Szkolna impreza

1.6K 75 9
                                    

-Hej laska!
-Hej Max, jak weekend?
-E tam, nudy. Nie to co u ciebie!
-Nawet nie chcę o tym wspominać...
-Żartujesz? Tej suce z BBC należał się ten strzał w twarz, #Lizboxing bejbe! Impreza z Jamesem, mówił że nieźle dajesz radę, no i do tego pofarbowałaś włosy! Są świetne!
-Dzięki Max, twoje też są świetne-powiedziałam, zwracając uwagę na to, że jej jeszcze do niedawna zielone pasemka zmieniły się w czerwone. I wtedy na to wpadłam. Pasemka, koszulka z pokemonami...
-Max, czy ty aby przypadkiem nie jesteś fanką Michaela?
Dziewczyna zarumieniła się i spuściła wzrok.
-Słuchaj wiem, co sobie myślisz, ale to nie tak. Wcale nie koleguję się z tobą w nadziei, że mnie z nim poznasz...
-No weź, serio? Daj spokój, wiem kiedy ktoś próbuje mnie wykorzystać. A to, że lubisz Mickeyego to nic złego, jest świetny!
-Kurde Liz, a już myślałam, że...-Max zarzuciła mi ręce na szyję i mocno uścisnęła.
-Masz 3 sekundy na to, żeby mnie puścić, albo skończysz jak Olivia Holt-powiedziałam śmiejąc się z jej reakcji. -A gdzie Maya? Nie jeździcie razem do szkoły?
-Ma grypę i została w domu-powiedział Aleks podchodząc do nas.
-A ty skąd wiesz?-zapytałam unosząc brwi.
Chłopak nie odpowiedział, za to strzelił takiego buraka, jakiego dawno nie widziałam. Śmiejąc się poszliśmy do klasy, Aleks na chemię, a ja i Max na matmę. Weszłyśmy do klasy i usiadłyśmy w ławce. Dosłownie sekundę później do klasy wparowała Cassandra.
-No cześć gwiazdeczko? Miałaś ciekawy weekend? Nowa fryzura? Wow. Zrobiłaś to sobie w nagrodę za pobicie mojej siostry ciotecznej ?
-Siostry? Ta idiotka z BBC to twoja siostra? Zdaje się, że debilizm siedzi w genach twojej rodziny.
-Posłuchaj mnie uważnie, Liz, pożałujesz tego wszystkiego. Już ja o to zadbam.
-I co mi zrobisz? Zagadaszna śmierć, czy powiesz coś tak głupiego, że umrę ze śmiechu?-w klasie rozległy się śmiechy a wkurzona Cassandra wyszła wkurzona. Wow, zdaje się, że cała ta rodzina jest jakaś pojebana. Nie dziwię się w sumie, jakbym miała taką córkę jak Cassandra albo Olivia to bym się chyba zastrzeliła...
Po matmie miałam zajęcia ze sztuki, na których naturalnie spotkałam Jamesa.
-Zdaje się, że dzisiaj już się lepiej czujesz Roonie?
-Tak.
-Powiesz mi o co chodziło?
-Przecież wiesz James, widziałeś ten cudny "wywiad".
-No tak, racja. Słuchaj, nie wiem, czy ktoś ci powiedział, ale w piątek jest szkolna impreza.
-I?
-Dyrektor uznał, że idealną karą za obklejenie mu gabinetu karteczkami samoprzylepnymi, będzie włączenie mnie do komitetu organizującego tę debilną potańcówkę. Jestem odpowiedzialny za muzykę.
-A mówisz mi o tym bo?
-Bo znasz 5sos.
-Nie ma mowy.
-No weź, jesteś mi coś winna za sobotę?
-Niby za co? Za to, że powiedziałeś w którym barze się upijam?
-Ujął bym to inaczej, ale tak.
-Nie. I tak nie pójdę na tę imprezę. Mam "szlaban".
-Twój kuzynek dał ci szlaban? No proszę, a myślałem, że ktoś kto gra taką muzykę nie może "mieć jaj", ale skoro dał szlaban lasce, która wyjebała Olivii Holt na wizji to...
-Serio myślisz, że obrażając Asha przekonasz mnie żebym go poprosiła, żeby zagrał na tej imprezie?
-A nie działa?
-Nie.
-No proszę, jeśli ta potańcówka nie wypali dyro mnie zawiesi, a to będzie 3 raz w tym roku, co oznacza, że mnie wywalą...
- A co ja będę z tego miała?
-Darmowy bilet?

Ok, wiem, że to głupie, ale zgodziłam się pogadać z chłopakami. Nie zrobiłam tego ani dlatego, że było mi szkoda Jamesa, ani dla darmowego biletu. Uznałam, że byłaby to świetna okazja, żeby poznać Michaela i Max. No i chciałam pójść i przekonać się czy te ich potańcówki faktycznie wyglądają jak na filmach, a zgodnie z ustalonymi przez Asha zasadami, nie mogłam wychodzić nigdzie bez niego.

-Słuchaj głupolu mam sprawę-powiedziałam gdy tylko wsiadłam do auta kuzyna.
-Co by to nie było odpowiedź brzmi nie. Nazwałaś mnie głupolem.
-Mogłam cię nazwać gorzej, uznaj głupola za komplement i słuchaj. W piątek jest szkolna impreza i szukają zespołu, który za niewielką opłatą zagrałby na tej idiotycznej potańcówce.
-Mam rozumieć, że chcesz żeby 5sos zagrało?
-Ja? Nie, ale szkoła bardzo by to doceniła.
-I tak nie idziesz, masz szlaban.
-No niby tak, ale gdybyś ty też tam był...to mogłabym pójść.
-Szlaban nie polega na tym, że ja chodzę tam gdzie ty, tylko na tym, że nie wychodzisz, chyba że ja tam jestem.
-Zdajesz se sprawę,że na jedno wychodzi? Poza tymmmmm... znalazłam idealną laskę dla Michaela!
- No, to przynajmniej jest argument...

Cookie (5sos)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz