W prawo. Rozkazał sobie i skręcił na rozwidleniu. Ta część parku znajdowała się bliżej cywilizacji, toteż dało się słyszeć uliczny harmider. Nie podobała mu się ta ścieżka, ale tak zdecydował los. Właściwie to on sam, ale w tej chwili nie myślał logicznie. A powinien, bowiem prawie wpadł pod jeden z wielu rowerów uczęszczających tą trasą. Była o tyle popularna ze względu na swoją szerokość, tylko tutaj i na całej jej długości jest wystarczająco miejsca, by pomieścić wrogie frakcje. Zaśmiał się pod nosem. Mieszkańcy pobliskich zabudowań od zawsze walczyli, by wprowadzono zakaz jazdy rowerami, ale jakoś to nie przeszło. Bardzo często siedząc na ławce przy którejś z dróg mógł doświadczyć licznych kłótni pieszych z rowerzystami.
Doszedł do bramy, który wieńczyła wyjście. Była stara i zardzewiała, a teraz otworzona na dwie strony, żeby ludzie mieli, jak korzystać z uroków zieleni. Z tego co pamiętał, nigdy jej nie zamykano. Ale nie wnikał w biurokrację oraz w to, kto jest odpowiedzialny.
- Cześć. - usłyszał damski głos za swoimi plecami. Odwrócił się prawie natychmiast, a jego zdziwienie było o tyle większe, że osoba, która wypowiedziała te słowa, nie była tym, kogo się spodziewał. Nie mógł przed sobą przyznać, że tego właśnie pragnął. By stała przed nim ona.
- Cześć - odpowiedział z wielką niechęcią. - Czego chcesz?
Zabrzmiało to raczej niegrzecznie. Zauważalne było to również na twarzy dziewczyny, która poczuła się zmieszana. Była całkiem ładna. Miała na sobie obcisłe, podarte miejscami jeansy i białą bluzkę na ramiączkach z napisem "Superstar". Do zestawu dochodziła skórzana torebka. Nie znał się na nich. Mógł tylko o niej powiedzieć, że była zielona. Cały zestaw wyglądał dla niego dziwacznie, ale co on tam wiedział o modzie.
- Umm... - zawahała się. - Może chcesz się gdzieś wybrać?
- Zgoda. - odparł wbrew swojej woli. Czemu to zrobił? Czy nie miał spławić jej, jak innych? Kwestionował swoją decyzję. Dziewoja była nad wyraz zadowolona. Pewnie nie często jest w stanie "wyrwać" tak przystojnego chłopaka. Oj tam. Przecież jest skromy. Ale jest też realistą, a w lustrze ogląda się na co dzień. Powiedzieć mniej o jego wyglądzie byłoby kłamstwem.
- To gdzie idziemy? - odezwała się rozentuzjazmowana nastolatka. Wzruszył tylko ramionami. Wbrew pozorom, nie była głupia, od razu załapała, że jemu nie zależy na tej znajomości. Sama musi się postarać. I tak wiedział, że nic z tego nie będzie, ale chciał popatrzeć jak się męczy. Miał w sobie coś z sadysty.
- Chodź! - uśmiechnęła się i nadała kierunek marszu. Szli w miarę wolno. Kilkakrotnie wolniej, niż jego normalne tempo. Trochę go to denerwowało, bo plątały mu się nogi, ale też nie narzekał. Musiał się dostosować.
- Tam jest kawiarenka. - wskazała w wąską uliczkę. - Uwielbiam ich ciasta. Są naprawdę pyszne.
Ciągle się uśmiechała, jakby myślała, że jest to broń przeciwko płci męskiej. Złudne nadzieje. Pozostało mu jedynie podążyć za nią.
CZYTASZ
Wbrew wszystkiemu
RomanceZakazana miłość. Co stoi na przeszkodzie do szczęścia? Czy przeznaczenie naprawdę istnieje?