1

660 49 11
                                    

Słońce oświetlało bezchmurne niebo już od dłuższego czasu. Wciąż jednak było widać drobne kałuże po wczorajszym deszczu, który nawiedził okolice. Był to prawdopodobnie ostatni taki dzień tej jesieni.

- Michał! - Znajomy głos dotarł do jego uszu. - Idziesz?

- Oczywiście! - Zabrał plecak i wybiegł z sali dołączając do kilku chłopaków.

- To co? - zapytał jeden z nich. - Tam gdzie zwykle?

- Oczywiście. - Wszyscy przytaknęli jednocześnie.

Jasne promienie wyłaniającego się zza drzewa źródła światła błysnęły im po oczach. Jeden z nich wyjął okulary przeciwsłoneczne, ale reszta musiała przyzwyczaić się do panujących tego dnia warunków.

Po wyjściu za teren szkoły, skręcili w lewo i skierowali się w stronę popularnej wśród młodzieży części miasta. Brnęli przez zatłoczone ulice w zupełnej ciszy. Nie mieli i tak o czym rozmawiać, a wszechobecny tłum i hałas tylko to utrudniał. Szli bowiem najruchliwszą z ulic. Mijały kolejne minuty, a miejski krajobraz wciąż się zmieniał. Przybywało przestrzeni, chodnik stawał się szerszy, a samochodów ubywało.
Na twarzach większości z nich pojawił się uśmiech. W końcu można było dostrzec znajomy kształt fontanny, obiektu, który służył za częste miejsce spotkań.

- Kto ostatni ten ciota! - zarzucił jeden z nich i udał się sprintem przed siebie. Zaśmiali się i ruszyli biegiem za kolegą.

- To nie fair! - krzyknął za nimi ostatni w tym wyścigu. Biegli tak przez dłuższą chwilę, starając się omijać przechodniów. Co ciekawe, biegnąc grupą nie wpadli na nikogo.

- Pierwszy! - krzyknął najniższy z nich. Reszta zaczynała powoli hamować zatrzymując się przy nim.

- Oszukiwałeś! - powiedział któryś z chłopaków łapiąc dech w piersiach.

- Gówno prawda. - Zaśmiał się pokazując język. - Wygrałem uczciwie.

- Panowie, uspokójcie się - wtrącił Michał. - Chodźmy już... Nie zdzierżę tego słońca.

- A co ty taki malkontent jesteś? – zażartował zwycięzca wyścigu. Chłopak jednak nie odpowiedział i ruszył przed siebie.

- Dobra. Chodźmy już - zarzucił jeden z pozostałych, po czym wszyscy poszli w jego ślady.

Wbrew wszystkiemuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz