29 ★ stay with me, i don't want you to leave

108 11 20
                                    

Melanie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Melanie

- Jak czuje się Justin? - zapytała Lauren, spoglądając na mnie ze zmartwioną miną, gdy schroniliśmy się w cieniu budynku szkoły, żeby przeczekać ostatnią przerwę.

Troye kupił w automacie puszkę lodowatej coli, więc każde z nas po kolei wzięło po łyku. Było to jedyne, co w tej chwili dawało chociaż trochę ulgi. Słońce prażyło, a upał był wręcz niemiłosierny, jak to w środku czerwca. Nawet krótkie spodenki nie pomagały. Pogoda wzywała do opalania się na plaży, a nie siedzenia w szkole. Oddałam Troye'owi puszkę, krzywiąc się lekko, gdy bąbelki zapiekły mnie w gardło.

- Jakoś się trzyma - odparłam, ale już za moment westchnienie opuściło moje usta. - Nie chcę tego mówić, ale mam wrażenie, że z każdym dniem jest coraz gorzej.

Dostawałam to samo pytanie codziennie przez ostatnie trzy tygodnie - które były jakby wyrwane z życia, bo od momentu, gdy dowiedzieliśmy się o chorobie Pattie, nie potrafiłam skupić się na niczym innym. Codziennie przesiadywałam u Justina w domu, starając się pomóc, gdy było trzeba, a przede wszystkim po prostu być i podnosić ich na duchu, jak tylko mogłam.

Dla Justina wszystko zeszło na drugi plan - nie tylko nasza zawikłana relacja, ale również Cass, treningi koszykówki, a nawet zawody, które ostatecznie sobie odpuścił ku niezadowoleniu Pattie. Twierdziła, że powinien mimo wszystko wziąć udział, ale powiedział, że nie ma mowy. Teraz nie jest na to odpowiednia pora, a on nie będzie potrafił skupić się na boksie w obliczu jej choroby.

Chciał nadrobić cały czas, który stracili przez ciągłą pracę Pattie, a którego nagle okazało się, że mają zatrważająco mało. Z tego względu odpuścił sobie również szkołę. Pojawiał się tylko na pojedynczych lekcjach, gdy musiał, bo mieliśmy sprawdzian albo poprawę do napisania. Zaraz potem znikał. Nie było opcji, że posiedzi z nami chociażby przez lunch.

Wieść o chorobie jego mamy jakoś rozeszła się z ust do ust i nagle wszyscy już wiedzieli. Ledwo wchodził do szkoły, już zaczynały się szepty po kątach, a nauczyciele rzucali mu pełne współczucia i litości spojrzenia. Wiedziałam, że było to dla niego upokarzające i nie mógł tego znieść. Jeżeli udało nam się zatrzymać go na parę minut dłużej, by pogadać, był przygaszony i nieobecny.

Widzieliśmy, że oddala się z każdym dniem. To bolało nas wszystkich - raz, że czuliśmy się bezsilni, bo nie mogliśmy mu pomóc, a dwa, zwyczajnie nam go brakowało. Każdy wnosił coś innego do naszej szóstki, a nieobecność nawet jednej osoby była dotkliwie odczuwalna.

- Nie dziwię się - westchnęła Cass, zatroskana, zdrapując różowy lakier ze świeżo pomalowanych paznokci. - Nie wyobrażam sobie, jakie to musi być dobijające, budzić się ze świadomością, że został o jeden dzień krócej...

Na chwilę zapadła cisza, bo wszyscy wiedzieliśmy, że miała rację, a jej słowa dodatkowo nas przygnębiły.

- Tak sobie myślałam, że może moglibyśmy... - podjęła Lauren, ale nie dokończyła, bo do naszych uszu dotarła rozmowa przechodzących obok dziewczyn.

reflections | justin bieberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz