Wiedziałam, że teraz, kiedy ma okazję, Ellie nie odpuści sobie zrobienia czegoś idiotycznego z okazji moich urodzin. No ale muszę przyznać, że przyjęcia niespodzianki się nie spodziewałam. Przynajmniej do wczoraj, kiedy oznajmiła, że zapomniała o urodzinach Ashtona, co było kłamstwem, bo kiedy odzyskałam pamięć i wręczałam Ashowi i Lukowi (spóźnione) prezenty , oboje pochwalili się tym co dostali od Ellie (Ash różowy komplet pałeczek do perkusji, a Luke różowy pasek do gitary). Było mi głupio, że przegapiłam ich urodziny, no ale straciłam pamięć, więc mi wybaczyli, zwłaszcza, że załatwiłam im (wyprzedane od 4 miesięcy) bilety na Green Day'a we wrześniu.
W każdym razie spodziewałam się przyjęcia, więc kiedy wstałam dzisiaj rano, postanowiłam ładnie się ubrać, przynajmniej na tyle, na ile można ładnie wyglądać z nogą w gipsie. Założyłam zieloną sukienkę w ciemnoszare kwiaty, długi szary sweterek i czapkę z pomponem, którą wygrałam od Caluma w windzie. Jedyne buty, w których dałam radę chodzić (a raczej kuśtykać) to emu, więc uznałam, że od biedy mogą być.
Kiedy zeszłam na dół czekał na mnie Calum. Pojechaliśmy najpierw do parku, po którym nosił mnie przez godzinę, później do kina i na obiad, tym razem do restauracji. Przez cały dzień ani razu nie wspomniał o urodzinach, więc byłam pewna, że ta idiotyczna "niespodzianka" będzie miała miejsce. Koło 16 Calum uznał (po przeczytaniu esemesa), że powinniśmy wracać do domu. CZY ONI SERIO MYŚLELI, ŻE MNIE ZASKOCZĄ? Amatorzy... W każdym razie przed 17 staliśmy już pod domem. Kiedy tylko przekroczyliśmy próg masa ludzi wyskoczyła krzycząc "NIESPODZIANKA". Szczerze mówiąc nie spodziewałam się, ze aż tyle ludzi mnie lubi! Byli naturalnie Ashton, Ellie, Mike, Max, Luke i Alice. Przyszli też James, Aleks i Maya. Ku mojemu zaskoczeniu obecni byli też mama Ashtona, Harry i Lauren, oraz rodzice Mika i Luka.
-Z niespodzianką, to wam słabo wyszło, ale dziękuję, że przyszliście-oznajmiłam uśmiechając się do wszystkich i pozwalając, żeby mnie uściskali. Trochę im to zajęło, ale ostatecznie po pół godzinie składania życzeń i uścisków mogłam spokojnie usiąść i się rozejrzeć. Cały dom był ohydnie udekorowany w masę różowych balonów i serpentyn, co było zapewne zasługą Ellie. Z głośników leciała muzyka, za co pewnie odpowiedzialny był Michael, biorąc pod uwagę, jakie kawałki były na playliście. Po około godzinie "starsi" chcieli zbierać się do wyjścia, żeby, jak to określili "pozwolić młodzieży się wyszaleć", więc postanowiłam otworzyć prezenty zanim wyjdą, zwłaszcza, że Harry bardzo intensywnie mnie na to namawiał od ponad 20 minut.
Muszę przyznać, że takich rzeczy się nie spodziewałam, ale zacznijmy od początku. Harry dał mi przecudną laurkę, Lauren bransoletkę, którą sama zrobiła a mama Asha perfumy. Rodzice Luka kupili mi zestaw kosmetyków do kąpieli, rodzice Mika dali mi swoją kolekcję 27 płyt winylowych, prawdopodobnie dogadali się wcześniej z rodzicami Cala, którzy kupili mi przepiękny gramofon. Od Jamesa dostałam piersiówkę (zapewne nawiązanie do naszego "wspólnego" wyjścia), a od Mai i Aleksa komplet kosmetyków i szczotek dla Barrego. Nie mogłam w to wszystko uwierzyć! Jednak najlepsze (jak się spodziewałam) zostawiłam sobie na koniec. Jednak czegoś takiego nie mogłam się spodziewać...
-Najpierw prezent od nas-powiedział Luke podając mi pudełko z podarkiem od niego i Alice. W środku znajdował się czarny kolczyk i kupon na piercing.-Uznaliśmy, że skoro tak ci się podoba ten Luka, to powinnaś mieć własny-dodała Alice.
-JEST EKSTRA! -wykrzyknęłam przytulając ich.
-Teraz nasz-zawołał Mike wciągając do pokoju ogromnego pluszowego misia, który miał prawie 2 metry wysokości-a do tego słodziaka, prezencik dla twej umartwionej duszy-powiedziała Max podając mi kopertę, w której znajdowały się bilety lotnicze dla 2 osób, do moich dziadków.
-Ludzie KOCHAM WAS!-powiedziałam przytulając Mika i Max.
-No to teraz my-powiedział Ashton, przynosząc 4 pudełka-to jest od twojej babci, przyszło kilka dni temu-oznajmił podsumowując mi pierwsze pudełko, w którym był śliczny czarny sweterek-to zostawiła twoja mama kiedy tu była-w małym pudełeczku był srebrny zegarek, z wygrawerowanymi imionami moich rodziców i brata, przepiękny tak swoją drogą-to jest ode mnie.-oznajmił podając mi nieco większy niż poprzednie pakunek. Otworzyłam pudełko i...
-Kupiłeś mi iPhone'a?!?
-Tak, masz na nim wszystkie 743 utwory, które uwielbiasz i masę zdjęć i...-rzuciłam mu się na szyję, przez co wylądowaliśmy na podłodze.
-Ashton jesteś najlepszym kuzynem na świecie!
-Ok, wystarczy tych czułości! Otwórz mój prezent!-zawołała Ellie pomagając mi wstać z podłogi. Dziewczyna podała mi pudełko zapakowane w różowy papier. W środku znajdowała się mała karteczka, GWARANTOWAŁA MI DOŻYWOTNIO (za okazaniem tej kartki) DARMOWE CIASTECZKA W CUKIERNI "Krówka"!(tam sprzedawali najlepsze kruche ciacha z kawałkami czekolady!!!!!!!!!!!)
-Ellie to jest NIESAMOWITE!
-Wiem, jestem super.
-Jesteś najlepsza! Wszyscy jesteście!Po tym jakże niesamowitym otwieraniu prezentów wszyscy obecni do tej pory rodzice wyszli i zaczęła się niesamowita impreza! Wszyscy tańczyli (oprócz mnie, bo ja miałam gips i tylko gibałam się w rytm muzyki), pili (w tym byłam mistrzem) i świetnie się bawili. Muszę przyznać, że nawet ja byłam zadowolona z przebiegu imprezy, co było dziwne, bo uważałam tego typu niespodzianki za lamerskie. Wyszłam na chwilę na taras, żeby odetchnąć świeżym powietrzem. Usiadłam na schodkach i paliłam uśmiechając się na myśl o tych wszystkich cudnych ludziach, którzy tu dziś przyszli, specjalnie dla mnie, o prezentach, które mi dali i o tym jak cholernie szczęśliwa byłam...
-Uciekasz od gości? Nie ładnie tak Cookie.
-Spadaj Calum-powiedziałam uderzając go w ramię, kiedy usiadł obok mnie.
-Jak się bawisz?
-Całkiem całkiem, tylko Ashton nadzoruje ilość wypitego przeze mnie alkoholu...-E tam, mogę temu zaradzić-powiedział podając mi swoja szklankę z drinkiem.
-OOOO! Kocham cię Cal-zabrałam mu szklankę i zrobiłam dużego łyka.-Jest tam coś oprócz wódki?-zapytałam krzywiąc się lekko.
-Troszkę napoju, ale to Luke robi drinki, więc mniej więcej tak smakują...
-Lepsze to niż nic-powiedziałam i skończyłam pić.-No! Od razu lepiej.
-Chcesz jeszcze?
-Chcesz mnie upić Calumie Thomasie Hood?
-Muszę mieć pewność, że mój prezent ci się spodoba, a jest większe prawdopodobieństwo, że tak będzie, jeśli będziesz pijana.-Dzisiaj wszystko mi się podoba, z wyjątkiem różowych balonów, ale mogę je znieść.
-No nie wiem Cookie, nie wiem czy jesteś na to gotowa...
-Chcesz mi powiedzieć, że jesteś w ciąży?!-zapytałam z udawanym zdziwieniem.-HEJ!
-Ufff... czyli nie zostanę jeszcze tatusiem, to dobrze.-Zamknij się Cookie!-odpowiedział ze śmiechem-Jeśli ktoś tu ma zostać tatusiem, to będę to ja! Ale nie o to chodzi. Trzymaj-powiedział i podał mi dużą kopertę. Otworzyłam ją i zobaczyłam certyfikat jakiśtam... Nie widziałam zbyt dobrze, bo było ciemno...
-Co to?
-Patrz-powiedział i wskazał palcem na niebo-widzisz tę gwiazdę?
-No powiedzmy, że tak.
-No więc do zeszłego wtorku nazywała się E1987Q54, ale od teraz... Ma dużo łatwiejszą nazwę: Cookie... a ten certyfikat oznacza, że należy do ciebie.-CHCESZ POWIEDZIEĆ, ŻE KUPIŁEŚ MI GWIAZDĘ?
-Tak jakby.
-O BOŻE, skąd ty się wziąłeś? Właśnie wygrałeś wszystko! Wygrałeś życie, wygrałeś konkurs na najlepszy prezent ever i wygrałeś konkurs na najlepszego chłopaka na świecie. Boże Calum...-Czyli podoba ci się?
-Nie, jest chujowe! Oddaj to tam, skąd to wziąłeś!- powiedziałam całując go-jesteś totalnym idiotą wiesz?-Ale kochasz tego idiotę...
-Nie, zdecydowanie nie. Kocham go cholernie mocno i jeśli ten idiota mnie kiedyś zostawi, zakończę jego marny żywot z niebywałą przyjemnością.
-W takim razie dobrze, że ten idiota nie ma w planach cię zostawiać, tak... nigdy.
-Nawet bardzo dobrze...
![](https://img.wattpad.com/cover/49712458-288-k398332.jpg)
CZYTASZ
Cookie (5sos)
Fanfiction-Ellie pamiętasz to drzewo genealogiczne co miałam zrobić? -Mhm. I co? -Okazało się, że mój dziadek miał siostrę, która przeprowadziła się do Australii i wyszła za jakiegoś typka o nazwisku Irwin. -Czekaj, czekaj, Irwin? Jak Ashton Irwin?