Po powrocie do hotelu długo rozmawiałyśmy z Ellie, zanim poszłyśmy spać. Pewnie dlatego, kiedy o 9 zadzwonił budzik, żadna z nas nie miała siły na to, aby wstać i go wyłączyć. Ostatecznie to ja musiałam to zrobić, bo moja przyjaciółka zrzuciła mnie z łóżka.
Po tej jakże przyjemnej pobudce, obie w okropnych humorach zaczęłyśmy się pakować. Do 11 byłyśmy zwarte i gotowe do wyjścia. Ellie oczywiście, wyglądała świetnie(ciemne rurki, luźna koszulka, ramoneska, trampki, włosy rozpuszczone, naturalnie pofalowane), a ja, jak zwykle(czarne dżinsy, biała koszulka, wyciągnięty sweterek, włosy w nieładzie; jedynym urozmaiceniem typowego dla mnie stroju była czapka, którą wygrałam w zakładzie, od Caluma) Nasz samolot odlatywał z lotniska o 14:30. Chłopcy mieli wracać do siebie dopiero kolejnego dnia.
-To nie fair, że musicie wyjechać- Ashton powtarzał to co chwilę gapiąc się na Ellie maślanymi oczkami... Nie on jeden ubolewał z tego powodu. Mimo tego jak krótko się znamy jestem pewna, że będę tęsknić za chłopakami. Całą drogę na lotnisko rozmawialiśmy i śmieliśmy się. Jednak po dotarciu na lotnisko (dokładnie 1h przed odlotem) wszystkim popsuły się humory. Ellie, która nienawidziła pożegnań, przytuliła każdego z chłopaków i poszła do łazienki (poprawić makijaż, bo zaczęła płakać i się rozmazała). Natomiast ja...
-Nawet nie myślcie, że będę za wami tęsknić. -Nie mogłam im się przecież przyznać prawda?- tak na prawdę, to nawet was nie lubię, no bo kto normalny farbuje włosy na zielono, albo je 13 kanapek na śniadanie, albo...-no dobra, pękłam, nawet się nie zorientowałam, kiedy łzy zebrały mi się w oczach. Natomiast mój kuzynek tak.
-Widzicie to? Czy mi się wydaje, czy ktoś tu jednak się troszeczkę wzruszył?Hm?
-Ashton, masz halucynacje. Przecież ja nie płaczę... To alergia pacanie.
Zdecydowanie nie miałam siły na to wszystko. Kto w ogóle wymyślił pożegnania? Chociaż lepsze pytanie brzmi, kto by pomyślał, że to pożegnanie będzie takie trudne?Po krótkiej rozmowie (pożegnalnej) z Lukiem i Michaelem podeszłam do Ashtona, który ku mojemu zdziwieniu mocno mnie przytulił.
-Jak zrobisz to jeszcze raz, urwę ci ręce.
-Ja też będę tęsknił Liz.
Wtuliłam się w jego (wielką tak swoja drogą) klatkę piersiową i powiedziałam jedną z najgłupszych rzeczy na świecie.
-Wiesz co, kuzynku? Ja...
-Ta, ja też cię kocham mała.
Oderwałam się od Ashtona, żeby mógł się jeszcze pożegnać ze swoją (już oficjalnie, potwierdzone na Twitterze) dziewczyną. Chwilkę później podszedł do mnie Calum.
-Więc, wychodzi na to, że trzeba się pożegnać co?
-Wpadłeś na to dlatego, że stoimy na lotnisku, czy dlatego, że stoimy na lotnisku?
-Spadaj Cookie. Mogłabyś być trochę milsza.
-Nie.
-Wiesz co? Dużo lepiej wyglądasz w tej czapce niż ja.
-Wiem to, wszystko wyglądało by na mnie lepiej niż na tobie.
-Ja... Liz, słuchaj, wczoraj, kiedy tańczyliśmy...
-Calum, nie musisz...
-Daj mi skończyć. Wyglądałaś na prawdę ślicznie i chyba pierwszy raz tak się uśmiechałaś, no dobra drugi, pierwszy był kiedy jadłaś ciasteczka na koncercie. Ale to nieważne. Chodzi o to, że na prawdę cię lubię i... To ja zatrzymałem wtedy tę windę, a jak powiedziałem, że kliknąłem guzik alarmujący to kłamałem. Nie wiem w sumie czemu, chciałem chyba...
No i nie miał chłopak okazji dokończyć, bo dostał soczystego buziaka w policzek, po czym strzelił buraka i stał tak uśmiechnięty jak Jocker z Batmana. Zrobiliśmy kilka zdjęć, na których jest cała nasza szóstka i z ogromną niechęcią udałyśmy się z Ellie do hali odlotów.
-Nie wierzę, ze musimy wracać.
-Tak. Ja też. Będę tęsknić za tymi głupkami.
-Pomyślałabyś, że tak szybko się do nich przywiążesz?
-Nie, ale to przecież nie koniec znajomości prawda. Zwłaszcza twojej i mojego kuzyna, skoro oficjalnie zostaliście parą, prawda?
CZYTASZ
Cookie (5sos)
Fanfiction-Ellie pamiętasz to drzewo genealogiczne co miałam zrobić? -Mhm. I co? -Okazało się, że mój dziadek miał siostrę, która przeprowadziła się do Australii i wyszła za jakiegoś typka o nazwisku Irwin. -Czekaj, czekaj, Irwin? Jak Ashton Irwin?