Szkoła

1.6K 74 1
                                    

W drugi poniedziałek kwietnia zaczynałam szkołę. Oczywiście zaspałam, co było zasługą mojego chłopaka (!!!), który siedział u nas do 22. Obudziłam się o 7:40, w szkole miałam być przed 9, żeby odebrać plan lekcji i znaleźć swoją szafkę. Obudziłam Asha, który miał mnie zawieźć i 10 po 8 ruszyliśmy w drogę.
-Denerwujesz się?
-Nie no co ty... Przecież każdy normalny człowiek przenosi się do nowej szkoły w ostatnim trymestrze...

-Daj spokój, nie będzie źle... Dasz radę mała.
Do szkoły dotarliśmy o 8:45, co było zasługą nieprzepisowej jazdy mojego kuzyna.

-No dobra, to ja idę.-Powiedziałam wysiadając z Dodgea.

-Calum cię odbierze, mówił coś, że musicie uczcić pierwszy dzień...

Obeszłam auto i pocałowałam Asha w policzek. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam do szkoły.

Budynek nie był jakoś szczególnie niesamowity, szkoła jak szkoła, a dzięki mapce i dokładnym instrukcjom chłopaków bez problemu trafiłam do gabinetu dyrektora.
-Panna Roonie, jak mniemam...

-Tak.

-Proszę bardzo, to twój  plan i klucz do szafki. Witamy w Norwest Christian College.
I co, tyle? To wszystko? Ok... Wyszłam z gabinetu i ruszyłam w poszukiwaniu szafki. Po chwili stałam przed swoją nową szafką (numer 313). Włożyłam do niej wszystkie książki, pozostawiając w plecaku tylko te, które będą mi potrzebne, powiesiłam plan lekcji po wewnętrznej stronie drzwiczek. Zamknęłam szafkę i skierowałam się w stronę sali, w której miałam odbyć swoją pierwszą lekcję w Norwest Christian College. 
Matma. Chociaż jeden plus co nie? Weszłam do sali i zamarłam. Oczy wszystkich ludzi siedzących w klasie od razu skierowały się na mnie i rozmowy ucichły. Próbowałam nie zwracać na to uwagi, co było dość trudne i podeszłam do jedynego wolnego miejsca. W ławce siedziała rudowłosa dziewczyna, która uśmiechała się przyjaźnie. Kiedy tylko zajęłam miejsce powiedziała:
-Jestem Max. Ty jesteś Elizabeth? Ta nowa?
-Nie da się nie zauważyć... Ale wolę Liz.
-Jasne, LIZ. Więęęęcccc... Jesteś kuzynką Ashtona Irwina? 
-Jest ktoś w tej szkole, kto o tym nie wie?
-Nie.- powiedziała uśmiechając się wesoło- wszyscy wiedzą również, że jesteś dziewczyną Caluma Hooda. Nieźle się ustawiłaś koleżanko. 

-Dzięki... Chyba.
-Więc. Rozszerzona matma hę?
-Tak, matma i fizyka, i angielski, i artystyczne, trochę rysuję.(Nie wspominałam? Trudno...)

-Wow. Ambitna laska co? Lubię cię. Na lunchu znajdź mnie, usiądziesz ze mną i moją paczką. O! I jeśli nie lubisz wrednych lasek, które cenią sobie tylko sławę i kasę... Powinnaś unikać Cassandry, rozpoznasz ją bez problemu, mega chuda, wysoka blondyna z armią klonów.
-Dzięki Max.
Chwilę później lekcja się zaczęła i nie miałam czasu na dalszą rozmowę z moją nową koleżanką. Po matmie miałam 2h fizyki i historię (tak, te zajęcia są obowiązkowe, niestety) i (nareszcie) Lunch. Szybko wyszłam z sali i skierowałam się do stołówki. Bez problemu znalazłam Max (zdaje się, że tylko ona w całej szkole ma rude włosy i zielone pasemka).
-Hej, mogę się dosiąść?
-O hej Liz. Ludzie, to jest Liz, o której wam opowiadałam, Liz to są Aleks-wskazała na śmiesznego pryszczatego chłopaka w ogromnych okularach- moja siostra Maya-czarne włosy, aparat na zębach, przyjazny uśmiech- i James-bardzo przystojny chłopak, blondyn, włosy do ramion, szare oczy)-James jest naszym szkolnym badboyem, jeśli wiesz co mam na myśli...
-Miło mi was poznać.
Przyjemnie mi się rozmawiało z Max i jej znajomymi, byli weseli i przyjaźni, no może poza Jamesem, który prawie się nie odzywał, zbyt zajęty skrobaniem nożem w blacie stołu. Było spoko, do czasu...

-No proszę proszę... Czyżby nasz nowa koleżanka?-Do naszego stolika podeszło kilka dziewczyn, z wylaszczoną blondyną na czele.-Jestem Cassandra, a ty zdaje się jesteś Liz Roonie, kuzynka Ashtona Irwina? 
-Tak?
-Nie uważasz, że jako, no cóż, ktoś, kto ma potencjał nie powinnaś zadawać się z tymi ofermami? Może dołączysz do nas?
-Wiesz, wydaje mi się, że sama świetnie sobie poradzę z doborem znajomych. Poza tym... Nie lubię suk, więc raczej dobrze bym się z tobą nie dogadywała, nie uważasz?-W stołówce nagle zrobiło się cicho, zdaje się, że wszyscy obserwowali tę "wymianę zdań".
-Wiesz, że to był poważny błąd, prawda?
-Jakoś tak... gówno mnie obchodzi co mówisz-odparłam i odwróciłam się do niej plecami. Wściekła Cassandra odeszła od stolika, razem ze swoja armią klonów.

-Wow, to było dobre laska-pochwaliła mnie Maya.

-Będziesz miała problemy, wiesz o tym?-Poparł ją Aleks.
-Czy ona wygląda na taką, którą to obchodzi?-No w końcu ktoś to zauważył!
-Dzięki James!

Reszta dnia była względnie spokojna. Pomijając wredne uwagi Cassandry i jej "koleżanek". Okazało się, że mam angielski z Mayą i Aleksem, i sztukę z Jamesem. Nie spodziewałam się, że ktoś taki jak on, będzie chodził na zajęcia ze sztuki, no ale cóż... Pozory mylą co nie?

Równo o 16 wyszłam ze szkoły. Na parkingu czekał na mnie Mustang, przed którym, opierając się o maskę stał mój chłopak (!!).

-Hej Cookie-powiedział całując mnie.-jak pierwszy dzień?

-Opowiem ci, jak już wsiądziemy, do ego cudeńka ok? Cały dzień na to czekałam...

Odjeżdżając zauważyłam jeszcze Jamesa, stojącego na przystanku. Pomachałam mu, ale zdawało się, że nie zauważył. No cóż, trudno...
Zwróciłam się do Cala i opowiedziałam mu o całym moim dniu, podczas gdy on, prowadził samochód. Zatrzymał się dopiero na parkingu przed plażą, którą już kiedyś odwiedziliśmy. Wysiadłam z auta i zabrałam ze sobą plecak, żeby chociaż zacząć odrabiać lekcje.
-Naprawdę myślisz, że będziesz miała chwilę, żeby się tym zająć?-powiedział zabawnie unosząc jedną brew.

-Tak. Nie jesteś aż tak absorbujący Hood.
-Zobaczymy.

Calum wziął mnie za rękę i zaprowadził na skały, na których... no. Usiadłam i zaczęłam oodrabiać lekcje, podczas gdy on mi się przyglądał.

-Wiesz, że kiedy się skupiasz, przygryzasz dolną wargę?

-Serio?
-Aha. I wiesz co? To cholernie seksowne...

Cal zbliżył się do mnie, odłożył na bok zeszyt i delikatnie pocałował.

-Co tak słabo? Czyżbyś...

Mmmm. Ten pocałunek był dużo lepszy, zwłaszcza kiedy położył mnie na ziemi i przykrył swoim ciałem.
-Lepiej?
-Mhm...

Całowaliśmy się dalej. Wplotłam palce w jego włosy, co spotkało się z jego aprobatą. Calum zamruczał i pogłębił pocałunek. Po chwili odsunął się i zaczął całować moją szyję. Odchyliłam głowę, żeby ułatwić mu to co robił, jednak zaraz zmieniłam zdanie. Obróciła nas w ten sposób, że teraz to ja siedziałam na nim. Położyłam ręce na jego klatce i pochyliłam się, żeby zrobić mu malinkę. Chłopak zaśmiał się, ale nie protestował. Przynajmniej do czasu, aż miał już 3. wszystkie w idealnie widocznym miejscu na szyi.
-Znakujesz mnie Roonie?
-Tak. Żeby nikt nie śmiał mi cię zabrać Hood.

-To się nie stanie. Nie mógłbym sobie odpuścić laski, która wymiata na konsoli, zna się na autach, jest wredna i słodka, no i robi naleśniki.

-Nie jestem słodka!
-Serio? A ja uważam, ze jesteś i to bardzo.
-Grabisz sobie Cal...

-I co z tym zrobisz?
-Nie prowokuj, ja gryzę...

-Zdążyłem się o tym przekonać Cookie.
-Cal?
-Nom?
-Mogę cię narysować?
-Chcesz mnie w wersji ubranej czy...

-Po prostu się nie ruszaj okej?
Zsunęłam się z niego i przystąpiłam do dzieła. Po kilkunastu minutach mój rysunek był gotowy.

-Jesteś piękny wiesz?
-Na tym rysunku, czy w rzeczywistości?

-Wal się Calum.

-Jak mi pomożesz to okej...

Rany, ten gość był NIEMOŻLIWY! Ale mój... Tylko mój...

Cookie (5sos)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz