Od poniedziałku zaczęłam kurs na prawko. Wiem. Żałosne, że mam prawie 19 lat i nie mogę prowdzić, ale jakoś wcześniej na to nie wpadłam.
W każdym razie, starałam się jak tylko mogłam, serio. Szło mi beznadziejnie. Będę najgorszym kierowcą w historii.
-Wyluzuj! Nie spinaj się. Spokojnie. Nie przyspieszaj! Zwolnij! Halo!Liz!-krzyczał Calum, kiedy poprosiłam, żeby przeprowadził mi "mini kurs" dodatkowo.
-Nie krzycz na mnie!
-To zwolnij!
-Tym samochodem nie można jechać wolno!
-Zatrzymaj się.
Zatrzymałam auto i wysiadłam z niego. Trzasnęłam drzwiami po czym rozpłakałam się jak dziecko i usiadłam na ziemi.
-Hej nie płacz. Przepraszam...-powiedział delikatnie mnie przytulając.
-Płaczę bo zapomniałam, że to nie wina Andrzeja, że nie umiem prowadzić, a się na nim wyżywam-powiedziałam ciągając nosem.
-Płaczesz bo trzasnęłaś drzwiami samochodu?
-Aha.
-Hahahahahahahhahahaahahaha!-mój idiotyczny chłopak zaczął pokładać się ze śmiechu. Debil. Przewróciłam go na ziemię i odwróciłam się plecami udając obrażoną. Calum wstał, przeszedł kawałek wzdłuż ulicy, po czym wrócił i wręczył mi mały kamień.
-Po chuj mi to?
-Rzuć nim w tamto drzewo-odparł wskazując mój cel. Wstałam i spojrzałam na pień, który wskazywał. Wysokie, rozłorzyste drzewo stało jakieś 20 metrów przed nami. Ustawiłam się bokiem, lekko odsunęłam, uspokoiłam oddech i wypuszczając powietrze rzuciłam kamień. Trafił prosto w cel.
-I co to niby miało na celu?
-Odpuściłaś, skupiłaś się i zrobiłaś dokładnie to co chciałaś.
-I?
-I to samo zrobisz z jazdą samochodem.
-Wpierdolę się w drzewo?
-Odpuścisz, skupisz się i uspokoisz. Wtedy będziesz jechać dobrze.
-No okey.
-To chodź.
Faktycznie poszło mi lepiej. Może nie jakoś zajebiście super, ale lepiej.
Dojechaliśmy do domu Ashtona i uznaliśmy, że wejdziemy.
-Gdzie Ellie?-zapytałam, kiedy zastałam kuzyna samego w salonie.
-Od godziny w łazience. Nie chce wyjść-odparł lekko zdenerwowany.
-Zaraz wracam-weszłam po chodach na górę, z pomocą wsówki do włosów otworzyłam drzwi i wkroczyłam do środka. Ellie siedziała w wannie, bez wody, cała zapłakana. Zamknęłam drzwi, usiadłam naprzeciwko niej i przygotowałam się na poważną rozmowę (czyli wyciągnęłam e-papierosa i w ciszy paliłam).
-Nie wiem co mam robić-oznajmiła po chwili milczenia.
-Nie może być tak źle jak myślisz. W końcu nie zostanę chyba ciocią, co nie?-oznajmiłam próbując jakoś ją rozbawić, jednak jej mina zdradziła mi wszystko, co chciałam wiedzieć-OSZ KURWA...
-Jak ja mam...
-Jesteś pewna?
-Tak. Znaczy nie do końca.
-Jak?
-Wiesz jak to działa!
-No co ty? Ale wy...w sensie...są środki zabezpieczające...
-Wiem! Nie rozumiem czemu ..
-Co konkretnie wiesz? Masz pewność?
-Okres mi się spóźnia. No i jest jeszcze to-powiedziała podając mi test ciążowy.
-Osz kurwa.
-Co ja mam zrobić? Mam niecałe 19 lat! Nie mogę...nie traz...a Ashton...taka afera...-mówiła niewyraźnie zalewając się łzami. Przytuliłam ją mocno. Przejebane. Nie miałam zielonego pojęcia co robić. Ciąża w takim wieku...kurwa mać. Jej rodzice ją zabiją.
-No dobra. Trzeba coś z tym zrobić.
-Ale co?!
-Gadałaś z Ashtonem?
-Nie. Co ja mam mu niby powiedzieć?
-Prawdę. I iść do lekarza. Trzeba się upewnić.
-Co chcesz upewniać!?
-Takie testy nie zawsze są prawdziwe...
-Liz! Kogo ty oszukujesz? Zniszczyłam mu życie, karierę...to wszystko moja wina!
-Co? Pojebało cię? Sama se dziecka nie zrobiłaś! Z tego co pamiętam, to potrzeba do tego dwojga ludzi. Czy chcesz czy nie siedzicie w tym razem! I nigdy więcej nie mów mi takich rzeczy. To tak samo jego wina jak i twoja. Musisz mu powiedzieć.
-Ale...
-Nie ma "ale" Ellie! Musisz.
-Wiem.
-Mam iść z tobą?
-A mogłabyś?-zapytała cicho.
-Jasne, że tak. Ale Calum jest na dole i...
-To nic. Może wtedy Ashton mnie nie zabije.
-Niech tylko spróbuje, to osobiście wydłubię mu serce łyżką.
Wzięłam Ellie za rękę i powoli zeszłyśmy na dół.
-Hej, co się dzie...-zaczął Ashton wstając z kanapy.
-Chyba jestem w ciąży-powiedziała Ellie tak szybko, że Ashton potrzebował chwili, by zrozumieć i kolejnej by przyswoić informację. Stał w szoku i patrzył to na mnie, to na moją przyjaciółkę, która na reakcję Ashtona ponownie zalała się łzami. Chłopak widząc ją w takim stanie podbiegł i mocno ją przytulił.
-Masz pewność?-zapytał delikatnie.
-Nie wiem-odparła.
-To trzeba sprawdzić. Trzeba iść do lekarza.
-No co wy?-zapytałam sarkastycznie.
-Zamknij się-wyszeptał mi Calum do ucha i pociągnął w stronę drzwi-To my...już pójdziemy-dodał głośniej i dosłownie wyciągnął mnie z domu Ashtona.
-Dlaczego...
-Czemu ty nie masz za grosz taktu? Nie możesz rzucać sarkastycznych uwag w takiej chwili!
-Wiem. Tylko że... Nie. Masz rację.
-Jak to się w ogóle stało?-zapytał wsiadając do Andrzeja.
-Wiesz, kiedy dwoje ludzi coś do siebie czuje, dochodzi między nimi do takiego zbliżenia i...
-Nie o to pytam-przerwał mi śmiejąc się.
-Nie wiem. Z tego co mi powiedziała Ellie to się zabezpieczali.
-Więc jak...
-Nie wiem! Nie ogarniam. Jedyne co do czego mam pewność, to że rodzice Ellie ją zabiją.
-I Ashtona przy okazji.
-Rany. Co robimy?
-A co możemy? Chyba nic.
-Trzeba czekać. Myślisz, że serio?
-Mam nadzieję, że nie. Znaczy... Wiem, że Ashton chciałby mieć kiedyś dzieci ale...teraz?
-Teraz to tak trochę nie na miejscu. Znaczy. Rany-byłam w ogromnym szoku. Zawsze się śmiałam z takich sytuacji, kiedy czytałam o nastoletnich matkach jedyne o czym myślałam, to jak głupim trzeba być, żeby tak skończyć. A teraz? W mojej głowie kłębiły się tysiące myśli. Nie wiedziałam co mam zrobić, jak się zachować. Wszystko było takie...nieprawdopodobne.Kiedy wróciliśmy do domu zadzwoniłam do mamy. Rozmawiałam z nią bardzo długo. Dostałam kilka cennych rad i wskazówek, za które w obecnej sytuacji byłam bardzo wdzięczna.
Schodząc na dół usłyszałam dźwięk gitary. Stanęłam na dole schodów i przyjrzałam się "obrazowi" przed moimi oczami.
Calum siedział pod ścianą, oparty o nią plecami i brzdąkał niewyraźną melodię, po czym skrzętnie zapisywał coś w notatniku, i ponownie grał. Pisał piosenkę.
Przez kilka minut obserwowałam w milczeniu.
-Rozpraszasz mnie-usłyszałam jego głos.
-Przepraszam, już sobie idę...
-Nie. Chodź tu-podeszłam i usiadłam obok chłopaka. Odłożył na bok gitarę i objął mnie ramieniem. Wtuliłam twarz w zagięcie jego szyi.
-Nie mogę przestać o tym myśleć-powiedziałam.
-Ja też. To takie pokręcone-odparł.
-Nie jestem w stanie nawet sobie wyobrazić jak oni się teraz czują. W sensie... Nie ogarniam.
-Trochę się boję jak ludzie zareagują. Wydaje mi się, że Ashton i Ellie poradzą sobie tylko...Ludzie są dość brutalni i...
-Nawet mnie nie strasz. Widziałeś dziś Ellie. Jest zdruzgotana. Dosłownie. Co będzie jak jeszcze cały świat będzie o tym gadał?
-Nie wiem Cookie.
-Ja też. Zagraj mi coś.
-A co chcesz?
-"Behind blue eyes" Limp Bizkit.
-A zaśpiewasz ze mną?
-Inaczej nie zagrasz, prawda?
-Nie.
-To zaczynaj.
CZYTASZ
Cookie (5sos)
Fanfiction-Ellie pamiętasz to drzewo genealogiczne co miałam zrobić? -Mhm. I co? -Okazało się, że mój dziadek miał siostrę, która przeprowadziła się do Australii i wyszła za jakiegoś typka o nazwisku Irwin. -Czekaj, czekaj, Irwin? Jak Ashton Irwin?