Justin i Melanie od dziecka byli najlepszymi przyjaciółmi. Znali siebie nawzajem lepiej, niż ktokolwiek inny, a ich przyjaźń była jedną z tych "od zawsze i na zawsze". Do momentu, gdy w jej miejsce wkroczyło uczucie o wiele silniejsze, którego nie m...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Melanie
Powrót do szkoły po weekendzie był cholernie stresujący - do tego stopnia, że rozważałam zostanie w domu. Wyśmiałam jednak samą siebie i stwierdziłam, że muszę wziąć się w garść i być ponad tym. To samo powiedzieli mi przyjaciele. Wchodząc do szkoły, straciłam jednak tę pewność siebie, bo sama nie wiedziałam, czego się spodziewać. Szyderczych spojrzeń? Szeptów na mój temat? Zadowolonego Cole'a tuż po przekroczeniu progu?
Odetchnęłam jednak z ulgą, gdy wszystko zdawało się toczyć normalnym rytmem. Uczniowie przechodzili korytarzem i rozmawiali. Nikt nawet nie zauważył, że weszłam. Przyjaciele czekali na mnie pod salą, w której mieliśmy pierwszą lekcję. Widziałam, że patrzą na mnie ze współczuciem. Troye jako pierwszy podszedł i mnie przytulił, a potem Jaden i dziewczyny zrobili to samo. Przyjęłam to z wdzięcznością. W tamtej chwili poczułam, jak w sercu wzbiera mi autentyczna miłość do nich. Miałam najlepszych przyjaciół na świecie.
Stopniowo rozluźniałam się z każdą mijającą godziną, gdy nic się nie działo. Rozmawialiśmy na swoje tematy, nie wracając już do tamtego. Wiedzieli, że nie chcę tego roztrząsać i wolę zapomnieć, bo czuję się upokorzona. Do końca tygodnia wszystko wróciło już do normy, jakby tamta randka nie miała miejsca.
Nie widywałam nawet Cole'a ani jego znajomych. Jedynie podczas lunchu w środę mignęli nam, gdy przechodzili obok naszego stolika, przez co na nowo się zestresowałam, ale wtedy Jaden głośno powiedział do Justina, że niektórzy faceci w tej szkole to kurwy, na co Justin głośno przytaknął, upewniając się, że to usłyszeli. Spojrzenia moje i Cole'a zetknęły się, ale nie powiedział nic i tylko odwrócił wzrok, wracając do rechotania z tamtymi. I to byłoby na tyle.
- Cass, ta spódnica jest boska - pochwaliła Lauren, gdy schodziłyśmy w piątek po schodach po skończeniu lekcji.
Cass rozpromieniła się i obróciła wokół własnej osi, nawet nie chwiejąc się przy tym na swoich obcasach.
- Co nie? - wygładziła sztywny dżinsowy materiał - Chciałam dać efekt Paris Hilton, myślisz że się udało?
- Lepiej. Paris wygląda przy tobie jak zakonnica.
Uśmiechnęłam się pod nosem, stając przy swojej szafce, gdy obie wybuchnęły śmiechem. Chciałam skomplementować Cass, bo naprawdę wyglądała ślicznie w swoim stroju, ale miałam wrażenie, że ta rozmowa jest tylko pomiędzy nimi i nie na miejscu byłoby się wtrącać.
Wyjęłam z plecaka podręczniki, aby je odłożyć, ale zobaczyłam w szafce małą fioletową karteczkę. Zmarszczyłam brwi, rozwijając ją, bo nie skojarzyło mi się to dobrze. Ale nie był to kolejny liścik od Cole'a.
Przyjadę po ciebie dzisiaj o dziewiętnastej. Możesz ubrać tę samą sukienkę. Wiem, jak cieszyłaś się, że masz okazję do włożenia jej. Obiecuję, że tym razem nie zmoknie ;)