Jest 6 grudnia, mikołajki, jeden z fajniejszych dni w roku! Wstałam rano i przejżałam się w lustrze. Uśniechnęłam się do własnego odbicia i przeczesałam palcami włosy. Zaraz po otrzymaniu wyników egzaminow, które ZDAŁAM, pojechałam do fryzjera i zamieniłam swoje fioletowe końcówki na zielone, w ramach nagrody za ukończenie szkoły. Wyglądałam zabawnie, ale bardzo mi się podobało. Założyłam ciemnozielony sweterek, czarne dżinsy i mikołajową czapkę. Wzięłam upominki, które miałam wręczyć i zeszłam na dół i...
-Choinka! O raanyyyyy!-zawołałam kiedy ujrzałam Ashtona i Luka wnoszących do salonu ogromne drzewko, oraz Mika i Cala niosących pudła z ozdobami. -Będziemy ją ubierać, prawda?
-Tak, ale zaraz. Najpierw upominki, potem męczarnia...-oznajmił Ashton i z pomocą Luka oparł choinkę o ścianę.-Gotowa?
-Najpierw ja! Ok, zacznijmy od ciebie.-powiedziałam wskazując Michaela- TO jest twój prezent urodzinowo-mikołajkowo-świąteczny.-powiedziałam wręczając mu torebkę-tak jak ci powiedziałam w dniu urodzin, warto na to czekać, a teraz otwieraj!
Mike otworzył pakunek i...
-No nie wierzę! Lizzy KOCHAM CIĘ! Skąd ty to wzięłaś?!-wykrzyknął wyjmując z torby płyty DVD ze wszystkimi wypuszczonymi do tej pory odcinkami Pokemonów i albumem zawierającym spis wszystkich pokemonów jakie w tym serialu kiedykolwiek wystąpiły.-Wiedziałem, że skoro nie dałaś mi prezentu w dniu urodzin to będzie niesamowity!-wykrzyczał przytulając mnie mocno.
-Ok ok, wystarczy ... teraz ty.-powiedziałam wręczając mały pakunek Ashtonowi. W środku była czapka z wyszywaną perkusją i różowym pomponem, którą mój kuzyn zaraz założył. Wyglądal w niej cholernie idiotycznie, ale też trochę słodko...Luke dostał ode mnie sweterek z wyszywanym, uśmiechniętym bananem, w mikołajowej czapce, w którym wyglądał równie głupio jak Ashton w swojej czapce. Calum swój prezent miał zobaczyć później... Kiedy chłopcy próbowali ustawić choinkę, to znaczy Ashton i Luke próbowali, bo Mike fotografował swój spóźniony urodzinowy-mikołajkowy-świąteczny prezent w jednym, a Calum poszedł zrobić mi śniadanie, ja usiadłam na kanapie z "upominkiem" od chłopaków w rękach. W sumie nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać po otwarciu koperty, którą trzymałam w dłoni. Wzięłam głęboki oddech i...
-O MÓJ BOŻE! CZY WY ROBICIE SOBIE JAJA?!
-Nie podoba ci się?-zapytał zaskoczony Ashton.
-Nie podoba? Pogrzało cię? Chcecie mi powiedzieć, że umowa o pracę, która gwarantuje mi robotę przy każdym koncercie, który dacie w przeciągu 10 lat i TAKA suma, to wasz prezent dla mnie?! Przecież ja nie mogę tego przyjąć! Chcecie mi dać prawie 5 razy tyle ile dostałabym normalnie!
-Nie masz wyjścia, jedyne,co możesz zrobić, to złożyć podpis -oznajmił Calum podając mi tależ z goframi.
-Dokładnie tak-dodał Mike siadając obok mnie i zabierając mi gofra-kochamy cię Lizzy i nie możemy pozwolić, żebyś pracowała za darmo, tym bardziej, że wiemy jak nie lubisz korzystać z naszych pieniędzy.
-Ale...
-Nie ma "ale" Cookie, podpisuj tu i tu-powiedział Cal wskazując odpowiednie miejsca na papierze- i witamy w teamie!
-Nie wierzę, że to robicie!
-Uwierz i pomóż, bo Ashton zaraz przygniecie mi ręce tą choinką!
Ze śmiechem wstałam i pomogłam ustawić drzewko. Ozdobiliśmy je wszyscy razem i zrobiliśmy sobie zdjęcie, które zaraz wylądowało w internecie. Wręczyłam Lukowi prezent dla Alice (kubek w kształcie owieczki z jej imieniem), a Michaelowi podarek dla Max (kupon na wizytę u fryzjra, bo narzekała mi, że nie ma kasy a chce zmienić fryzurę) i razem z Calem wyszliśmy na mikołajkowy obiad... który jak miałam nadzieję nie zakończy się zbyt szybko...
W każdym razie zjedliśmy sobie pyszny obiadek w restauracji, miło spędziliśmy czas, a teraz jechaliśmy mustangiem (co samo w sobie było niesamowite). Nie wiedziałam gdzie chłopak mnie zabiera, bo powiedział, że to niespodzianka... no ale kiedy zatrzymaliśmy się przed wesołym miasteczkiem, to myślałam, że Calum robi sobie jaja.
-Ty tak serio?-zapytałam z niedowierzaniem.
-Tak.
-Calumie Thomasie Hood, czy mówiłam ci już kiedyś jak niesamowitym chłopakiem jesteś i jak bardzo cię kocham?
-Zdecydowanie zbyt rzadko mi to mówisz, więc chyba częściej będę cię tu zabierał-powiedział nachylając się, żeby mnie pocałować, ale ja się odwróciłam i wysiadłam z auta. PRAWDZIWE WESOŁE MIASTECZKO!
Mimo, że był grudzień nie było zimno, ale w związku z dniem oboje mieliśmy na głowach mikołajkowe czapki, a Cal założył też okulary przeciwsłoneczne (prawdopodobnie żeby go ludzie nie poznawali, co i tak było nierealne, no ale ok...). Przejechaliśmy się na wszystkich super-ekstra-szybkich-kozackich kolejkach, przez co zwróciłam hot-doga, którego zjadłam zaraz po wejściu. Żeby nie mieć śmierdzącego oddechu zjadłam lody (tak wiem, lody zimą...) i watę cukrową. Potem wypiliśmy gorącą czekoladę i stanęliśmy w kolejce do "tunelu miłości" (Cal uparł się, żeby tam iść, chociaż moim zdaniem to idiotyczne). Zaczepiły nas jakieś głupie laski i prosiły o autograf i zdjęcia, więc w tej kolejce staliśmy prawie 40 minut. Kiedy te natrętne laski wreszcie sobie poszły wsiedliśmy do tej debilej łódeczki i płynęliśmy przez tunel.
-Jesteś zła Cookie?
-Nie. Jestem wkurzona, że gdziekolwiek pójdziemy trafiamy na laski, które chcą zdjęcia, a ty im nigdy nie odmawiasz... znaczy to fajne, że cenisz swoich fanów, ale kurde, no wiesz o co mi chodzi...
-Takie są uroki bycia bycia niesamowitym...-powiedział zakładając ręce za głowę.
-Nie uważam, żebyś był niesamowity, więc...
-Nie, myślisz, że jestem " niesamowitym chłopakiem i bardzo nmnie kochasz" a to zasadnicza różnica.
-No tak. Racja, tak właśnie powiedziałam. Muszę się nauczyć zamykać gębę.
-Nie, musisz się nauczyć, że faktycznie możesz kogoś lubić i przestać się tego wstydzić.
-Od kiedy to jesteś taki mądry, hm?-zapytałam całując go w policzek.
-Ten tunel to idiotyzm. Jest ciemno jak w dupie, nie widzę twojej twarzy i nie wiem, czy mówisz serio, czy robisz sobie jaja.
-O to chodzi. Nie masz mnie widzieć, masz zrobić coś innego...
-Czyli to?-zaytał całując mnie.
-Może być-odparłam odpowiadając na pocałunek. W sumie nie było tak źle, no może poza faktem, że muzyka, która leciała była gówniana, no ale cóż...
Po 15 minutach łódeczka wypłynęła na światło i poszliśmy dalej. Zatrzymaliśmy się przy stoisku, na którym za rzucanie piłeczkami można było wygrać pluszaka. Calum zdobył dla mnie ogromnego, czarnego jednorożca i usatysfkcjonowana wróciłam do auta. Pojechaliśmy na plażę i zajęliśmy nasz miejsce na skałkach. Siedzieliśmy chwilę ciesząc się ciszą, ale zaczęło mi być nudno, więc postanowiłam pokazać Calowi "jego" mikołajkowy prezent.
-Ok, słuchaj bałwanie, pokażę ci coś, co zrobiłam, w ramach mikołajek dla ciebie, chociaż raczej dla siebie, ale no...
-Nie kminię.
-Ja też. Ale teraz już na zawsze będę cię pamiętać, więc jeśli kiedykolwiek ze mną zerwiesz, to cię zabiję, bo usuwanie tatuażu chokernie boli.
-ZROBIŁAŚ SOBIE TATUAŻ? Ashton cię zabije, zaraz po tym jak zrobi to twoja mama.
-Nie zobaczą go...
-Cookie, gdzie jest ten tatuaż?-zapytał zagryzając wargę. Rozpięłam guzik dżinsów i pokazałam Calumowi tatuaż, który znajdował się tuż nad kością miedniczą z lewej strony.
-Wow, jest piękny...-powiedział przejeżdżając palcem po rysunku.-Ale czemu gitara basowa?-zapytał unosząc jedną brew.
-Bo ty na niej grasz idioto. To jedyny instrument, z którym względnie sobie radzisz...
-Radzę sobie świetnie z innymi rzeczami...-odparł całując miejsce z tatuażem.-Jesteś niemożliwa Liz.
-Wiem to-powiedziałam obejmując go- ale zdaje się, że nie masz nic przeciwko temu.
-Nie, zdecydowanie nie mam. Ale wiesz co? Skoro na mikołajki zrobiłaś sobie tatuaż, to boję się pomyśleć co odwalisz na święta, skoro kolczyk w wardze też już masz.
-Mogę ci pokazać kilka propozycji, a ty wiebierzesz najlepszą.-odparłam zagryzając wargę.
-Nie ładnie tak kusić diabełku...
-Bywa.
-To jaka jest pierwsza propozycja?
-Twój samochód ma przyciemniane szyby prawda?
-Mhm.
-To chodź ci pokażę-powiedziałam ciągnąc go za rękę.
-Od dzisiaj mikołajki będą chyba moim ulubionym dniem w roku.
-Serio? To lepiej poczekaj do swoich urodzin Hood-dodałam wsiadając razem z moim chłopakiem do jego niesamowitego Mustanga...
CZYTASZ
Cookie (5sos)
Fanfiction-Ellie pamiętasz to drzewo genealogiczne co miałam zrobić? -Mhm. I co? -Okazało się, że mój dziadek miał siostrę, która przeprowadziła się do Australii i wyszła za jakiegoś typka o nazwisku Irwin. -Czekaj, czekaj, Irwin? Jak Ashton Irwin?