-Liz! List do ciebie! -Pierwsza rzecz, jaką usłyszałam od mamy po niebywale męczącym poniedziałku. Miałam 10 lekcji! No halo! Co się stało z "cześć, jak było w szkole"?
-Od kogo?
-Nie wiem, zdaje się, że zza granicy, może to "kuzyn"- serio? musiała zrobić cudzysłów palcami?
-Pokaż.
Wzięłam list do ręki, i obejrzałam. Nie było adresu zwrotnego, ale byłam pewna, że list był z Sydney. Na znaczku pocztowym była opera, znajdująca się w tym właśnie mieście. Uśmiechnęłam się lekko, zastanawiając się nad tym, po co Ashton miałby wysyłać mi list? Przecież mailowaliśmy, prawda? No i nie podałam mu swojego adresu... Otworzyłam kopertę i wyjęłam z niej kartkę i mniejszą kopertę. Po co wkładać kopertę w kopertę? Uznałam, że lepiej będzie najpierw przeczytać list.
Hey Liz,
Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że Ellie podała mi Twój adres, ale nie chciałem wysyłać tego mailem. Uznałem, że ciekawiej będzie, jeśli otrzymasz to w tradycyjny sposób.
Pewnie słyszałaś (jestem pewien, że Ellie o tym gada skoro jest, jak to nazywasz "psychofanką"), że pod koniec miesiąca dajemy koncert w Londynie. Akurat tak się składa (tak, przeprowadziłem dochodzenie), że masz wtedy ferie świąteczne. Pomyślałem, że miło by było, gdybyśmy mogli się spotkać osobiście, więc w mniejszej kopercie są dwa bilety na koncert i wejściówki za kulisy, 2 bilety lotnicze do Londynu i 2 bilety powrotne. Jest też potwierdzenie rezerwacji pokoju hotelowego, w którym będziemy z chłopakami. Oczywiście zarezerwowaliśmy sobie inny pokój, niż dla Ciebie.
Było by super, gdybyś mogła przyjechać. Pogadaj z mamą i daj mi znać, czy przyjedziesz.
Ashton
PS Drugi bilet jest dla osoby towarzyszącej, może wzięła byś Ellie? XOXO
WOW. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. TO BYŁO EKSTRA. Miałam możliwość pojechania na koncert. I to do LONDYNU! To niesamowite!
-Nie ma mowy!
-Ale mamo!
-Nie! Nie pozwolę ci samej pojechać do Londynu na 3 dni.
-Przecież nie była bym sama! Ellie pojechałaby ze mną.
-A co na to jej rodzice?
-Jeszcze ich nie pytała. Najpierw muszę wiedzieć czy ja mogę jechać. Nie mogę jej przecież potem powiedzieć, że jednak nie mogę. Poza tym przecież nie poniesiemy żadnych kosztów. Ashton już wszystko opłacił.
-No właśnie. Nie można postępować w ten sposób! Nie możesz przyjmować tak drogich prezentów od kogoś, kogo ledwo znasz...
-To rodzina. Nic nie rozumiesz? Zależy mu na tym, żeby poznać mnie osobiście. To tylko 3 dni i jest wtedy przerwa świąteczna, nie stracę żadnych lekcji, ani nic. No i nie mamy wtedy świąt...
-Kochanie...
-Mamo! Od pogrzebu taty praktycznie nigdzie nie wychodzę. Robię wszystko, czego oczekujesz i nawet nie narzekam. Musisz odbierać mi każdą, nawet najmniejszą przyjemność? Dobrze wiesz, że on by się zgodził, żebym pojechała...
-Liz... To nie jest takie proste.
-Jest.
-Dobrze. Zaproś Ellie i jej rodziców na kolację w piątek. Porozmawiam z nimi i zobaczymy.
W piątek o 18 siedzieliśmy wszyscy w jadalni. W domu dawno nie było aż tylu ludzi. Po obiedzie, przygotowanym przez babcię zaczęłyśmy z Ellie temat koncertu. Ku naszemu zdziwieniu nie musiałyśmy długo przekonywać ani mojej mamy, ani jej rodziców. ZGODZILI SIĘ! Oczywiście pod kilkoma warunkami. Moja mama ma nas zawieść i zabrać z lotniska, po wylądowaniu mamy zadzwonić i co 3h meldować się, gdzie dokładnie jesteśmy. ALE MOGŁYŚMY JECHAĆ!!!!
CZYTASZ
Cookie (5sos)
Fanfiction-Ellie pamiętasz to drzewo genealogiczne co miałam zrobić? -Mhm. I co? -Okazało się, że mój dziadek miał siostrę, która przeprowadziła się do Australii i wyszła za jakiegoś typka o nazwisku Irwin. -Czekaj, czekaj, Irwin? Jak Ashton Irwin?