-Mamo wróciłam!-zawołałam gdy weszłam do domu. Kolejny nudny dzień się kończył, nareszcie. Odkąd moja najleprza przyjaciółka Liz wyjechała do Australii, by skończyć tam szkołę i zamieszkać ze swoim kuzynem (a moim chłopakiem), Ashtonem Irwinem zupełnie nie wiedziałam co mam zrobić ze swoim życiem. Niby miałam jakieś koleżanki w szkole, ale zdawałam sobie sprawę, że większość zadaje się ze mną zewzględu na Asha, a reszta... no cóż NIE JEST JAK LIZ. Nikt nie jest. Tak cholernie mi jej brakowało! Tęskniłam za jej śmiechem, gdy jakieś dziecko spadnie z roweru, za jej wrednymi komentarzami, za jej cynicznymi uwagami na temat mojego zachowania, nawet za jej paskudnie pesymistycznym nastawieniem do wszystkiego. Ale przede wszystkim brakowało mi jej obecności, mimo swoich (licznych) wad, Liz była najlepszą przyjaciółką jaką kiedykolwiek miałam, zawsze mogłam na nią liczyć, wszystko powiedzieć... Ta dziewczyna zrobiłaby wszystko dla ludzi, na których jej zależy.
Niby rozmawaiałyśmy na Skypie, ale to nie to samo, nie mogła mnie walnąć za głupie zachowanie czy przutulić, kiedy tego potrzebowałam.
Brakowało mi też Ashtona. Nasz związek był... no, rozwinął się bardzo szybko, a teraz dzieli nas prawie 10h lotu samolotem. Wiedziałam dokładnie o wszystkim co się u nich dzieje, ale jednocześnie byłam z tego wyłączona. Nie mogłam zagrać z nimi na konsoli, zjeść śniadania czy pożartować.
Kiedy w połowie maja Ashton zaproponował, żebym po zakończeniu roku szkolnego przyjechała do Sydney byłam wniebowzięta. To by było idealne! Całe wakacje z najlepszymi ludźmi pod słońcem! Już cieszyłam się na żarty Mika, teksty Liz, uściski Asha i rozmowy z Lukiem.
Od razu porozmawiałam z rodzicami i chociaż na początku powiedzieli kategoryczne "nie" , po rozmowie z Ashtonem zmienili zdanie. Nie wiem jak mu się to udało, ale najważniejsze, że w piątek po zakończeniu roku wsiadam w samolot i w sobotę będę już w Sydney!
Ten miesiąc oczekiwania był beznadziejnie długi. Po wystawieniu ocen nawet nie fatygowałam się, żeby iść do szkoły, za co potępiała mnie Liz w każdej rozmowie na Skypie. Sama, chociaż zdała testy z wyróżnieniem (tak, Liz była kujonem) uczęszczała na wszystkie zajęcia. Chodziła też na próby i nagrania do nowej płyty chłopaków, randki z Calumem, podwójne randki z Michaelem i Max (nie mogłam się doczekać, żeby poznać tę laskę, moja przyjaciółka dużo o niej mówiła, znałam każdy szczegół jej planu zeswatania Max i Michaela, który naturalnie się powiódł, jak wszystkie chytre plany Liz), spacery z Barrym i spędzała cały czas z moim ukochanym zespołem!!! Cholernie jej tego zazdrościłam!
W dniu zakończenia roku szkolnego odebrałam świadectwo i poszłam prosto do domu, mimo licznych zaproszeń na imprezy. Skończyłam pakowanie, przebrałam się i razem z rodzicami pojechałam na lotnisko (oczywiście nie tak od razu, lot miałam o 23:20).Wsiadłam do samolotu i rozpoczęłam swoją podróż do Australii, która była okropna (lot samolotem był okropny, 3 małych dzieci płakało przez większość czasu, toaleta była paskudna, a grubas, który siedział obok mnie zasnął i obślinił mi ramię), ale byłam tak szczęśliwa, że nie zwracałam na to większej uwagi. Z każdą chwilą byłam bliżej!
O 16 australijskiego czasu wylądowałam w Sydney i rozpoczęłam najlepsze wakacje w moim życiu!
CZYTASZ
Cookie (5sos)
Fanfiction-Ellie pamiętasz to drzewo genealogiczne co miałam zrobić? -Mhm. I co? -Okazało się, że mój dziadek miał siostrę, która przeprowadziła się do Australii i wyszła za jakiegoś typka o nazwisku Irwin. -Czekaj, czekaj, Irwin? Jak Ashton Irwin?