Urodziny

1.4K 55 8
                                    

-Ashton, to genialny pomysł!-zawołałam, kiedy mój chłopak zaproponował, żeby zrobić przyjęcie niespodziankę dla Liz.
-Ona was zamorduje-powiedział Calum.
-Najpierw będzie musiała nas złapać-skomentował Mike, na co wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. No tak, ostatnie 2 dni były dość... ciekawe. Liz jako mistrzyni imprez, wypiła 5 drinków i próbując dojść do samochodu załatwiła sobie gips na 2 tygodnie. Niecałe 12 godzin później udało jej się zdobyć 4 szwy na ręku i jeden na brodzie.
-Nic mnie to nie obchodzi, robimy tę imprezę i tyle!-oznajmiłam. Siedzieliśmy właśnie nad basenem, razem z Calem, Ashtonem i Lukiem. Liz była w swoim pokoju i rozmawiała z babcią przez telefon Asha, bo jej komórka nie działała, odkąd Calum wrzucił ja do basenu, a znając babcię Liz szybko nie skończy.-Tylko co konkretnie? Bo mam kilka świetnych pomysłów...
-Wszystkie twoje pomysły są świetne-przerwał mi Ashton i pocałował w policzek.
-Spadaj, nie mam teraz czasu-odparłam uderzając go w ramię-słuchajcie, oczywiście impreza będzie tu, ta małpa nie da się wyciągnąć nigdzie indziej, tym bardziej, że ma gips i masę szwów, przychodzimy my, co daje nam już 7 osób, dodatkowo trzeba zaprosić kilka osób ze szkoły co nie? Ale tym się zajmie Max, ja udekoruje dom, z twoją pomocą-zwróciłam się do Ashtona- ty zajmiesz się muzyką-wskazałam na Mika-bo z tego co mi mówiła, jeśli chodzi o gust muzyczny, ty masz najlepszy-nie zwracając uwagi na urażone miny chłopaków kontynuowałam-Luke, weźmiesz Alice i pojedziecie na zakupy, potrzebujemy ogromnej ilości ciasteczek, no i tort... wy zajmiecie się tortem. O alkohol zadba Ashton.
-A ja?-zapytał Calum.
-Ty będziesz pilnował, żeby cały jutrzejszy dzień spędziła poza domem, możesz ją tu przywieść koło 17. Wszystko jasne?
-Co jest jasne? -zapytała Liz wchodząc na taras.
-Właśnie mówiłam Ashtonowi, że do czasu, aż zdejmą ci gips, nie możesz wychodzić na spacery z Barrym, nie dasz rady go utrzymać, jeśli ci się wyrwie.
-W sumie racja-zgodziła się moja przyjaciółka, nieporadnie siadając na ziemi, żeby podrapać psiaka, który przez ostatnie tygodnie urósł prawie dwukrotnie. Siedziała tam przez dłuższą chwilę bawiąc się z Alaskanem.
-Co u twojej babci?-zapytałam.
-Nic nowego, dziadek ją denerwuje, nudzi się, więc kazałam jej zrobić mi sweterek na drutach, lekarz jej powiedział, że z takimi wynikami jakie ma powinna żyć jeszcze ze 2 stulecia, ale ona oczywiście już umiera, z resztą znasz ją... no i oczywiście was wszystkich pozdrawia. A! Cal, Ashton babcia kazała mi przekazać, że jeśli nie dopilnujecie, żebym nic se więcej nie złamała ani nie rozcięła, to przyleci tu, żeby was ochrzanić i zabierze ze sobą wiatrówkę dziadka...
Zaśmiałam się z tego co powiedziała, to zdecydowanie brzmiało jak słowa babci Roonie. Od czasu pożaru Liz i Will byli oczkami w jej głowie i jestem pewna, że wyjazd mojej przyjaciółki był dla jej babci bardzo trudny, podobnie jak wyjazd pani Roonie i Willa. Ale nie mogłam się teraz nad tym zastanawiać, bo przez to całe ostatnie zamieszanie, byłam jedyną osobą, która nadal nie miała dla niej prezentu. Wstałam i pociągnęłam Asha za rękę.
-Idziemy!
-Gdzie? -zapytał zdezorientowany.
-Do kina, przed chwilą mi je obiecałeś-powiedziałam z nadzieją, że się domyśli. Na szczęście Ashton był całkiem ogarnięty i kilka minut później siedzieliśmy już w samochodzie.

-W ogóle nie pomagasz Ashton!
-Hej, ja już mam dla niej prezent!
-No właśnie, to znaczy, że możesz mi pomóc!-byłam w kropce. Zawsze kupowałam książki, zwłaszcza dla Liz, ale ponieważ był to prezent na 18 urodziny...
-Może to?
-Chcesz, żebym kupiła najlepszej przyjaciółce na 18-ste urodziny kurtkę skórzaną? Czy ty jesteś durny czy głupi? Aż się boję pomyśleć co dla niej masz...
-Mam rewelacyjny prezent i teraz muszę zadbać, żeby nikt nie miał lepszego.-odparł delikatnie mnie całując.
-Ashton proszę, chodzimy tu już ponad 2h a ja nadal nic nie mam!
-Co ja mogę zrobić?
-POMAGAĆ, a nie mnie rozpraszać!
-O rany...
Po kolejnej godzinie, nadal nic nie miałam, co gorsza, nie miałam nawet pomysłu na ten głupi prezent! Dlaczego Liz nie mogła być normalna? Wtedy kupiła bym jej naszyjnik albo coś w tym guście i nie miałabym problemu. A tak chodzę przez 3h po sklepach i szukam czegoś co zadowoliłoby moją wredną, sadystyczną przyjaciółkę.
-Może po prostu kup jej perfu...
-PATRZ! PATRZ NA TO!-wykrzykiwałam wskazując na wystawę sklepu za plecami mojego chłopaka.
-Nie możesz jej tego kupić-oznajmił po chwili Ashton.
-Co? Niby czemu?
-Bo nie możesz jej dać lepszego prezentu niż ja!

Cookie (5sos)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz