać do Mii co robi albo czy chce coś porobić ze mną. Dopiero co się z nią widziałem, a już czułem jej brak. Przez dziesięć lat udało mi się zagłuszyć tęsknotę za nią, ale teraz kiedy pojawiła się spowrotem w moim życiu tęsknota z ostatnich lat skumulowała się i mam stały niedosyt jej osoby. Postanowiłem napisać do Olliego jakie ma plany na wieczór, bo podejrzewałem że siedzi w domu i opiekuje się kontuzjowaną Angel. Odpisał po paru chwilach żebym wpadał, więc po prysznicu i przebraniu się od razu pojechałem do kumpla.

- Zoe jest czasami taka tępa - powiedział przyjaciel po tym jak mu opowiedziałem o sytuacji z Mia i Zoe. Patrzył się na mnie podejrzliwie ale z zawadiackim błyskiem w oczach.
- Co? - zapytałem
- A tak właściwie to po co zaprosiłeś Mię do mieszkania?- zaciekawił się,
Angel spala w pokoju obok więc nie słyszała naszej rozmowy, stwierdziłem że nie mam nic do stracenia więc mogę powiedzieć kumplowi prawdę.
- Chce spędzać z nią czas, cały czas. Ledwo wyszła za drzwi a ja chciałem napisać czy chce gdzieś wyskoczyć- powiedziałem żałośnie
- Znów ci się włączyło!- zaczął się śmiać jak hiena, dosłownie
- Zamknij się !- warknąłem
- Już w liceum na nią leciałeś.- miał rację Mia była idealna, ale nie widziała we mnie faceta tylko kumpla, więc musiałem wyładowywać frustracje, którą zawsze przy niej czułem na innych przypadkowych laskach- a informacja o tym że nie żyje? Przecież pamiętam jak się zachlałeś. Wylądowałeś w szpitalu na odtruwaniu- przypomniał mi przyjaciel. To był straszny czas w moim życiu.
Schowałem twarz w dłoniach i jęknąłem bezsilnie. Byłem żałosny
- czujesz coś do niej?- zapytał z powagą Ollie, popatrzyłem się na przyjaciela mrużąc oczy.- Bo jeśli nie to nawet nie zaczynaj, proszę cię. Dopiero co ją odzyskaliśmy. Nie możemy snów jej stracić tylko dlatego że chciałeś zamoczyć. Nie z Nią.- powiedział smutno
Ollie miał rację, Mia była dziewczyna jedną na miliard. Ona była tym typem dziewczyny z którą chciało się założyć rodzinę, a nie tylko zabawić. Nie mogłem jej mieć, moje życie jest w Nowym Jorku gdzie niedługo miałam zostać partnerem w najlepszej kancelarii w mieście. Tam był mój dom
- masz rację, nie możemy znów jej stracić - przyznałem mu rację, jednak nie byłem przekonany czy podejmuje dobrą decyzję.
Siedzieliśmy do późna, wróciłem do mieszkania po północy, Zoe już spała. Sam też byłem już zmęczony więc udałem się prosto do sypialni. Na następny dzień chciałam się znów spotkać z Mią jednak napisała, że dziś nie da rady ponieważ ma kilka spotkań odnośnie koncertów w klubie, miałem nadzieję, że to faktycznie przez sprawy związanie z klubem, a nie że próbuje się dystansować ze względu na fakt, że Zoe zaczęła już ją wykorzystać.
To był wyjątkowo nudny dzień. Trochę ćwiczyłem, przeglądałem pocztę. Rozpisałem linie obrony na najbliższą sprawie, porozmawiałem z mamą, która aktualnie była w Hongkongu. Była w szoku gdy usłyszała, że Mia jednak żyje i ma się dobrze. Mama uwielbiała Mie i traktowała ją jak córkę, zwłaszcza po śmierci jej mamy.
Przed dziewiętnasta siedzieliśmy z Zoe i oglądaliśmy jakiś talk show, gdzie kobiety się wyzywały od najgorszych, bo facet z którym były spotykał się z nimi na zmianę. Tak, zamiast złościć się na faceta, one złościły się na siebie nawzajem, bezsens. Usłyszeliśmy dźwięk dzwonka. Zoe wstała by otworzyć drzwi
- Mia wyglądasz przepięknie.- od razu zareagowałem i wstałem usłyszawszy słowa siostry. Mia stała w drzwiach, miała luźnego warkocza opuszczonego na ramię, długa czarna sukienka na cienkich ramiączkach miała dekolt w kształcie litery v i bardzo mocno eksponowała jej biust. Mocne wiązane w jej tali uwydatniało idealną figurę klepsydry. Suknia była do samej ziemi jednak miała rozcięcie sięgające od samego biodra, przez co miałem idealny widok na jej tatuaż który o dziwo nie kończył się na biodrze tylko szedł gdzieś wyżej. Zamarzyłem by dowiedzieć się jak daleko sięga. Kilka łańcuszków i ciężkie bransoletki nadawały jej ostrego pazura. Zwieńczeniem tego cudownego zjawiska jakim dziś była Mia były jej buty na obcasie, na wysokiej koturnie. Oniemiałem, byłem zachwycony jej widokiem. Mogłem tylko stać i się gapić.
- Przyniosłam wejściówki dla tych twoich koleżanek na weekend - powiedziała Mia do mojej siostry podając jej dwie karty. Dopiero po chwili spojrzała na mnie. Uśmiechnęła się nie śmiało.
- Cześć.- przywitała się Mia. A ja stałem jak kretyn i tylko się gapiłem, zajęło mi całą wieczność żeby się odezwać.
- Wow, wyglądasz... Wow
Zaśmiała się pod nosem.
- Dziękuję, chyba.
- idziesz gdzieś? - zapytała Zoe
- Tak do Gold Roses. - odparła. Moje zmysły zostały zaalarmowane. Nie, nie, nie, nie. Nie ma takiej opcji.
- Idziesz na randkę?- zapytała cała w skowronkach Zoe. Posłałem jej mordercze spojrzenie. Porąbało ją?
Mia popatrzyła się na nią z czymś w rodzaju odrazy
- Jezu, nie. Idę tam bo prawnik z którym współpracuje jest nie kompetentny i tylko o tej godzinę mógł się spotkać.
- Mówiłem ci że mogę pomóc - powiedziałem niemal nachalnie
- A ja nie chcę wykorzystywać moich przyjaciół i zatrudniam od tego ludzi - uśmiechnęła się do nas i wyszła, żegnając się machając dłonią.
Na twarzy Zoe przebiegło coś w rodzaju wyrzutów sumienia, spojrzała na wejściówki w swojej dłoni i bez słowa poszła do swojego pokoju. Chyba zrozumiała aluzje. Wróciłem do salonu, próbowałem skupić się na talk show. Wytrzymałem 15 minut, chwyciłem kluczyki do auta siostry
- Wychodzę, nie czekaj na mnie! - krzyknąłem zatrzaskując drzwi.
Po pół godzinie udało mi się dojechać do restauracji w której miała spotkanie Mia.
Kiedy wszedłem do środka zostałem poproszony o nazwisko odnośnie rezerwacji
- Donoszę ważne dokumenty dla panny Andrew - skłamałem kelnerowi, jednak ten nie wnikał tylko zaprosił mnie ruchem ręki w głąb sali. Od razu ją dostrzegłem siedziała znudzona i poirytowana naprzeciwko jakiegoś blond gogusia. Facet coś namiętnie jej tłumaczył jednak ta miała minę cierpiętnicy, trzymała się za skroń.
Podszedłem do ich stolika.
- Liam co ty tu robisz?- zapytała z wytrzeszczonymi oczami
- Mówiłem że ci pomogę - odparłem mordując jej towarzyszą wzrokiem. Mia uśmiechnęła się pod nosem i pokręciłam głową.
- Liam to Jerry Colwey prawnik z którym współpracuje. Jerry to mój przyjaciel Liam Stone.- jej towarzysz popatrzył się na mnie z lękiem
- Ten Liam Stone z Nowego Jorku?- zapytał Jerry. Kojarzył mnie. To dobrze
- Tak, dokładnie. Ponąć sobie w chuja lecisz z rozprawą, którą prowadzisz?- powiedziałem bez ogródek. Mia parsknęła śmiechem jednak próbowała ukryć to za serwetką. - Pokaż mi akta sprawy.- powiedziałam głosem nie znoszącym sprzeciwu.
- Uważam że sobie poradzimy bez twojej pomocy- stwierdził Jerry. Słodko pomyślałem ironicznie
- Ja się ciebie nie pytałem o zdanie. DAJ. MI. AKTA. SPRAWY. - powiedziałem niemal agresywnie. Mężczyzna popatrzył się to na mnie to na Mie szukając jakiegoś wsparcia. Mia popatrzyła się na niego i wzruszyła tylko ramionami na znak że się w to nie miesza. Mężczyzna pokazał mi akta sprawy. Zaniechanie jakiego się dopuścił były rażące. Idiota celowo przedłużał procedury.
- Jeden telefon do prokuratury i jeszcze w tym miesiącu to zamknę- powiedziałem do Mii. Oczy dziewczyny się rozszerzyły- i to na twoich warunkach, jeszcze powódka będzie musiała ci oddać za koszty sądowe. Łatwizna.- stwierdziłam i oddałem dokumenty Mii. Dziewczyna uśmiechnęła się zachwycona a jej oczy rozbłysły.
- Mówisz poważnie?- zapytała
- Tak - uśmiechałem się przemądrzale czując wyższość nad towarzyszem Mii, idiota zmarnował za dużo jej czasu.- kwesta jednej rozprawy.- zaakceptowałem słowo "jednej"
- znaczy jeszcze jednej, tak? - Mia spytała szukając potwierdzenia.
Pokręciłam głową zaprzeczając.
- Nie. TYLKO jednej. Już dawno powinno być to zamknięte. I to bez problemu.- popatrzyłem się na Jerrego ale słowa kierowałem do Mii- Facet albo cię naciąga na kasę albo próbuje cię poderwać, bo adwokat to z niego żaden. - Jerry poczerwieniał na twarzy.
- Jerry?- Mia skierowała do niego pytanie- Czy naprawdę wystarczyła TYLKO jedna rozprawa i było by po sprawie? - patrzyła się na niego w oczekiwaniu. Widząc było w minie Jerrego rezygnację, w końcu nieznacznie kiwną głową.
- Zwalniam cię. - powiedziała lodowato Mia, mrożąc faceta spojrzeniem- Od dziś nie reprezentujesz ani mnie ani nikogo z załogi Underground w żadnych sprawach cywilnoprawnych.
-Maria...- zaczął Jerry
- Wyjdź nie mamy o czym rozmawiać- powiedziała chłodnym tonem
-Maria - znów spróbował do niej przemówić, na marne.
- Albo sam wyjdziesz albo ci pomogę- powiedziałem tonem równie chłodnym co Mia
- Grozisz mi? - zapytał Jerry
- Nie - odpowiedziałem z ironią - oferuje ci pomoc - niemal warknąłem. Jednak po tych słowach mężczyzna wstał ostatni raz spojrzał się na Mie i wyszedł.
- Zjesz ze mną kolację? -Zapytała Mia po chwili. Jej aktualny ton głosu w niczym nie przypominał wcześniejszego chłodu.- Już zdążyliśmy zamówić a nie chce zjeść dwóch porcji
- To zależy?
- Od czego? - zapytała ze śmiechem
- Co ten prawnik za dolara zamówił, bo jeśli jakieś roślinki to chyba podziękuję.- Mia zaczęła się śmiać a i ja nie mogłem powstrzymać uśmiechu- więc?
- To samo co ja. Coś tam z czosnkiem plus... pieczywo czosnkowe- odpowiedziała dumnie. Spojrzałem się na nią pytająco.- Chciałam żeby miał pewność, że to spotkanie biznesowe a nie randka. Na randce bym nie zamówiła nic z czosnkiem.- złapała się za serce w udawanym bólu.- zasada numer jeden nigdy nie jedz czosnku przy kimś kto ci się podoba, ani cebuli.- powiedziała śmiejąc się. Przytaknąłem i w końcu usiadłem w tej samej chwili w której przyniesiono zamówione poprawy.
- W liceum myślałem że nie znosisz czosnku, nigdy go nie jadłaś. - stwierdziłem. Mia przez moment milczała, tak jakby chciała i jednocześnie nie chciała mi o czymś powiedzieć. Jej oczy się powiększyły i nabrały smutnego blasku.
W końcu powiedziała coś co odwróciło mój świat do góry nogami
- Nie jadłam go nigdy tylko przy Tobie...

Nie Jej winaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz